Pogadanka, proszę przeczytać.
Mam nadzieję, że wiecie kto i co to jest albinizm, bo tak trochę tu zrobiłam Tae albinosem. Rzecz jasna, trochę zmodyfikuję tę chorobę, by mieć taki obraz jak chciałam.
Jeśli ktoś jest chętny, to niech ktoś rzuci mi okładkę. (BĘDĘ WDZIĘCZNA)
Miałam ochotę napisać to, bo w nocy spać nie mogłam i pomysł wykiełkował. Opowiadanie nie będzie długie i nie będzie dramatyczne, mam nadzieję. I tak, nie wiem kiedy napiszę kontynuację, bo dziś miałam chęć, jutro może mieć nie będę. Papa.
— Noc przed twoimi urodzinami jest bardzo jasna, nie sądzisz?
Głos, który wkradł się do jego uszu był raczej szorstki, miał w sobie nutę szczypiącej zazdrości. Tak, jego babcia zazdrościła mu młodości, jego długich, białych włosów, które teraz splatała mu w warkocz. Jej pomarszczona ręka dokładnie zgarniała zabłąkane pasma, które chciały uciec od białych wstęg, które wplatała w jej dzieło. Obok niej, na miękkiej satynie leżały przyszykowane spiny oraz wspomniane wstęgi, które uśmiechały się do niego z utęsknieniem.
Jeśli miałby być szczery, nienawidził wszystkiego co było związane z urodzinami i bycie przyszłym przywódcą. Nienawidził być czesany, ubierany w te głupie szaty, które ciążyły mu na ramionach, nienawidził słońca i tego, że co roku do Krainy Jabłoni przyjeżdżali z najbliższych królestw inni. Jednym słowem, nienawidził być Kim Taehyungiem, choć nigdy nie powiedział tego na głos. Wszyscy w kółko powtarzali mu, że ma szczęście, ale on miał wrażenie, że los dawno przeklął jego żywot.
Zaczęło się od tego, że urodził zwyczajnie się biały. Jego włosy miały kolor jasnych płatów jabłoni, oczy mieniły się niczym bezchmurne niebo, a skóra wydawać się mogło, że przybrała odcień białej czekolady, której nie znosił. Nienawidził słońca, bo od razu go parzyło, więc był zmuszony używać kremów oraz białego kapelusza, gdy zdecydował się gdziekolwiek wyjść. Jedynie noc, gdzie promienie go nie dosięgały, dostarczała mu jakieś rozrywki. Nienawidził losu za to, że został z babcią, która zazdrościła mu jego urody i ciągle powtarzała, że jego pieprzyk na nosie jest nieznośny, ponieważ on jeden odznaczał się na tle jego twarzy. Dziwne, że on też nie jest biały, pomyślał z przekąsem.
Jego rodzice zginęli, kiedy nie miał nawet roku. Nie pamiętał ich wcale, lecz z malunków, które przetrwały wojnę, mógł jedynie się domyślić, że jego ojciec miał śniadą cerę i platynowe włosy, zazwyczaj zaczesane do tyłu. Nie mógł określić jego urody, bowiem powtarzano mu od małego, że Karina Jabłoni słynęła z piękna. Poza tym, wolał nie oceniać z obrazów, czasem przekłamywały rzeczywistość.
Być może ktoś uznałby go za szaleńca, jednak najbardziej brakowało mu matki. Rzecz jasna, Jabłonie nie dały mu odczuć wielkiej straty. Wszyscy tu byli żyć w harmonii, bez większych uczuć jak złość czy nienawiść. Jednak Taehyung odczuł brak matki. Kiedy jako dzieciak widział, że kobiety krążyły z dziećmi, a on trzymał dłoń swojej babci, która ciągnęła go do świątyni słońca. Czasem myślał, że przeżył tylko po to, by być marionetką w cudzych dłoniach.
Nienawidził tego, że nauczył się chodzić, pisać, czytać czy nawet tego jak rządzić krainą. Nienawidził tego, że stał się takim, jakim najbardziej nie chciał być. Wszyscy jednak powielali prawdy sprzed dwudziestu lat. Wojna się skończyła, masz się z czego cieszyć. Nie musisz prowadzić wojsk, ani wyjeżdżać, by uniknąć kolejnego rozlewu krwi.
Rzecz jasna, Taehyung cieszył się, że wojny dawno nie ma. Jednak powtarzanie tych samych nonsensów od wielu lat, by zagłuszyć jego własne uczucia, działało na niego niczym płachta na byka.
— Nie widzę różnicy, najdroższa babciu — mruknął w odpowiedzi w na jej wcześniejsze pytanie, zerkając pokątnie w lustro.
Za nim siedziała, drobna i starsza kobieta, ubrana w lekkie szarości, które podbijały jej wypławione włosy, które zostały uczesane w koka. Jej twarz wydawać się mogła udręczona, to ona wszak przeżyła krzywy wojny i widziała jak jej dzieci giną. Jej pomarszczona skóra nabrała niezdrowego wyglądu, a usta zaciskała w wąską linijkę. Jej dłonie przeczesywały jego włosy, które prawie już skończyła. Pomimo nitek zazdrości w jej oczach, uwielbiała czesać włosy swojego jedynego wnuka.
— Jak zwykle pesymistycznie nastawiony — podsumowała, zaplatając białą wstęgę na końcu jego włosów. — Jutro kończysz dwadzieścia jeden lat, przejmiesz pieczę nad naszą krainą, a ja będę mogła pójść na należyty spoczynek.
Taehyung zmarszczył brwi. One i brwi jedyne miały nieco ciemniejszy kolor. Wiedział jednak, że babcia nie odpuści sobie całkowicie władzy. Rozumiał ją, bo to ona opiekowała się krainą, kiedy zabrakło tu przywódcy. To ona musiała patrzeć jak ludzie zbierają żniwa wojny, jak budzą się najbrudniejsze uczucia, choćby takie jak chciwość.
— Wydaje mi się babciu, że to nic nie zmieni — powiedział, klękając. Jego kości zagrzechotały, jednak on nic nie powiedział, w końcu odwracając się do niej przodem. — Póki będziesz żyć, będziesz sprawować pieczę nad Jabłoniami.
Jego babcia zmarszczyła brwi, przyglądając mu się uważnie. Jasna twarz przyprószona rumieńcami zmęczenia, błękitne oczy zawierające tajemnice i unikatowy ból, którego nie umiała zrozumieć. Wyglądał niczym potomek słońca, jednak jego dusza miała w sobie zadrę, której nie umiała wyciągnąć przez te wszystkie lata. Nawet rozum jej podpowiadał, że ona też w jakimś stopniu się do tego przyczyniła, ale doświadczenia, które zbierała przez lata nie pozwoliły jej przyznać się do błędu.
Westchnęła ciężko, po czym zamknęła powieki,
— Ta kraina to moje życie, wnuku. Mogę obserwować cię z boku, ale jestem zmęczona i stara, by pełnić funkcję matki dla naszych dzieci. Doszły mnie także słuchy, że moi przyjaciele też położyli kres swoim władzom i ofiarowali swe krainy na dłonie swoich dzieci.
Teahyung zmarszczył czoło. Babcia nigdy nie mówiła mu takich rzeczy, dlatego nie bardzo wiedział jak ma teraz się zachować. Uczyła go twardości, lojalności i proszenia o pomoc, jednak nie nauczyła rozwiązywać tajemnic czy zagadek.
— Nie bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć, najdroższa.
Staruszka uśmiechnęła się mętnie.
— Widzisz, mój drogi, nie będę żyć wiecznie. Kiedyś umrę, a ty zostaniesz sam. Nie mogę wyręczać cię w sprawach krainy, wnuku, bo gdy mnie zabraknie, zje cię świat. Jak będę mogła, to ci pomogę. Musisz wiedzieć, że istnieją inni ludzie, nie tylko my, tu w Krainie Jabłoni. Kiedyś poznasz kogoś, kto zdziwi cię bardziej niż ty sam możesz zdziwić siebie.
Pożegnała go dobrą nocą.
CZYTASZ
Kwiat Jabłoni | taekook
RomanceKiedy wydaje ci się, że jasne oznacza światłość, a ciemność oznacza mrok. taekook, yoonmin, namjin