- Biegiem! - zawołała mama i pociągnęła mnie i tatę za rękę w stronę parkingu.
Każde z nas było już spóźnione. Ja na lekcje wuefu, tata na spotkanie w firmie, a mama na wizytę u kosmetyczki.
Przebiegliśmy na druga stronę na parking, gdzie stał nasz samochód. Mało się nie pozabijaliśmy, żeby tylko dobiec do auta, przy akompaniamencie naszego donośnego śmiechu.
Byłam jedynaczką. Z rodzicami utrzymywałam raczej koleżeński kontakt, zawsze tak było. Przeważnie dlatego, że nie byłam planowana i moja mama zaszła w ciążę, kiedy miała osiemnaście lat, a tata dwadzieścia jeden.
Zawsze się dogadywaliśmy a moi rodzice mimo tylu kłopotów przetrwali razem.
Przeprowadziliśmy się do Sydney, jak miałam sześć lat, wcześniej mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Sydney, tam właśnie mam resztę rodziny.
Mój tata pracował, jako budowlaniec, a dokładnie miał swoją firmę, której był prezesem. Mama była kosmetyczką; robiła paznokcie, rzęsy, brwi, depilacje i makijaże permanentne. Zawsze chciałam pójść w jej ślady.
Od samego rana słońce już grzało i zapowiadał się piękny dzień.
Wsiedliśmy do samochodu zdyszeni, ale nadal podśmiewaliśmy się z nas samych.
- Masz na lunch i się nie odzywaj - mruknęła mama i podała mi dziesięciodolarowy banknot.
Zaśmiałam się pod nosem. W ten sposób uniknęli wykładu na temat: " Dlaczego powinnam nastawić budzik wcześniej"? U nas bywało tak, że byłam mądrzejsza i rozsądniejsza, niż moi rodzice.
- Kocham was - mruknęłam i schowałam banknot do portfela.x
- Co powiedziała, jak podałaś jej książkę? - zapytała Karlie, kiedy po lekcjach, razem z jej młodszym bratem włóczyliśmy się po centrum handlowym.
Mowa była o książce z autografem. Otóż okazało się, że tamten nieznajomy doskonale podrobił podpis tamtej autorki i krótko mówiąc uratował mi dupę.
Karlie kupiła tą bajeczkę ot tak. Kochałam moją przyjaciółkę, za jej łatwowierność.
- Dla kogo podpisać? - odpowiedziałam i zaczęłam się rozglądać za Nathan'em, który miał się tu pojawić.
Zauważyłam go przy wejściu. Pomachał do nas i przybiegł szybko.
- O Jezu - jęknęła pod nosem Karlie.
Nikt z moich znajomych nie lubił Nathan'a. Twierdzili, że jest kobieciarzem i nie jest mnie wart.
Owszem miał kilka wad, ale był w porządku. Traktowałam ten związek lekko.
Nate podszedł do nas i ucałował mnie w policzek, po czym przytulił Karlie. Ona skrzywiła się na jego dotyk i poklepała go po plecach.
Parsknęłam śmiechem, a Kenny pociągnął mnie za rękę.
- Chodźmy tutaj, tu jest ta nowa gra! - zawołał pięcio letni brat Karlie, którego musiała niańczyć przez całe popołudnie.
Blondynek wskazał na dużą księgarnie*, w której wczoraj byłam. Od razu się zaśmiałam na wspomnienia z wczoraj.
- No to chodź - westchnęła cieżko Davis i pociągnęła swojego brata do środka.
Nathan złapał moją dłoń i ruszyliśmy za nimi.
Ta księgarnia była ogromna i mogłeś znaleźć w niej wszystko. Gry na komputer, Xboxa, PlayStation. Książki, zeszyty, artykuły piśmiennicze, filmy i muzykę. Dosłownie wszystko i o wiele za drogie.
Ja tu przychodziłam czasami i siadłam w kącie poczytać książkę. Tak, jak wczoraj ten chłopak.
Kiedy Karlie i Kenny poszli szukać gry, na którą ją pewnie naciągnie, my poszliśmy do końca tam gdzie stały regały z książkami.
Zaczęliśmy się przemieszczać między regałami.
W którymś momencie zgubiłam Nathan'a i cofając się do tylu wpadłam na kogoś.
- O mój Boże, przepraszam! - zawołałam i odwróciłam się... Do chłopaka, którego spotkałam wczoraj.Jest drugi rozdział. Dodaję na zachętę, bo powoli rozstajemy się z Basket Guy.
Mam nadzieje, że tutaj też ze mną będziecie i zakochacie się w tym opowiadaniu tak, jak ja ❤️
Do następnego ❤️
CZYTASZ
Bookstore |l.h|
Fanfiction- Gdzie się spotykacie? - W księgarni, jak zawsze. Prawa do kopiowania są zabronione. "Bookstore" jest historią wymyśloną przeze mnie, NIE jest TŁUMACZENIEM. Zbieżność wydarzeń w opowiadaniu jest przypadkowa