Również spojrzałem na posąg przedstawiający fuzję człowieka z orłem, z rozstawionymi szeroko skrzydłami i zauważyłem dwa czerwone kamienie w oczodołach. Wyglądały, jakby zaraz miały wybuchnąć. Nie mieliśmy czasu, żeby o tym myśleć, musieliśmy uciekać! Ściany coraz bardziej się do nas zbliżały, a blondyn dalej nie ruszył się z miejsca. Chwyciłem go za ramiona i mocno nim potrząsnąłem.
- Katsuki! Zaraz nas zgniecie! Rusz się, musimy iść!- Ale dokąd? - spytał oschle i spojrzał na mnie bez żadnej emocji, na co wzdrygnąłem się delikatnie - Nieważne którą drogę wybierzemy, umrzemy. Może właśnie o to chodzi?
- Że co? - spojrzałem na niego zaskoczony. Nie rozumiałem o czym mówił. Mamy umrzeć? Drugi raz? Już tak... Definitywnie? Wziąłem głęboki wdech i przytuliłem mocno chłopaka - Skoro tak... Chcę umrzeć przy tobie - powiedziałem pewnie, wtulony w ukochanego.
- O czym ty mówisz? - zaśmiał się. Tak po prostu się zaśmiał. - Nie umrzemy. Kluczem do tej próby jest brak klucza. Obie drogi są dla nas śmiertelne, więc żeby przeżyć musimy tu zostać.
- Naprawdę? - uniosłem wzrok na oczy blondyna, a gdy nie zobaczyłem w nich żadnego wahania, uśmiechnąłem się lekko. No tak, to on zawsze był tym mądrym... - No dobrze, poczekajmy...
Ściany coraz bardziej się zaciskały, lecz gdy dotarły do owego dziwnego posągu, stanęły jak wryte, czyli tak jak powinny. Wewnątrz mojej głowy ponownie odezwał się głos.
- Gratulacje, udało wam się! Aby przejść do następnej próby, kierujcie się trzecią drogą. Tą pod wami. - gdy zabrzmiało ostatnie słowo, w podłodze ukazała się klapa, a pod nią schody.
Bez chwili na namysł Bakugo poszedł po schodach, a ja nie mając innego wyjścia pobiegłem za nim - Zaczekaj! - pisnąłem spanikowany. Chłopak coraz bardziej się oddalał, co wcale nie pomagało mi w uspokojeniu skołatanych nerwów.
Na dole czekał na mnie szok. Znalazłem się na rozległej łące, wszędzie dookoła mnie było pełno kwiatów, owoców i motyli. Naprawdę tu ładnie... Ale gdzie Katsuki?
Usiadłem skołowany pod starym drzewem, którego rozległa korona dawała idealną ilość cienia. Rozejrzałem się niepewny co dalej. Katsuki zniknął, a nam czas ucieka... Może to następna próba? W takim razie na czym ma polegać? Wdrapałem się powoli na owe drzewo, aby móc się rozejrzeć. Nic, wszędzie trawa i kwiatki.
- Katsuki! - krzyknąłem najgłośniej jak potrafiłem, jednak odpowiedziało mi tylko moje echo. Serce zaczęło mi bić znacznie szybciej z nerwów. Po kilku pełnych napięcia minutach zauważyłem odległy cień... Na koniu? Zeskoczyłem z drzewa, a gdy ten dziwny cień podjechał, okazało się, że to kilku jeźdźców na koniach. Naliczyłem pięciu. Jeden z nich miał coś na kolanach. Odsunąłem się na bezpieczną odległość i obserwowałem ich uważnie. Miałem szczęście, że mnie nie zauważyli.
Okazało się, że to coś na kolanach jednego z jeźdźców to... Katsuki! Martwy... Co się dzieje do cholery?! Z jego klatki piersiowej wyzierała krwawiąca, śmiertelna rana. Patrzyłem na to wszystko przerażony. Nie, tak być nie może... To głupi sen, prawda???
Najwyraźniej dowódca grupy wyjął nóż i kazał położyć mojego ukochanego na trawie, co bezzwłocznie wykonano. Obserwowałem to, coraz bardziej wściekły, rozpaczony i zszokowany. Kiedy to się niby stało?
Bezszelestnie wróciłem na swój punkt obserwacyjny na drzewie, żeby bez problemu móc obserwować rozwój wydarzeń. Nie chciałem tego widzieć, ale musiałem wiedzieć co z nim zrobią!
W tym jakże niekorzystnym momencie, gałąź pod moim naciskiem się złamała, a ja spadłem z impetem na ciało blondyna. Przytulilem go i zacząłem płakać, nie zwracając uwagi na ludzi dookoła mnie.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Ilość słów: 546
CZYTASZ
Po drugiej stronie //kiribaku /bakushima//
FanfikceDruga część "powrotu do domu" Zapraszam ^^