Epilog

227 18 2
                                    

Magnus leżał w łóżku w tragicznym stanie. Nawet Prezes Miau nie chciał przebywać z nim w jednym pokoju. Otarł mokre policzki o kołdrę. Przytulił miśka, którego dostał od Aleca. Patrzył na ich wspólne zdjęcie i czuł pustkę. Nie chciał żyć bez niego. Jego telefon ciągle dzwonił. Zirytowany w końcu sięgnął po urządzenie. Spojrzał na wyświetlacz - dzwoniła Maia, żona jednego z kolegów Aleca z oddziału. Westchnął zirytowany i odebrał.

- Słucham? - powiedział cicho.
- W końcu odebrałeś. Ile można do ciebie dzwonić? Dostałam wiadomość, że chłopcy jutro wracają. O jedenastej mają być na lotnisku - powiedziała szybko kobieta.
- O mój boże, to cudownie. Dziękuję, że zadzwoniłaś. Kocham cię. - Magnus nie mógł uwierzyć.

- Do zobaczenia - zaśmiała się Maia.

Mag wstał szybko z łóżka, zaczął skakać i krzyczeć z radości. Pobiegł do łazienki i wziął szybki prysznic. Ubrał na siebie pierwsze ubrania z brzegu i wybiegł z domu. Prezes Miau spojrzał na niego dziwnie i wygodniej ułożył się na ciepłym parapecie. Magnus wbiegł na czwarte piętro na którym mieszkała Izzy. Zaczął pukać do drzwi. Nerwowo poruszał nogą. Kiedy czarnowłosa otworzyła drzwi, szybko pocałował jej brzuch i wepchnął się do środka.

- Co się dzieje, Mag? - Izabel gładziła swój duży brzuch.
- Jutro przyjeżdżają. Mój groszek do mnie wraca! - Magnus pisał radośnie.
- Magnus, słonko, a jak go tam nie będzie? - zapytała niepewnie dziewczyna.
- Czuję to. Czuję, że on do nas wróci, Izzy - powiedział niepewnie.
- O której ma być? - zaśmiała się.
- Dziękuję, groszku. - zielonooki mocno przytulił do siebie dziewczynę.

***

Magnus posprzątał całe mieszkanie. Na stole wylądowały ulubione kwiaty Aleca. Wszystko musiało być idealne na przybycie jego ukochanego. Na łóżku położył pudełko z prezentem dla czarnowłosego. Przejechał palcami po pudełku, westchnął i usiadł na łóżku. Zakrył swoją twarz dłońmi. A co jeśli Izzy miała rację i nie ma go w tym samolocie?

Nie myśl o tym, wróci do mnie, obiecał mi, że wróci.

Otworzył pudełko i zobaczył łuk o którym tak marzył czarnowłosy. Przejechał po nim opuszkami palców. Przygryzł wargę i zamykając wieczko, wstał. Spojrzał na siebie w lustrze.

- Przyleci tym samolotem. A później przez tydzień będziecie się przytulać i ani się waż myśleć inaczej. - spojrzał pewnie w swoje odbicie. - Kogo ja próbuję oszukać? Nic już nie będzie takie same.

                              ***

- Izzy, słoneczko, naprawdę nie powinnaś zakładać tak wysokich butów. Może ci to zaszkodzić. - Simon gładził jej udo w czasie jazdy.
- Będę chodziła w czym tylko zapragnę i nikt mnie nie powstrzyma. Więc przestań marudzić, bo spędzisz noc na kanapie. - fukneła ciężarna.

Magnus uśmiechnął się nikle na ich kłótnie. Nigdy nie przyzna się do tego Alecowi, ale uważa ich za słodką parę. Nie pozwolili mu przyjechać tu samemu mimo tego, że Izzy do porodu brakowało naprawdę niewiele. Nie zostawili go z tym samego. Cieszył się, że jego ukochany wracał, ale także się bał. To mało powiedziane - był przerażony. Nie wiedział czy zobaczy twarz człowieka, którego kocha ponad wszystko. Nie chciał nawet myśleć co będzie jeśli nie zobaczy go na tym lotnisku. Nie przeżyje ani jednego dnia dłużej bez niego. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył iż stoją już na parkingu. Ocknął się, kiedy Izzy ułożyła dłoń na jego ramieniu.

- Będzie dobrze. - uśmiechnęła się do niego.
- Boję się, pączusiu. - Magnus przejechał dłonią po swoich włosach.
- Damy sobie radę. - przeczochrała jego włosy na co fuknął. - Chodź, chyba nie chcemy przegapić lądowania?

Wróć do mnie || Malec  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz