Pov Lou
Minął już tydzień od kąd Harry wyjechał. Zaczęło mi go brakować. Nie raz chciałem do niego zadzwonić, ale pomyślałem, że potrzebuję czasu na ogarnięcie nowego miejsca. Nie chciałem przeszkadzać. Miałem mu tyle do opowiedzenia co się stało w tym tygodniu. Pogodziłem się z Gem. Chciałem powiedzieć mu również, że Deisy wyzdrowiała, i że już szczęśliwa biegała po domu wraz z Phoebe.
Tęsknię za nim.. Tak bardzo, że prawie nie wytrzymuje. Był dla mnie jak brat i nawet nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zostawił mnie tu samego.. Mam nadzieję, że chociaż zadzwoni lub napisze krótkiego SMS.
Co tam? Jak się czujesz Maluchu? U mnie jest dobrze i to bardzo. Podoba mi się takie życie. Może kiedyś was odwiedzę. ~ Harry
Chociaż taką wiadomość chciałbym zobaczyć, ale w powiadomieniach nie było nic. Harremu chyba jest za dobrze i zapomniał o tym, że w ogóle istniałem. Postanowiłem do niego napisać.-Hej Hazz, jak się czujesz w nowym otoczeniu? Przepraszam, pewnie jesteś zajęty, a ja tylko przeszkadzam. Mam nadzieję, że podoba Ci się tam bardziej niż tu. ~ Pozdrowionka Lou
Czekałem jak zniecierpliwione dziecko, żeby móc odpakować prezent, który leżał pod choinką. Ale nic nie wydarzyło się przez najbliższe 10 minut. Zszedłem na dół ze swojego pokoju. I udałem się do kuchni by zrobić sobie kanapkę. Kiedy przekraczałem próg kuchni Deisy na mnie wpadła. Złapałem ją szybko.
- Uważaj troszkę brzdącu. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Przepraszam Lou. - Przytuliła się do mnie i odbiegła. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem dalej. Podszedłem do lodówki, żeby wyciągnąć najpotrzebniejsze rzeczy do zrobienia kanapki. Typu - Masło, sałata, ser najlepiej feta, szynka, pomidor i oczywiście sam Chleb. Zrobiłem kanapkę i wstawiłem wodę na herbatę. Kiedy już moja "kolacja" była gotowa usiadłem do stołu i jak debil patrzyłem w telefon czekając na choć jedną krótką wiadomość od Harrego. Dalej zastanawiał mnie fakt dla którego się wyprowadził. Na pewno było to coś ważnego, ponieważ nie zostawił by nas tak o. Bałem się, że to wszystko z mojego powodu. Ostatnio zacząłem go bardzo zaniedbywać, bo spędzałem większość czasu z jego siostrą. Byliśmy razem i nie chciałem by kontakt między mną a Gemmą jakoś się zespół. Harry to rozumiał, ale i tak miałem obawy, że nie chciał patrzeć na to jak się do siebie migdalimy lub po prostu ignorowałem go przez próbę posiadania większego kontaktu z moją dziewczyną.
O dziwo Gemma również przestała się do mnie jakoś wypisywać, czy dzwonić. Co się stało z rodziną Styles?!Pov Harry
Dojechaliśmy. Josh szybko podbiegł, żeby otworzyć mi drzwi. Wysiadłem, a kilka kroków przede mną czekał mój Ojciec.
- Witam, Synu. Gotowy na trening? - Zapytał lekko się uśmiechając.
- Jak nigdy. - Odpowiedziałem i zbliżyłem się do niego. Zaprowadził mnie do sali gdzie stali ludzie. Jeden z nich podbiegł do nas. Był to wysoki rudy chłopak, równie w moim wieku. Jego zielone oczy się błyszczały, miał zadarty nos i delikatne piegi. Był bardzo przystojny, ale i tak nie był taki uroczy, słodki i kochany jak Lou.. Znaczy eh... Nie ważne.
- Jestem gotowy! - Zasalutował.
- To świetnie. - Uśmiechnął się złowrogim uśmiechem. Wiedziałem, że coś nie gra. Rudy chłopak odbiegł, a ja Złapałem za ramię swojego Ojca.
- Na co gotowy?! - Podniosłem głos. Na co on tylko się zaśmiał.
- Będzie twoim celem na strzelnicy. My potrzebujemy zwinnego i szybkiego zawodnika, a ty potrzebujesz treningu, aby móc dobrze strzelać. - Uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Posrało Cię?! Na co on się zgodził?! Co mu zaproponowałeś?!? - Krzyknąłem.
- Hm.. Jego rodzina jest biedna i umierają z głodu, powiedziałem, że jeśli to wykona jego rodzina dostanie ponad 50 000$. - Powiedział spokojnym głosem.
- Pojebało Cię już całkowicie! Nie zamierzam strzelać do żywego człowieka, tym bardziej skoro ma rodzinę i to potrzebującą! - Nie mogłem się opanować. Napływ mojej energii chciał szybko wydostać się z mojego ciała. Miałem ochotę go rozszarpać!!
- Radziłbym Ci się uspokoić i zacząć robić to co Ci każe, bo jeśli z tchórzysz.. - Przerwałem mu.
- To co niby?! Zabijesz mnie tak jak tego rudego?! Proszę bardzo! - Splunąłem.
- Nie Ciebie tylko jego. - Wyciągnął jeden ze swoich pistoletów z za marynarki. I wycelował z osobę, którą przynieśli jego pracownicy. Nie widziałem kto to jest, ponieważ miał zasłoniętą twarz. - Więc, albo strzelasz, albo ja strzele w niego.
- Nawet nie wiem kto to jest!
- Odsłońcie jego twarz. - Rozkazał, a oni błyskawicznie wykonali jego polecenie. Zaniemówiłem..
- Liam!! - Podbiegłem do niego.. - Co ty tu robisz do cholery? - Szepnąłem. Nic nie odpowiedział i starał się unikać mojego wzroku. - Co ty mu zrobiłeś?! - Krzyknąłem odwracając się do Desa.
- To na co zasłużył. A teraz szybko, szybko. Czas ucieka. - Wskazał na strzelnicę, a drugą ręka wyciągnął do mnie pistolet. Wkurwiony i podirytowany całą sytuacja wyrwałem glocka z ręki Desa i ustawiłem się na wyznaczonym miejscu na strzelnicy. Rudy był już gotowy. Machnął ręka, żebym zaczął już strzelać. Pierwszą spudłowałem i zrobiłem to specjalnie. Nie chciałem go zabijać, ale też nie mogę pozwolić żeby zabili Lee..
- Na co czekasz Hazz! ZASTRZEL GO! - Krzyknął do mnie Ojciec. A ja jedynie co mogłem zrobić to wykonać jego rozkaz.. Strzeliłem, po czym szybko zamknąłem oczy. Nie chciałem na to patrzeć. Usłyszałem jak kula przebija jego czaszkę. Ja już nie chciałem, to było dla mnie za dużo. - Świetnie! Po prostu Cudownie! Widzę, że umiesz strzelać, czasem nawet lepiej ode mnie. - Zaśmiał się sarkastycznie. Czułem jak wypełniam się satysfakcją z tego co zrobiłem, to było złe.. Nie mogłam pozwolić, abym stał się taki jak on. Ja po prostu nie chciałem, ani nie mogłem. Obiecałem mojej matce, że jej syn zawsze będzie taki sam. Liam spojrzał na mnie i zaczął płakać. Nie umiałem spojrzeć mu w oczy..
- Zabierzcie go stąd.. - Rozkazałem, a oni się na mnie spojrzeli jakbym postradał zmysły. - Błagam! - Krzyknąłem, po czym zrobili to o co prosiłem.
- To dobrze, że już ustawiasz ich do pionu, ale zapamiętaj, że to moja Wataha, Synu. - Złapał mnie za ramię i szepnął mi do ucha. - Może kiedyś jak się zestarzeje lub ktoś mnie zabije i będziesz miał Watahę dla siebie, ale to jeszcze trochę zajmie. - Uśmiechnął się ironicznie i ruszył do stolika gdzie nalał sobie Whisky. - Zmień się w Wilczka Harry. - Puścił mi oczko, a ja zrobiłem to co nakazał. Ustałem przed nim jako ogromny, biały wilk. Miałem bliznę przy moim zielonym oku. Jak na Alphe, byłem w miarę "ładny". - A teraz aport. - Pokazał na jednego ze swoich żołnierzy.
- Nie zrobię tego.. - Zaskamlałem i usiadłem.
- Zły kundel! - Pociągnął mnie za ucho, a ja szybko Złapałem zębami jego rękę. - Mi rękę byś odgryzł, a jego nie chcesz nawet powalić. - Powiedział zabierając rękę z mojej paszczy.. Wytarł ją w swój szal.
- Dość tego! Nie będę już nikogo krzywdził! - Warknąłem.
- Spokojnie Harry, to jeszcze nic w porównaniu do tego co będziesz zmuszony robić....
CZYTASZ
Changes Hurt / Larry ~
WerewolfMłody, miły, uczciwy chłopak.. A jednak Alpha i wódz watahy. Musi opuścić swoją rodzinę i przyjaciół i wyjechać do Ojca w sprawach biznesowych. Desmond powierza mu wszystko, ale jednak coś poszło nie tak.. przez co młody Wilk zmienia się...