Mała dżdżownica

50 6 2
                                    

BUCKY BUCHANAN

- Czyś ty kompletnie postradała rozum? - krzyknąłem prosto na Stacey, która stała w moim własnym pokoiku. Owszem w szkole zrobiono pokój przeznaczony dla drużyny cheerleaderskiej, a obok jest kolejne pomieszczenie przeznaczone dla mnie no i moich następców.

- Bucky nie rozumiem o co ci chodzi. - powiedziała pewna siebie. Owszem grać potrafi, ale już wcześniej wiedziałem, że nie jest twarda.

- Może o wyrzucenie połowy drużyny. Czy ty wiesz ile czasu ja musiałem poświęcić żeby byli bardzo dobrzy w tym co robią? Czy ty wiesz, że mnie teraz ciotka nie wpuści do domu na jej najlepsze ciasto? Bo tobie się zachciało drużynę pozmieniać? Wiedziałem, że nie mogę ci ufać.

- Bucky... Możesz. Ale te Zombie tylko nam psuły trening. My mamy idealne włosy, idealnie pasujemy do wystroju szkoły, a oni chodzą w byle jakich ubraniach, zielone włosy są okropne...

- Jeszcze jedno słowo a nie wytrzymam... - i w tym momencie do głowy Bucky'iego Buchanana, czyli do mojej, wpadł genialny pomysł. - Skoro przeszkadzają ci ich ubrania to zorganizuj zbiórkę ubrań dla Zombie. - Stacey zrobiła wielkie oczy.

- Ale Bucky nikt nie odda ubrań dla tych potworów. Oni nie moją szacunku dla naszych rzeczy. - odwróciłem się do niej plecami.

- Wyjdź natychmiast. I masz ich wrócić do drużyny. Czy to jasne?

- Oczywiście. - sekundę później usłyszałem zamykające się drzwi. Nareszcie. Spokojnie i powoli usiadłem na krześle. Za biurku leżały stosy kartek od fanów, ale mój wzrok padł na zdjęcie moje i Addison. Byliśmy jeszcze mali i siedzieliśmy w piaskownicy. Dziewczyna uciekała wtedy przede mną, gdyż trzymałem w moich drobnych dłoniach małą dżdżownicę. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Byliśmy szczęśliwym kuzynostwem.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Do pokoju weszła Lacey. Dziewczyna była spięta, a ja wskazałem jej krzesło. Blondynka powoli usiadła, a ja byłem już pewien, że to będzie długi dzień.

ADDISON WATTS

Usiadłam na ławce w ogrodzie za domem. Pewnie mama mnie szuka, ale ja wolałam poczytać książkę. Słyszałam krzyki w domu. Nie miałam zamiaru iść i znowu uspokajać moich rodziców. Kłócą się odkąd powiedziałam im, że Zed to mój chłopak. Nic na to nie poradzę. Nagle do ogrodu wpadł tata. Spojrzał na mnie i z powagą powiedział:

- Ja i matka bierzemy rozwód. Musisz zdecydować u kogo będziesz mieszkać. - znowu zniknął w domu. A ja siedziałam na ławce. Pełna szoku. Niedowierzania.

- Tato! - krzyknęłam. Przybiegli oboje. - Słuchajcie. Kłócicie się bo chodzę z jednym z Zombie. Czy jeśli przestanę się z nim spotykać to nie wieźniecie rozwodu? - rodzice spojrzeli po sobie.

- Kochanie nie możesz się rozstać z chłopakiem żeby rodzina była cała. - mama usiadła po mojej prawej stronie, a tata po lewej.

- A właśnie, że mogę. Z resztą ostatnio często się kłócimy. - owszem to było kłamstwo, ale czego się nie robi dla rodziny. Matka spojrzała na tatę. Doszli do jakiegoś porozumienia.

- Kochanie jeśli się rozstaniecie... Nie obiecujemy, że nagle przestaniemy się kłócić. - tata mówił szczerze. Przynajmniej tak mi się wydawało. Miałam wrażenie, że przestaną i udają żebym się rozstała z Zedem.

- Pomyślę o tym. - obiecałam. Zabrałam książkę i poszłam do swojego pokoju. Książkę położyłam na półkę, podeszłam do okna i je otworzyłam. Zaraz potem szybko je zamknęłam i uciekłam na drugi koniec pokoju. Usiadłam przy biurku i złapałam za mój pamiętnik. Czas trochę popisać.

Zed Necrodopolis

- To pa Aria. - dziewczyna poszła w kierunku swojego domu, a ja z zaskoczeniem odkryłem, że dziewczyna jest sąsiadką Addison. Przeczuwam kłopoty.

- Pa Zed. Dzięki za odprowadzenie. - podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Odsunęła się i po chwili zniknęła za drzwiami swojego domu. A ja spojrzałem na okno z pokoju Addi. Zobaczyłem tylko jej białe włosy i już wiedziałem, że wszytko widziała. Zdenerwowany ruszyłem w kierunku drzwi domu białowłosej... Otworzyła mi jej matka.

- Addison masz gościa! - krzyknęła i chwilę później można było usłyszeć trzask zamykanych drzwi i powolne kroki na schodach. Dziewczyna pojawiła się w przedpokoju i natychmiast zamknęła drzwi. Już wiedziałem, że ona wiedziała. Ruszyłem w długą drogę do domu. Przynajmniej tam ktoś na mnie czeka.

Hejo! Jak nastroje na Święta? Mój jest zepsuty i tyle. Ale mam nadzieję, że wasz nie.
Na te święta życzę wam przede wszystkim: zdrowia, szczęścia, pomyślności, bogatego Dzieciątka, Gwiazdki czy Mikołaja i szczęśliwego Nowego Roku!

I takie info nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Aktualnie brakuje mi pomysłu na tą książkę i jestem w małym dołku emocjonalnym. Przepraszam, bo wiem, że są osoby, które to czytają. Ale już bez przedłużania


























































WESOŁYCH ŚWIĄT!

Zombie 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz