I

847 73 61
                                    

//kirishima pov//

Spojrzałem na niego ze łzami w oczach - Katsuki?
Nagle zewsząd rozbłysło jasne światło, a ja zauważyłem, że mój ukochany jest zapięty w łańcuchy.

- Uciekaj stąd, idioto! Co ty tutaj w ogóle robisz do cholery?! - spojrzał na mnie wściekły. Nie miałem pojęcia co się tu właśnie odbywa.
- T-to ja powinienem o to spytać! Dałeś się zabić? Co tu się dzieje?! - rozejrzałem się zdezorientowany. Przy pomocy ostrej skały rozwaliłem łańcuchy. - Chodźmy stąd!
- Ty nie wiesz... - mruknął blondyn i chwycił mnie za dłoń - Umarłem, kiedy się mściłem... Za ciebie

- Za mnie? Przecież... - spojrzałem na niego zaskoczony - To bez sensu...

- Bez sensu?! Te skurwysyny cię zabiły! Nie mogłem im odpuścić do kurwy nędzy! - Odepchnął mnie, a ja poczułem łzy w oczach. Nie zabolało, jednak... Fakt, że umarł przeze mnie, nie dawał mi spokoju. Czułem jakby ogromny głaz, którego pozbyłem się, wyznając mu miłość, znów zaległ na moim sercu.
- Dlaczego byłeś przykuty? - spytałem cicho, dalej nie wiedząc gdzie się znajdujemy i jak się stąd wydostać.
- Ta kraina jest pojebana kurwa - mruknął rozeźlony - Osoby, które umierają trafiają do jakiś zasranych podziemi, którymi włada ten idiota!

- Jaki idiota? Jak mamy się stąd wydostać? - podniosłem na niego wzrok.

- No, ten... E, jak on się nazywał... Oversraul, czy jakoś tak.

Otworzyłem szerzej oczy, a nogi ugięły się pod moim ciężarem. - Overhaul? Przecież... To niemożliwe... - czułem jak zasycha mi w gardle, a mój oddech staje się niepokojąco płytki. Nie powinienem w ogóle oddychać, w końcu nie żyję, jednak...

- Ta, ten. Wydostać się możemy, jak przejdziemy następne zasrane próby i wtedy kurwa powstaniemy z martwych czy ki chuj. - wzruszył ramionami, a ja pobladłem na twarzy

- Jakie próby? Skąd o tym wiesz? Dlaczego my w ogóle żyjemy, skoro umarliśmy?! - nie rozumiałem kompletnie nic z tej całej sytuacji.

- No bo gadał z tym takim... Tą jego prawą ręką i mówił, że ta kraina to taka przystań między życiem a śmiercią... I proponował mu jakieś utrudnienia przy wykonywaniu prób. A, mamy na ucieczkę czterdzieści osiem godzin, inaczej umrzemy naprawdę. No to chodźmy. - ruszył jak gdyby nigdy nic i pociągnął mnie za sobą.

- Ale... - Nie pozwolił mi powiedzieć nic więcej. Zakrył moje usta dłonią i syknął wściekle.
- Później pogadamy, teraz musimy spierdalać. - zmarszczyłem brwi i ugryzłem jego palce, żeby mnie puścił.
- Ja nie wiem od jak dawna tu jestem, więc nie wiem ile czasu mi zostało!

Blondyn bez słowa zdjął mi chustę z szyi i wskazał na tatuaż, który tam miałem. Ja nawet o nim nie wiedziałem!

- Jesteś tu od pięciu godzin, zostały ci czterdzieści trzy. - Mruknął i dokładnie opatulił mnie moją chustą. - Czas tu płynie inaczej, więc musimy tego pilnować.

- A tobie ile zostało? - przyjrzałem się jego tatuażom, jednak nie zauważyłem żadnej liczby.

- Mi zostało... - spojrzał na swój nadgarstek - Czterdzieści sześć.

Odetchnąłem z ulgą. Czyli on ma większe szanse...
- Dobra, to chodźmy! Nie mamy czasu! - ruszyłem ścieżką, jednak po kilku krokach światła zgasły.

- Kurwa! - zaklął mój ukochany i rozejrzał się. Chwycił coś z ziemi, po czym podsunął mi pod usta - Pierdolnij tu trochę ognia.

Niepewnie wykonałem jego polecenie. Okazało się, że w dłoni trzymał coś na kształt pochodni, zapalonej przy pomocy mojego ognia.

Ruszyliśmy dalej. Z każdym następnym krokiem czułem, jakbym tracił wszelkie siły, jakie posiadałem. Trzymałem się jak najbliżej blondyna, czując, że bez niego nie dam rady. Stanęliśmy przed pierwszym rozwidleniem, niepewni dalszego kroku. Pomiędzy dwoma tunelami stał posąg, wskazujący obie trasy.
- Którędy mamy iść? - spytałem cicho i prawie od razu usłyszałem odpowiedź, jednak nie był to Bakugo. Spojrzałem na chłopaka przerażony, a on chwycił mnie za rękę. Głos rozbrzmiewał głośnym echem w naszych głowach.
- Trasa po lewej jest szybsza, ale bardzo niebezpieczna. Najpewniej umrzecie, próbując ją przejść. Prawa ścieżka jest długa i brak na niej przeszkód, jednak gdy nią ruszycie, najpewniej zwariujecie i spróbujecie targnąć na swoje życie. Wybierajcie.

Przesmyk, w którym staliśmy, zaczął się kurczyć. Oni chcą nas zgnieść?!

- Którędy idziemy? - spytałem zdezorientowany i wystraszony. Ja nie chcę umierać... Bakugo zamiast mi odpowiedzieć, patrzył na posąg jak zaczarowany.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Ilość słów: 650

Po drugiej stronie //kiribaku /bakushima//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz