14 kwietnia
To definitywnie nie był dzień Hyunjina. Może to wina przeplotnej natury kwietnia, a może pechowość czternastki, którą ta odziedziczyła po trzynastce. Cokolwiek by to nie było, na celu wyraźnie miało doprowadzenie chłopaka na skraj jego wytrzymałości.
Początek prezentował się skromnie. Zwykłe zaspanie szatyna, oczywiście nic wielkiego, w końcu młodzieniec nawet nie próbował kłopotać się z pośpiechem, kiedy to na ekranie telefonu spostrzegł dumnie widniącą ósemkę i towarzyszące jej dwie trójki. Cyfry te przecież znaczyły jedno: ostatni poranny autobus kierujący się w stronę szkolnej placówki Hyunjina dawno już wyjechał ze swojej zajezdni i z pewnością było już mu bliżej niż dalej do zakończenia trasy.
Z "przyjazną" wizją kilkunasto kilometrowego spaceru szatyn swe leniwe kroki, poprzedzone ślimaczym wstawaniem z łóżka, pokierował w stronę łazienki, w której czekał na niego, o zgrozo, mrożący krew w żyłach zimny prysznic. Oszczędność to zaprawdę szlachetna cecha, ale może niekoniecznie mile widziana u własnej matki, kiedy ta przykręca kurek z ciepłą wodą, aby ocalić rodzinny budżet przed "powodzią".
Gdyby tego oczywiście było mało, to w czekoladowych kulkach szatyna zalęgły się mole, których larwy skrupulatnie przeczesywały dno tekturowego pudełka. W ramach informacji widok takich owadowych eskapad definitywnie nie zaliczał się do apetycznych, a ponadto przyprawiał o nadmierne odruchy wymiotne, większe od tych po piątkowych nocowaniach u Yanga. A zaznaczyć należy, że ze względu na nadmiar pianek i cukrowych żelek nie należały one do najłagodniejszych.
Po tak miło przebytym śniadanku Hyunjin zaprzysiągł sobie, że już nigdy więcej nie tknie płatek na mleku. Tego nadmiaru białka, który wylądował w ustach chłopaka wskutek nieumiarkowanego pośpiechu, a także niezwyczajowej nieuwagi, nie dało się już nigdy zapomnieć. Samo wspomnienie będzie budziło w szatynie dreszcze aż do wczesnej amnezji. I oj bogowie, oby ta szybko nastąpiła, bo dzięki niej oprócz larw w żołądku Hwang mógłby zapomnieć również dzisiejszy test z matematyki.
Tak, matematyka. Królowa nauk. Przedmiot bogów. Wisienka na torcie. Wykładana bez przerwy, nieustannie i przy okazji niezrozumiale. Dla Hyunjina dziedzina składająca się z setki cyfr, kropek oraz kresek poukładanych w bezsensowny ciąg. Czy była do czegoś potrzebna? Tak. Do liczenia pieniędzy, czego przeciętny człowiek nauczyć się powinien w pierwszej klasie. W kolejnych latach matematyka w oczach szatyna stawała się tak samo potrzebna, jak... jak..., chłopak nie był w stanie odszukać właściwego porównania. Mimo to nie przekonywał się do przedmiotu, wręcz przeciwnie dalej przystawał przy swoim. Jeśli już czegoś planowali go tutaj uczyć, to może chociaż znaleźliby w tym miejsce na lekcję czy dwie z odczytywania godziny na zegarze, którego nikt nie uczył, a każdy (a przynajmniej połowa ludzkości) potrzebował.
Wracając jednak do feralnego testu. Zaczęło się niepozornie. "Dzień dobry" "Dzień dobry" "Jak samopoczucie?" "Pogoda jak pod psem" "Co to za karetka przed uczelnią?" "Jak weekend" "Korki były" "Przepraszam za spóźnienie" oraz kilka innych cytatów z codziennej wymiany uprzejmości. Do tego parę niewinnych uśmiechów. Nadzwyczajny spokój, choć nie będący zupełną ciszą, co eliminowało go z listy podejrzanych. Na dobitek do podpicia pospolitości lekcji, dochodziły odgłosy nucenia nieznanej Hyunjinowi z tytułu piosenki, którą ten miał tę przyjemną nieprzyjemność słuchać przy oglądaniu jednej z reklam kosmetyków do skóry, w oczekiwaniu na nowy odcinek tandetnej dramy. Czy Kim oświadczy się Lee? Czy jego ojciec przeżyje wypadek samochodowy? Czy Lee rozpozna w Choi swoją zaginioną siostrę? I kto podłożył ogień w domu państwa Gim? Zawzięte przemyślenia Hyunjina przerwało szeleszczenie bliżej niezidentyfikowanego obiektu. Kartka? Ale pusta. Czemu? Co to jest i czemu to miało służyć? Chłopak bez bicia przyznawał się do swej głupoty w nieświadomości. Z podobną sytuacją nie miał nigdy do czynienia, no może kilka razy, ale w sumie już sobie tego nie przypomina i niekoniecznie chce. Przełknął głośno ślinę i swój zagubiony wzrok skierował w stronę jedynego przyjaciela.
CZYTASZ
Keep in Touch || Changjin
RomanceChangbin to jeden z tych chłopaków z bilbordu, których mijasz na ulicy, idąc do miejskiego fast foodu po ciężkim dniu w szkole. Jak to mawiają idiota, który miał szczęście i przez niesprawiedliwość życia stał się idolem sławnym na cały kraj. Jedni g...