Miałam połowę rozdziału, ale co tam. Stwierdziłam, że napisanie go od nowa to będzie świetny pomysł :)
Mam nadzieję, że wam się spodoba, powiedzcie mi jedynie czy dobrze wplątuję wątek wzajemnego zainteresowania. Do zobaczenia!
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
[*]
Przy każdym rzucie kamykiem, Taehyung mógł usłyszeć ciche pluskanie. Pogoda dzisiejszego dnia była czysta i świeża — po wczorajszej ulewie powietrze smakowało znacznie lepiej. Pomimo że dochodziła pora obiadowa, a od ranka minęło kilka długich godzin, król Jabłoni nadal czuł suchość policzków i ścieżki wyschniętych łez. Nie miał już nawet z czego płakać, więc siedział nad brzegiem rzeki i rzucał bez celu kamyki. Spokojne fale obijały się o równe brzegi, mocząc przy okazji skrawki jego szat, niemniej jednak nie zwracał na to uwagi. Słońce mieniło się w wodzie, a łagodny wiatr przeczesywał teren wokół delikatnymi pasmami. Tak, pogoda była piękna.
Kraina nadal była pogrążona w żałobie, jednak ludzie zaczynali wykonywać swoje prace. Pozwolono Taehyungowi na swobodę, bowiem on miał teraz największe prawo do żalu. Dlatego więc powierzył swoje codziennie obowiązki radzie, a sam poświęcił się samotności. Wprawdzie, gdy dzisiejszego ranka się obudził przez myśl przeszło mu, że musi się ogarnąć w miarę własnych możliwości.
Wpatrywał się obojętnie w dzikie stokrotki, które wesoło się kołysały przy brzegu rzeki. Czuł jak przygniata swoje włosy i boleśnie je ciągnie, ponieważ na nich siedział (nie miał siły ich wiązać, służba na jego polecenie nie obsługiwała go tego ranka jak miała to w zwyczaju), a mimo tego nie miał ochoty ich uwalniać spod swojego ciężaru. Czuł się zwyczajnie pusty, a ból świdrował dziurę w jego brzuchu długimi, nieznośnymi falami. Mimo że nic nie jadł, miał mdłości i najchętniej nie obudziłby się wcale. Z pod całego ciężaru, który spadł na niego wraz ze śmiercią babci, kiełkowała jednak myśl, że nie może załamywać się wieczność. Był władcą. Jabłonie nie mogły zostać teraz same, musiał pozbierać się w miarę możliwości i oswoić się z bólem, który w ostatnich dniach królował w jego emocjach. Wcale nie było to łatwe, zabrakło w jego życiu ważniej osoby, która prowadziła go przez całe życie i nie mógł pogodzić się z myślą, że już jej nie miał. Nie miał również odwagi, by wejść do jej sypialni i ostatecznie ją pożegnać. Na to przyjdzie czas, pomyślał gorzko.
Z kolejnym podmuchem, który był już nieco chłodniejszy, wyczuł tuż za sobą obecność. Z trudem spojrzał nań przez swoje ramię, przez co jego oczy zarejestrowały wysoką postać, która gościła w jego myślach przez ostatnie dni.
Jungkook stał chwilę za nim, wyłapując jego spojrzenie; na twarzy miał cień zmęczenia i żalu, niemniej starał się tego nie pokazywać — przynajmniej tak odebrał to Taehyung. Król Jabłoni uśmiechnął się do niego blado, po czym wyciągnął dłoń i poklepał obok siebie miejsce; pod palcami wyczuł miękkość młodej trawy i spontaniczną woń opadniętych płatków przeróżnych kwiatów.