Harry nie miał zielonego pojęcia, co oznacza dziwne słowo wypowiedziane przez Fokstera. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Niewzruszony, stał z różdżką wycelowaną prosto w pierś dyrektora. Hermiona, jak można się było spodziewać, doskonale wiedziała kim jest seneszal.
— Jesteś członkiem Rady Starszych? — spytała chłodnym tonem. — Jednym z pięciu zastępców Wielkiego Mistrza? — na twarzy Fokstera pojawiło się wyraźne zadowolenie. — Chyba domyślam się, której cnoty strzeżesz. Byłeś wyjątkowo zdeterminowany, żeby odnaleźć horkruksa Slytherina.
— Widzę, że szlama odrobiła lekcje — zakpił Fokster, a Harry zrobił krok w jego stronę, groźnie zaciskając palce na różdżce. — Domyślam się, że Dział Ksiąg Zakazanych okazał się dla was bardzo pomocny?
— Tak się składa, że dużo więcej dowiedzieliśmy się z Historii Hogwartu — odpowiedział natychmiast Harry. — Ale mamy już jasność, dlaczego utrudniałeś nauczycielom dostęp do tego działu biblioteki. Od samego początku robiłeś wszystko, żeby utrudnić mi śledztwo.
Fokster zaśmiał się ponuro.
— Wszyscy wiedzą, że nigdy za sobą nie przepadaliśmy, Potter — stwierdził z rozbawieniem. — To było bardzo wygodne. Wszystkie moje decyzje utrudniające ci pracę mogłem tłumaczyć naszą wzajemną niechęcią. Choć, o ile mi wiadomo, bez tej szlamy i tak byś daleko nie zaszedł. Harry zacisnął zęby. Z końca jego różdżki wystrzeliły czerwone iskry.
— Jeśli jeszcze raz nazwiesz Hermionę szlamą, odczujesz mój gniew na każdym calu swojego nędznego ciała! — warknął, unosząc nieznacznie różdżkę. Hermiona obdarzyła go pełnym wdzięczności spojrzeniem, po czym z kamiennym wyrazem twarzy zwróciła się do Fokstera.
— Wiemy, że Tom Riddle odnalazł horkruksa Slytherina — stwierdziła pełnym niechęci głosem. — Wiemy też, że ukrył go w Komnacie Tajemnic wiele lat temu. Dlatego potrzebujecie kogoś znającego mowę węży.
— Zdemaskowaliśmy też Monaghana — dodał lodowatym tonem Harry. — Nie uda mu się porwać wnuka Voldemorta. Już szukają go aurorzy.
Fokster ponownie ponuro się zaśmiał. Przeszedł się spokojnie po gabinecie, gładząc swoją siwą brodę. Sprawiał wrażenie dziwnie spokojnego. Harry i Hermiona w napięciu obserwowali każdy jego ruch.
— Obawiam się, że aurorzy będą mieć dziś ciekawsze zajęcie — stwierdził jadowicie po chwili. — Poza tym, skoro Monaghan przez tyle miesięcy robił cię w balona Potter, jestem przekonany że bez trudu poradzi sobie z kilkoma osiłkami Ministerstwa Magii. Ewidentnie go nie doceniacie.
— To on zabił profesora Flitwicka! — zawołała ze złością Hermiona.
— Zgadza się — potwierdził Fokster, takim tonem jakby rozmawiał o pogodzie. — Ten obrzydliwy mieszaniec od samego początku wchodził Seanowi w drogę. W końcu nakrył go na próbie włamania do tego gabinetu. Dlatego Flitwick musiał rozstać się z tym światem.
Harry poczuł falę wściekłości przepełniającą jego serce.
— Chcieliście ukraść kolekcję wspomnień Dumbledore'a — syknął. — Szukaliście informacji o Voldemorcie. Zastanawiało was, skąd młody Tom Riddle dowiedział się o horkruksach.
— Obserwowaliśmy Toma od wielu lat — odrzekł spokojnie Fokster. — Jego wyczyny były bardzo zaskakujące. Wielokrotnie mu kibicowaliśmy. W każdym razie, domyślaliśmy się, że mógł odnaleźć horkruksa naszego Wielkiego Mistrza.
— Wykorzystaliście McGonagall! — wycedził Harry. — A kiedy okazała się zbędna, nakłoniliście Radę Nadzorczą do jej usunięcia!
— Minerwa była bardzo cennym źródłem informacji — zakpił Fokster. — Od samego początku dała się podejść Monaghanowi. Sean wykorzystał fakt, że kiedyś przez chwilę byli parą i z łatwością nawiązał z nią ponownie romans. Mówiła mu dosłownie o wszystkim. Stara naiwniaczka!
— Licz się ze słowami, Fokster! — warknął Harry.
— To podłe wykorzystywać czyjąś miłość w tak okrutny i bezwzględny sposób! — oburzyła się Hermiona, a Fokster parsknął śmiechem.
— Dokąd się właściwie wybierałeś?! — spytał dociekliwie Harry.— Kiedy tu weszliśmy, zbierałeś się do wyjścia.
Na twarzy Fokstera pojawił się drwiący uśmieszek.
— Och, to bez znaczenia — odrzekł z ironią. — To i tak jeszcze nie pora.
— Co masz na myśli?! — syknął Harry.
— Dowiesz się wkrótce, Potter — stwierdził z rozbawieniem Fokster. Harry i Hermiona wymienili krótkie, zaniepokojone spojrzenia.
— Dlaczego zdecydowałeś się zająć posadę McGonagall? — spytała z naciskiem Hermiona. — Chodziło o dostęp do myślodsiewni? Dzięki niej mogliście przejrzeć skradzione wspomnienia?
Fokster przez chwilę wpatrywał się w nią przenikliwym spojrzeniem. Zupełnie jakby próbował wedrzeć się do jej umysłu przy użyciu legilimencji.
— Kiedy pozbyliśmy się McGonagall — zaczął spokojnym tonem — i zostałem dyrektorem, wszystkie obrazy w tym gabinecie były na moje rozkazy.
Harry natychmiast spojrzał na portret Albusa Dumbledore'a, który wciąż ukrywał się za biurkiem. Teraz zrozumiał, dlaczego dawny dyrektor tak dziwnie się zachowywał podczas ostatniej rozmowy.
— Zakazałem moim poprzednikom informować kogokolwiek o wszystkim, co tutaj usłyszą, albo co będzie dotyczyło Bractwa Czarnej Gwiazdy — wyjaśnił Fokster.
— Portret Dumbledore'a stanowił dla ciebie niezgłębione źródło informacji! — wykrzyknął ze złością Harry. — Tak dowiedziałeś się o historii Anturii Walde. Jej syn mógł być wężousty. Istniała na to spora szansa, a tylko tego wam brakowało! Jedynie to was wciąż powstrzymywało!
— Dumbledore posiadał za życia nieocenioną wiedzę o Voldemorcie. Przez lata nauczał o tym swój portret. Wpompował w niego bardzo wiele informacji — stwierdził ironicznie Fokster.
— Dzięki temu portret opowiedział mi wszystko o Voldemorcie. To zaskakujące, że nastoletni chłopiec odnalazł gabinet Salazara Slytherina. Gabinet, którego lokalizacji nie znali nawet pozostali założyciele Hogwartu!
— Voldemort był w tym gabinecie?! — zdumiała się Hermiona, wyraźnie zaintrygowana.
— Zgadza się. Właśnie tam odnalazł Pentakl Wężoustych — odrzekł Fokster, a Harry i Hermiona obdarzyli go pytającymi spojrzeniami, więc szybko wyjaśnił: — Medalion, który widzieliście zapewne na rycinie przedstawiającej Salazara Slytherina w Historii Hogwartu.
— Więc horkruksem jest medalion!— zawołał Harry.
— Chwileczkę. Przecież Voldemort skradł medalion Slytherina i zrobił z niego własnego horkruksa — stwierdziła sceptycznie Hermiona. — Chcesz powiedzieć, że Slytherin miał jeszcze jakiś inny?
Fokster potwierdził kiwnięciem głowy.
— Medalion, który był w posiadaniu Gauntów to prezent. Slytherin otrzymał go od kogoś, kogo nigdy nie cenił — stwierdził z przekonaniem. — Ani razu go nie założył. Nigdy go przy sobie nie nosił. Natomiast Pentakl Wężoustych to nie byle jaki medalion. Jest wykonany z prastarego dębu, który rósł w tym miejscu zanim został wybudowany Hogwart. Niewykluczone, że posiadał jakieś cenne właściwości magiczne.
— Zakładam, że w gabinecie Slytherina Tom Riddle znalazł wskazówki jak stworzyć własnego horkruksa — stwierdził chłodno Harry i nagle przypomniał sobie o włamaniu do Departamentu Tajemnic sprzed kilku miesięcy. — Dlatego szukaliście jakiś wskazówek w jego dzienniku! — zawołał czując, że wszystko zaczyna układać się w logiczną całość. — Liczyliście, że będą w nim prywatne zapiski Voldemorta! Kiedy okazało się, że dziennik jest pusty, odszukaliście śmierciożercę, który go przez lata przechowywał!
— Lucjusz Malfoy okazał się jednak równie nieprzydatny jak sam dziennik Riddle'a — odrzekł cierpko Fokster. — Był przekonany, że Albus Dumbledore wie bardzo dużo o horkruksach Voldemorta. To jedyna cenna myśl jaką znalazłem w jego głowie zanim...
— Go zabiłeś!— dokończyła z odrazą Hermiona.
— Zrobiłem mu przysługę — stwierdził Fokster. — Stanowił ujmę dla czarodziejów czystej krwi. Był żałosnym i nędznym tchórzem, który ukrywał się w dziczy pod postacią starca.
Harry miał już o coś zapytać, kiedy niespodziewanie wszystkie ściany, kamienna posadzka i sklepienie gabinetu zatrzęsły się z taką siłą, że jeden ze stolików na pajęczej nodze przewrócił się. Liczne drobiazgi zgromadzone w gabinecie z łoskotem pospadały na podłogę. Na zewnątrz rozległ się jakiś mrożący krew w żyłach przeciągły ryk, któremu zawtórowały kolejne. Harry spojrzał w okno i dostrzegł jak coś wielkiego z olbrzymią prędkością przelatuje obok wieży. Hermiona natychmiast podbiegła do okna, żeby zobaczyć co się dzieje.
— Smoki! — zawołała. — Smoki atakują zamek!
Harry spojrzał pospiesznie na Fokstera. Na jego twarzy malowała się mściwa satysfakcja i zadowolenie.
— Więc po to zakładaliście nielegalne hodowle! — zawołała Hermiona.
— Miło mi się z wami rozmawiało — odrzekł jadowicie Fokster.— Ale na mnie już pora.
Kiedy tylko to powiedział, tuż przy wyjściu spod peleryny-niewidki niespodzianie wynurzył się wysoki i szczupły młodzieniec ubrany w szaty Ślizgona. Jego różdżka była wycelowana prosto w głowę Harry'ego.
— Expulso!
Czerwony promień walnął w Harry'ego z impetem. Nastąpiła eksplozja, która odrzuciła jego i Hermionę daleko do tyłu. Poczuł jak uderza głową w coś twardego i ostrego. Niewyraźnie, jakby przez mgłę zobaczył, jak Fokster i Ślizgon uciekają. Nagle wszystko się rozmyło. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i zemdlał.
Kiedy odzyskał przytomność, zobaczył nad sobą zakrwawioną twarz Hermiony. Była blada i roztrzęsiona. Miała potargane włosy. Odetchnęła z ulgą, gdy otworzył oczy.
— Zdrowo walnąłeś w biurko — powiedziała z niepokojem. — Zastanawiałam się, czy nie wezwać pani Pomfrey.
Gabinet ponownie się zatrząsł. Z błoni wokół zamku zaczęły dochodzić odgłosy walk. Krzyki, wybuchy i przerażające ryki smoków przelatujących co chwilę obok wieży, w której znajdował się gabinet dyrektora.
— Nie możemy marnować czasu! — zawołał Harry, błyskawicznie podnosząc się z podłogi i chwytając swoją różdżkę. — Oni pobiegli do Komnaty Tajemnic! Monaghan musiał dopaść wnuka Voldemorta! Dlatego rozpoczęli atak!
Gabinet ponownie zadrżał. Ze ścian pospadało kilka portretów dawnych dyrektorów. Hermiona zadygotała. Harry złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
— A co z Kingsleyem?! — zawołała roztrzęsionym głosem. — Nie możemy go tak zostawić!
— Później będziemy się o to martwić! — burknął Harry. — Nie możemy marnować czasu!
Pędem pokonali kręte schody i wyskoczyli na korytarz. Przez wysokie podłużne okna zobaczyli, przelatujące i ziejące na wszystkie strony ogniem, smoki. Harry dostrzegł, że jeden z nich jest bardzo podobny do rogogona węgierskiego. Ruszyli biegiem wzdłuż korytarza, a kiedy minęli jego załamanie, tuż za nimi nastąpiła ogłuszająca eksplozja. Spojrzeli za siebie i zobaczyli jak sklepienie zawala się na podłogę, zagradzając gruzem dojście do gabinetu dyrektora. Nie ociągając się, ani chwili dłużej pobiegli korytarzem, mijając kilka pustych klas i posąg Honorii Nutcombe, założycielki Stowarzyszenia Reformowania Wiedźm.
Gdy minęli zakręt, zza rogu wyłonił się obraz pola bitwy. Korytarz był przegrodzony warstwą gruzu. Ron, Ted Lupin i Neville stali po jednej stronie barykady, dzielnie walcząc z jakimiś czarodziejami w czarnych długich szatach, stojącymi tuż przy wejściu do łazienki Jęczącej Marty. Trwała ostra wymiana zaklęć, które ścinały powietrze jedno po drugim. Mało brakowało, a jakaś klątwa trafiłaby Neville'a prosto w głowę. Na szczęście w ostatniej chwili Harry rzucił się w jego stronę i pociągnął go na posadzkę.
— Dzięki! — zawołał zaskoczony Neville. — Zaraz mu za to odpłacę!
Hermiona przykucnęła za gruzem i dołączyła do walki.
— Co ty tu robisz?! — warknął na jej widok Ron. — Tu jest niebezpiecznie!
Hermiona już miała mu coś odpyskować, ale Harry natychmiast szarpnął Rona w swoją stronę i skryli się za kupą gruzu.
— Jaka jest sytuacja, Ron?!— zapytał roztrzęsionym głosem.
— Hogwart jest oblężony! — odrzekł z desperacją Ron. — Aurorzy wciąż przybywają, ale dostajemy łupnia! Przeciwników jest więcej! Niektórzy byli tu od rana! Udawali członków delegacji!
— A co z uczniami?! — zapytał Harry, myśląc głównie o swoich synach.— Czy uczniowie są bezpieczni?!
— Slughorn zgromadził wszystkich w Wielkiej Sali! — zawołał Neville, wciąż waląc zaklęciami w przeciwników. — Rzucił zaklęcia ochronne, żeby nikt się tam nie dostał z zewnątrz!
— Widzieliśmy Ślizgonów, którzy walczyli po ich stronie, Harry! — zawołał Ron.— Atakowali nas i innych aurorów!
— Większość to uczestnicy Klubu Pojedynków! — dodał Neville, waląc nieprzerwanie zaklęciami w przeciwników.
— To już wiemy dlaczego Monaghan go otworzył — odpowiedział ponuro Harry. — Przygotowywał młode pokolenie zwolenników Bractwa do walki!
Jedno z zaklęć musnęło Teda w głowę. Chłopak upadł na kamienną posadzkę obficie krwawiąc. Harry natychmiast przeczołgał się do niego, czując jak żołądek wywraca mu się na lewą stronę. Wciąż miał w pamięci to, co spotkało rodziców Teda. Nie mógł pozwolić, by jego chrześniak podzielił ich los.
— Płomyk, do mnie! — zawołał donośnie i w tej samej chwili tuż obok Harry'ego zmaterializowała się kula ognia, z której wyłonił się feniks. Harry nic więcej nie musiał mówić. Ognisty ptak zagęgał i pochylił się nad Tedem. Kilka kropel jego łez opadło na ranę, która w okamgnieniu zabliźniła się. Ted otworzył oczy. Harry odetchnął z ulgą.
— Musimy szybko dostać się do Komnaty Tajemnic! — zawołał.
— OPPUNGO! — krzyknęła Hermiona, a stado małych, irytujących ptaszków pofrunęło w kierunku przeciwników i zaczęło ich dziobać po głowie i po całym ciele. Ci, zamiast walczyć zaczęli opędzać się od natrętów. — TERAZ!— zawył Neville.
— DRĘTWOTA! — wrzasnęli równocześnie Harry, Ron i Hermiona. Zaklęcie o potrójnej mocy walnęło w przeciwników z taką siłą, że aż odrzuciło ich do tyłu. Ron podbiegł do nich, aby upewnić się, że są nieszkodliwi. Kiedy przekonał się, że stracili przytomność, przywołał do siebie pozostałych.
— Monaghan uprowadził Henry'ego Walde'a — stwierdził sucho Neville. — Oszołomił mnie, gdy tylko wskazałem mu chłopaka.
— Niestety, spóźniłem się — westchnął Ron.
— Chcieliśmy im przeszkodzić w dotarciu do łazienki Jęczącej Marty — dodał Neville. — Kiedy tu przybiegliśmy, tych trzech już pilnowało wejścia.
— Od dawna to przygotowywali — stwierdził sucho Harry. — Czas działa na naszą niekorzyść. Musimy szybko dostać się do Komnaty Tajemnic!
Ledwie zdołał to powiedzieć, a zza rogu wyłonili się kolejni przeciwnicy.
— Osłaniajcie nas! — zawołał Harry, ciągnąc za sobą Hermionę.
— Tylko uważajcie na siebie! — krzyknął desperackim głosem Ron, spoglądając z niepokojem na żonę, której wzrok na krótką chwilę spotkał się z jego spojrzeniem. Harry pospiesznie wbiegł do toalety. Wciąż trzymał w pogotowiu różdżkę. Towarzyszył mu Płomyk, który leciał koło swojego pana i nerwowo trzepotał skrzydłami. Tuż za nim wpadła Hermiona, kurczowo chwytając się jego ręki. W toalecie nie było nikogo innego.
— Na szczęście, Jęcząca Marta wybrała się na spacer po zamku — westchnął Harry, w napięciu rozglądając się po zniszczonej ubikacji. Na posadzce, jak zawsze, rozciągały się rozległe kałuże. Pod ścianą leżało kilka rozbitych umywalek. Okna były powybijane. Do środka wpadały przez nie ostatnie promienie zachodzącego słońca. W miejscu, w którym ukryte było wejście do Komnaty Tajemnic teraz znajdował się wylot olbrzymiej rury.
— Fokster i Monaghan już są na dole — szepnęła Hermiona.
— Panie przodem — stwierdził ironicznie Harry, wskazując na czarną otchłań w posadzce.— Nie martw się. Będę tuż za tobą.
Hermiona pobladła. Usiadła na krawędzi, włożyła nogi do rury i momentalnie zniknęła mu z oczu. Harry szybko wskoczył za nią. Już po chwili z mokrym plaśnięciem wypadł z plątaniny rur na dno ciemnego tunelu, uderzając w Hermionę, która dopiero co zdołała się podnieść na równe nogi. W tym samym momencie Płomyk z gracją wyleciał z rury i usiadł Harry'emu na ramieniu.
— Lumos! — mruknął Harry do swojej różdżki, a ta natychmiast zapłonęła bladym światłem, ukazując mokrą posadzkę.
— Mam nadzieję, że nie zdołali jeszcze dotrzeć do horkruksa! — pisnęła Hermiona, kiedy minęli fragment tunelu wysłany kośćmi małych zwierząt i dotarli do miejsca, w którym przed laty zarwał się sufit. Gruz był odrzucony na bok. Można było teraz swobodnie przejść dalej.
— Przynajmniej oczyścili nam drogę — stwierdził sucho Harry, próbując zapanować nad drżeniem rąk. On także obawiał się, że mogą przybyć za późno.
Szli ciemnym tunelem, który wciąż zmieniał kierunek. Milczeli. W pewnym momencie z ciemności zaczął wyłaniać się solidny mur, pośrodku którego znajdowała się sporej wielkości szczelina. Po jej bokach wyrzeźbione były dwa węże z oczami z wielkich, połyskujących szmaragdów. Tuż przy niej, na wilgotnej podłodze, leżały nieruchomo dwa ciała. Harry od razu pomyślał, że może to być podstęp. Wyciągnął przed siebie różdżkę i ostrożnym krokiem podszedł do nich na odległość kilkudziesięciu cali. Światło z różdżki rozjaśniło twarze nieprzytomnych.
— Rose! — zawołał przerażony i natychmiast przykucnął przy pierwszym z ciał, żeby upewnić się, czy czarownica żyje. Dostrzegł, że ma rozbitą głowę. Hermiona tym czasem przykucnęła przy drugim ciele. Był to kilkunastoletni chłopiec o gęstych kręconych włosach.
— Na szczęście żyje! — zawołał uradowany Harry, kiedy upewnił się, że Rose oddycha miarowo.
— Chłopiec miał mniej szczęścia — stwierdziła ponuro Hermiona, powstając na równe nogi. — Zabili go. Widocznie nie był im dłużej potrzebny.
— Płomyk! — zawołał Harry, a feniks sfrunął na posadzkę tuż obok Rose. Pochylił głowę, a kilka kropel jego łez nawilżyło ranę na jej czole. Rozcięcie zrosło się natychmiast, nie pozostawiając śladu. Rose otworzyła oczy. Na widok Harry'ego nerwowo cofnęła się do tyłu, szukając na oślep swojej różdżki.
— Spokojnie, Rose! — zawołał Harry. — Jesteś już bezpieczna.
— Jak zginął ten chłopiec? — spytała roztrzęsionym głosem Hermiona. Rose przez chwilę sprawiała wrażenie otumanionej.
— Och, to było straszne! — zawołała, zakrywając sobie usta dłońmi. — Widziałam, jak dyrektor i Sean Monaghan prowadzą trzech chłopców do łazienki dla dziewcząt. Bardzo mnie to zdziwiło! Postanowiłam pójść za nimi i zobaczyć o co chodzi. Tak dotarłam aż tutaj!
— Mówisz, że prowadzili trzech chłopców? — zdziwił się Harry.— Dlaczego więc zabili tylko jednego?
— Nie mam pojęcia — odpowiedziała Rose, łkając. — Próbowałam ich powstrzymać! Chciałam ocalić tego chłopca, ale Fokster mnie oszołomił! Chyba nie mógł mnie zabić!
— Dwaj pozostali chłopcy, wciąż są z nimi? — spytała napiętym głosem Hermiona. Rose popatrzyła na Harry'ego i jęknęła przeraźliwie, jakby nagle coś sobie przypomniała.
— Harry! — zawołała zrozpaczonym głosem. — Oni mają twojego syna! Oni uprowadzili Albusa!
CZYTASZ
HARRY POTTER i PENTAKL WĘŻOUSTYCH
FanfictionPierwszy tom trylogii Bractwa Czarnej Gwiazdy, w którym Harry Potter jako dojrzały czarodziej powraca po latach do Hogwartu, żeby rozwikłać tajemnicę zagadkowej śmierci jednego z dobrze znanych profesorów Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Przypadkowo o...