11~

63 5 2
                                    

Pov Harry

Spokojnym krokiem odeszedłem od Lou i poobijanego Zayna. Nie chciałem oglądać się za siebie, jednym powodem było to, że czułem wzrok Louisa na sobie. Uważnie mnie obserwował, a mi zrobiło się głupio. Nie rozumiałem dlaczego tak zareagowałem, ale później jednak czułem satysfakcję i byłem z tego dumny, choć żałowałem, że nie zabiłem tego Skurwysyna.
Podszedłem do limuzyny. Wsiadłem i trzasnąłem drzwiami.

- Wszystko dobrze Harry? - Zapytał szofer.

- Czy ty sobie na za dużo nie pozwalasz, Josh? - Odpowiedziałem z irytacją, a on spojrzał na mnie pytająco. - Nie, Harry.. Tylko Pan. I jedz do jasnej cholery, albo Cię zajebie! - Krzyknąłem, a on szybko się odwrócił i nic już nie odpowiedział po za krótkim "Oczywiście."
Byłem cały we krwi, więc szybko zacząłem szukać jakiś ubrań na zmianę, tylko że nic nie znalazłem co jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
Usiadłem spowrotem na miejsce i zamknąłem oczy.

- Kurwa.. Napiłbym się czegoś. - Powiedziałem i delikatnie otworzyłem oczy kierując swój wzrok na butelkę Whisky. Wyciągnąłem rękę, aby otworzyć szufladę w której stały szklanki, a później chwyciłem za butelkę i napełniłem szklane naczynie. Odstawiłem butelkę na szklany stolik, po czym wolno wypijałem zawartość.
Kiedy szofer w końcu się zatrzymał byłem lekko podpity, a Josh podszedł i otworzył mi drzwi.

- Nie wiem czemu się tak zachowujesz, ale przestań tak robić, Harry! Nie bądź egoistą, bo to do Ciebie nie pasuje.. - Powiedział i zaczynał odchodzić. Szybkim ruchem złapałem go za rękę i i popchnąłem na samochód. Ustałem przed nim, opierając się rękoma o dach limuzyny. Szofer patrzył na mnie ze strachem w oczach. Widziałem jak krople potu spływały po jego bladej twarzy, a łzy napływały do oczu.

- Słuchaj mnie teraz uważnie.. Jesteś tylko moim pierdolony szoferem! Nie jakimś przyjacielem, pracujesz dla mnie i tylko tyle. Nie wyobrażaj sobie za wiele Josh. - Złapałem go za biodra i przyciągnąłem do Ciebie, a on delikatnie się zarumienił. - Jestem twoim szefem... Alfą! Nigdy więcej nie mów do mnie Harry! - Drugą rękę położyłem na jego kark. I spojrzałem mu w oczy. - Zrozumiano?! - Powiedziałem.

- T..-tak... - Odpowiedział, a jego wzrok powędrował na moje nasze przylegające do siebie biodra.

- Patrz na mnie.. Spójrz mi w oczy, Josh! - Unioslem głos, a on wykonał mój rozkaz. Patrzył na mnie cały czas i bał się odwrócić wzrok choć na chwilę..

- P..-prosze.. Mnie p...-puścić.. - Powiedział młody szofer.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - Odpowiedziałem i szybko złapałem za jego żuchwę. Przyciskając do niego swoje usta, a on próbował się uwolnić z mego uścisku kopiąc i bojąc mnie pięściami.
Jedną z nich natrafił w moją ranę po postrzale Zayna. Syknąłem z bólu i upadłem na kolana, a Josh odbiegł ode mnie, wbiegając do budynku.
Po dłuższej chwili podążyłem za nim i ustałem w środku holu.

- Josh! Wracaj tu Skurwysynu! - Krzyknąłem, ale przez dłuższy czas nikt się nie odzywał. - Chodź tu! Bo jak ja po Ciebie pójdę, to będzie nie przyjemnie! - Krzyknąłem jeszcze głośniej, a po chwili ujrzałem Josha schodzącego z góry. Podszedł do mnie wolnym krokiem i upadł przede mną głośno mnie przepraszając.

- Wstawaj i nie rób z siebie sieroty. Masz iść i przynieść mi koszule z mojej garderoby, natychmiast! - Uniosłem ton, a Josh szybko wykonał mój rozkaz. Ja w tej chwili poszedłem do góry wziąć szybki prysznic, żeby przemyć ranę i zmyć z siebie nadmiar krwi.
Po kilku krótkich minutach wytarłem skórę puchatym ręcznikiem. Później podszedłem do lustra żeby wysuszyć swoje włosy i spiąłem je w luźnego koka. Oczyściłem ranę i zakryłem ją bandażem. Wyszedłem z łazienki w samym ręczniku, który owinięty był w okół moich bioder.
Wolnym krokiem udałem się do swojej garderoby, łapiąc po drodze butelkę Jack'a Danielsa. Ustałem w progu pomieszczenia i oparłem się o futrynę drzwi.

- Co tak długo? - Zapytałem zachrypniętym głosem. Młody szofer odwrócił się w moja stronę patrząc w moje oczy, był zalany potem, a w jego oczach widniał tylko strach. Cały się trząsł, a ja spoglądałem na niego popijając wszystko wytrawnym alkoholem. - Wynocha. - Powiedziałem. Josh szybko wybiegł z garderoby, potykając się o próg. Upadł na podłogę, wypinając się w moja stronę.
Zagwizdałem, a on zaczerwieniony wybiegł z pokoju. Wybuchłem śmiechem. Kiedy w końcu się ogarnąłem, odstawiłem butelkę na podłogę w garderobie i zacząłem szukać koszuli, aby podebrać pod nią spodnie.
Przeszukałem całą szafę i nic nie znalazłem ani jednej koszuli. Usiadłem na podłogę nie wiedząc co mam zrobić. Chwyciłem za butelkę i upiłem łyk.
Wstałem, poprawiając ręcznik na moich biodrach i zacząłem wyrzucać wszystkie ubrania na podłogę w poszukiwaniu czegoś innego.
Po dłuższej chwili w moich dłoniach znalazłem jeansy z rozcięciami na kolanach. Wyglądały na w chuj ciasne, ale i tak je założyłem. Wyglądałem świetne, ale dalej nie miałem pomysłu na górę. Szybko jeszcze wciągnąłem zwykłe czarne skórzane buty, bo tylko one jako jedyne pasowały mi do spodni.

Wyszedłem na do mojego pokoju, byłem wkurwiony nie udaną próbą szukania koszuli. W dłoni miałem butelkę whisky. Na szczęście minął mnie Josh, który miał na sobie najzwyczajniejszą białą górę. Złapałem go za rękę.

- Pożycz mi tą koszulę. - Powiedziałem, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Josh, nie rozumiesz co do Ciebie mówię? - Chłopak pokiwał głową i nie chętnie ściągnął z siebie delikatny materiał. - Idź coś na siebie ubrać i zaraz wyjeżdżamy. - Oznajmiłem.

- Przepraszam, że zapytam, ale gdzie Pan chce teraz jechać w dodatku w takim stanie? Jest Pan pijany!

- Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, Josh. - Założyłem jego koszulę (Nie zapinałem jej) i zszedłem na dół. Oparłem się o ścianę i czekałem na młodego szofera dopijając Jack'a Danielsa. Kiedy w końcu zszedł, ustał przede mną i spojrzał mi w oczy.

- Nie powinienem tego robić, ale ty nie powinieneś tyle pić. - Powiedział i wyrwał mi butelkę z ręki. Ja wkurwiony popchnąłem go na ścianę szybko wyciągając zza koszuli pistolet. Przyłożyłem mu go do skroni. - Nigdy więcej takich akcji.. - Josh stał jak sparaliżowany. Do jego pięknych oczu zaczęły napływać łzy. Młody szofer zamknął oczy i roztrzęsiony czekał na to, aż nacisnę spust. - Do limuzyny.. Już. - Powiedziałam i popchnąłem go na drzwi. Z powrotem do ręki wziąłem butelkę i udałem się za nim.

Otworzył mi drzwi od samochodu, a ja wygodnie rozsiadłem się w samochodzie.

- Gdzie mam jechać, Panie Styles? - Zapytał Josh.

- Przywództwo. - Odpowiedziałem z uśmiechem, a szofer zaczął się trząść. Czuł, że zrobię z siebie pośmiewisko, ale i tak wykonał mój rozkaz i podjechał pod ogromną rezydencje. Odstawiłem whisky na szklany stolik i wziąłem do ręki glocka. Wyszedłem z samochodu, mimo że ledwo stałem na nogach. Odważnym, koślawym krokiem przekroczyłem próg. Na moje szczęście było tam sporo osób przed, którymi mogłem wygłosić przemówienie.
Byłem gotowy...

*************************************************************
Chciałam podziękować Marcie za pomoc w rozdziale 10 i 11 jeśli coś nie przypadło komuś do gustu. Zażalenia można składać do mnie, a ja prześle je Marcie.

Dziękuje i pozdrawiam.

Changes Hurt / Larry ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz