ADDISON WATTS
Szybko usiadłam w ławce obok Bree żebym nie musiała siedzieć z Zedem. Widziałam go dzisiaj rano, ale chyba nie ma zamiaru przyjść do szkoły co w sumie nie było by takie złe. Pewnie teraz siedzi przy stole i rozmawia ze swoją mamusią. W końcu tyle czasu się nie widzieli.
- Zed Necrodopolis? - nauczyciel podniósł wzrok znad dziennika. Już chciałam powiedzieć, że jest nieobecny, ale zielonowłosy wparował do klasy.
- Jestem? - uśmiechnął się w stronę nauczyciela i odwrócił się. Spojrzał prosto na mnie co dla reszty uczniów nie było czymś niezwykłym. W końcu ja i Zed jesteśmy parą. W sensie trudno im to zaakceptować, ale dają radę. Wiele osób idzie w nasze ślady. Na przykład Bree i Bonzo. Są szczęśliwą parą, a ja...
- Panno Watts? Ja wiem, że ukochany wszedł do klasy, ale nie musi pani ciągle o nim myśleć. - podniosłam wzrok znad podręcznika i zobaczyłam, że cała klasa się na mnie gapi. O jejku.
- Przepraszam panie profesorze. To już się więcej nie powtórzy. - powiedziałam cicho, ale pewnie. Nauczyciel pokiwał głową i wrócił do pisania czegoś na tablicy. Tymczasem Zed odwrócił się w moją stronę.
- Fajnie to tak ludzi śledzić? - spytał szeptem, przez co Bree zwolniła tempo przepisywania co znaczyło, że podsłuchuje.
- Nie śledziłam. - odparłam na swoją obronę. - Chciałam iść z tobą do szkoły, ale ciebie nie było w domu, więc ruszyłam w stronę...
- Moi drodzy. Cieszcie się i nie stresujcie. Oto znalazłem osoby chętne do pytania. - ja i Zed szybko spojrzeliśmy w stronę tablicy. Nauczyciel patrzył prosto na nas. Wiedziałam, że mamy przerąbane.
°°°
Po zakończonych zajęciach udałam się w stronę szatni. Nie spodziewałam się tam Wyatta. Siedział na ławce i i grzebał w plecaku. Stanęłam w drzwiach i ruszyłam w kierunku mojej szafki. Otworzyłam drzwiczki i ukazały mi się zdjęcia moje i Zeda. Zabrałam strój cheerleaderki i ruszyłam na salę. Tam czekała na mnie cała drużyna. Tylko nigdzie nie widziałam Bucky'iego. Szybko jednak go znalazłam. Wyskoczył zza wielkiego plakatu. Przeturlał się i kiedy w końcu się zatrzymał, chwycił się za kostkę i zaczął piszczeć. Podbiegłam do niego i kazałam zawołać pielęgniarkę. Zabrali mojego kuzyna i powiedzieli, że ma coś z kostką. Nowym kapitanem została Stacy. Dziewczyna dowiedziała się, że może zrobić co zechce. Uśmiechnęła się do mnie, a ja już wiedziałam, że nie mam już swojego miejsca. Zabrałam plecak i schowałam za plecami.
- No dobra. Czas na pewne zmiany... - wprowadzała te zmiany piętnaście minut. Dopiero wtedy stanęła przed grupka ludzi, wśród których byłam ja, i się delikatnie uśmiechnęła. - Na prawdę mi przykro, ale nasze szeregi są już pełne. Nie ma dla was miejsca. - wskazała palcem na drzwi. Smutno mi się zrobiło kiedy zobaczyłam tłum zielonych głów wychodzących z sali. Byli dobrymi cheerleaderami. Ruszyłam za nimi. - Śnieżyco. Mówiłam ci, że wylecisz zaraz jak tylko zostanę kapitanem? - udałam, że jej nie słyszę i poszłam w ślad za Zombie. Po drodze spotkałam kuzyna, idącego o kulach.
- Addison? A ty nie powinnaś być teraz na treningu?
- Bucky słuchaj... Nie... Wiesz co? Nie powinnam. - poklepałam go po ramieniu i ruszyłam do wyjścia. Po drodze wstąpiłam się przebrać. Gotowa do drogi wyszłam ze szkoły i udałam się w stronę domu.
ZED NECRODOPOLIS
Eliza i ja siedzieliśmy na ławce przed szkołą. Dziewczyna zaraz miała iść, a ja chciałem zostać i poczekać na Addison. Kończy trening za dwie godziny, ale czego się nie robi dla swojej dziewczyny?
- Dobra Zed. Ja wracam. - zamyślony pokiwałem głową. Dziewczyna poszła w stronę Zombietown. Wiele się zmieniło odkąd ja i Addi jesteśmy parą. Wiele ludzi i Zombie zaczęło ze sobą chodzić. A Zombietown stało się miejscem często odwiedzanym przez ludzi.
Z zamyśleń wyrwały mnie białe włosy. Podniosłem wzrok. Czy dwie godziny już minęły? Spojrzałem na oddalającą się dziewczynę i wiedziałem, że to ta sama, która widziała mnie dziś rano z... mamą. Tak moja mama wróciła i nawet mi nie powiedziała gdzie była. Przytuliła mnie i głaskała po głowie jak zawsze kiedy nie chciałem iść spać. A ja płakałem jak małe dziecko. I wtedy ją zobaczyłem. A raczej usłyszałem. Trzasnęła gałązka, a dziewczyna uciekła. Teraz wiem, że to była Addison. Ruszyłem za nią. Białowłosa trochę już przeszła, więc musiałem biec żeby ją dogonić.- Addison? - położyłem jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie przez co dostałem jej włosami w twarz.
- Och Zed. - uśmiechnęła się delikatnie. Poprawiła plecak na ramieniu i ruszyła w dalszą drogę.
- Czekaj. - szybko ją dogoniłem i szliśmy ramię w ramię. - Słuchaj. Wiem, że dziś rano mnie widziałaś. Nie wiem co sobie pomyślałaś, ale...
- To twoja mama. - dokończyła za mnie. Spojrzałem zaskoczony na moją dziewczynę. - Nie patrz tak na mnie. Słyszałam jak tak do niej mówiłeś. I widziałam jak płakałeś.
- Hej! - wyrzuciłem ręce w górę. - Też byś się popłakała gdybyś nie widziała swojej mamy przez kilka lat.
- Cóż pewnie to prawda. - dziewczyna wzruszyła ramionami. Szła pewnie przed siebie, a na ramieniu miała torbę ze strojem co mi o czymś przypomniało.
- A ty nie miałaś być teraz na treningu? - Addison trochę posmutniała.
- Stacey została kapitanem, bo Bucky ma problemy z nogą. Wybrał ją na kapitana. - dziewczyna gwałtownie się zatrzymała i się do mnie przytuliła. W pewnym momencie poczułem, że moja koszulka robi się mokra. Pogłaskałem ją po plecach i pocałowałem delikatnie w głowę.
- Chodź. Odprowadzę cię do domu. - zaproponowałem. Dziewczyna odsunęła się ode mnie żeby podnieść plecak by ponownie mnie objąć jedną ręką w pasie. Chwilę później zobaczyłem, że przy stoliku kawiarni siedzą dwie dziewczyny, jedna blondynka ubrana cała na niebiesko, a druga brunetka, ubrana na różowo, i mi się przypatrują. Wtedy Addison chwyciła mnie za rękę i pociągnęła dalej. Za sobą usłyszałem śmiechy. A potem, że ktoś chwyta mnie za drugą rękę. Odwróciłem się i zobaczyłem, że to ta blondynka.
- Jestem Aria. - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Nie wiedząc co zrobić, przytuliłem mocno Addison. Dziewczyna spojrzała na mnie trochę zdziwiona. - Jestem tu nowa i prawie nikogo nie znam. Chciałam się tylko przywitać. - zaczęła się szybko tłumaczyć.
- Zed. - odparłem krótko.
- A ja jestem Addison. I przykro mi, ale musimy już iść. - dziewczyna szybko się odwróciła przez co Aria prawie dostała z jej włosów w twarz. Prawie. Ale ja oberwałem. Znowu.
- Wszystko gra? - spytałem kiedy byliśmy już pod domem dziewczyny.
- Ta... Wszystko gra. - nic więcej nie powiedziała tylko weszła do mieszkania i zamknęła drzwi.
Hejoooo!
Wiem, że w tym rozdziale Addi to taka zazdrośnica, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie💓.
Pa
CZYTASZ
Zombie 3
RandomZed i Addison są szczęśliwą parą. Wszystko im się układa. Do momentu kiedy mama zielonowłosego nagle się zjawia po kilku latach nieobecności. Kobieta nie polubiła Addison przy ich pierwszym spotkaniu dlatego postanowiła, że ich rozdzieli. *** Wiem...