𝟰: początek randki

303 20 0
                                    

- Annie, co ja do cholery zrobiłam?! - mruknęła cicho, łapiąc się za głowę. W odbiciu widziała ładną dziewczynę o długich, blond włosach, ubraną w bardzo ładną sukienkę i dziergany, odpinany sweterek. Mruknęła pod nosem, że jest za bardzo wystrojona, po czym ukucnęła przy kosmetyczce, łapiąc się za głowę. Nie chciała patrzeć na siebie, gdy do końca nie wiedziała co dzieje się właśnie w jej życiu. W ciągu zaledwie jednego tygodnia zerwała z Arielem, który prawie ją za to pobił, później w emocjach zgłosiła się na jakiś debilny konkurs zorganizowany przez jedynych ludzi w całej szkole, których nienawidziła. Najbardziej jednak nie mogła znieść myśli, że zaledwie po piętnastu minutach rozmowy z Lupinem, gdy poczuła się tak, jak na początku swojego pięcioletniego związku, tak bardzo zepsuła wszystko. Pocałowała go przecież! Wydawało się, że jej świadomości umknął fakt, że był to zaledwie lekki całus w policzek, przez który niemal paliła się teraz ze wstydu. Zmieniła się wtedy w swoją animagiczną formę, ukrywając się natychmiast, byleby chłopak nie złapał jej, zbiegającej po schodach. Zagryzła zęby, podnosząc głowę do góry. Puchonka patrzyła się na nią z rozbawieniem, co na chwilę przywróciło jej rezon - wstała, będąc tą samą, dumną Ślizgonką co zawsze. Musiała brać odpowiedzialność za swoje czyny. - Nie mogę uwierzyć, ze idę na randkę z Huncwotem. I to jeszcze tak wystrojona... Może powinnam zmienić ubrania?

- Nie dramatyzuj. Na pewno zrobisz dobre wrażenie, dodatkowo nawet przez myśl mu nie przejdzie, ze był to głupi żart. Bo oczywiście zakładasz tą możliwość, tak? - Kiwnęła głową, siadając przy toaletce. Tak naprawdę nie zakładała, nawet przez sekundę nie przeszło jej to przez myśl. Coraz więcej przeciwwskazań. Nawet to, że wczoraj na kolacji Ariel zapytał ją o to, czy może mogą spróbować znowu. Może to nie była taka zła opcja? Uniknęłaby zmian, których tak bardzo nienawidziła.

- A wczoraj na kolacji Ariel mnie przeprosił i pytał się czy do niego nie wrócę. Prawdopodobnie rodzice strasznie trują mu łeb, bo widzieli we mnie idealną synową, ale i tak... Pięć lat z jednym gościem czy może witaj przygodo? - Myślała na głos, a Puchonka, która zajęła się ponownie jej makijażem, zatrzymała swoją dłoń w połowie ruchu.

- Pięć lat z gościem, który zdradzał cię na lewo i prawo, robił z ciebie pośmiewisko, gnębił, a gdy powiedziałaś mu prawdę prosto w twarz, chciał cię pobić. Jasne, to jest bardzo dobry pomysł. - Annie przewróciła oczami, wznawiając ruchy i pokazując przyjaciółce, że ma przez chwilę się nie ruszać. Lynn zamilkła, a po piętnastu minutach była gotowa. Na stopy ubrała niskie obcasy wiązane zieloną wstążką przy kostkach, które dobrze pasowały do sukienki w tym samym kolorze. Jeszcze raz odżałowała swoich decyzji i w towarzystwie Annie wyszła z dormitorium. Postanowiła, że skoro idzie na spotkanie z Gryfonem, musi być odważna jak on. Za to Annie miała o wiele lepsze plany niż ona. Puchonka postanowiła zająć się w końcu swoją przyszłością i umówiła się na kawę z swoim przyszłym mężem, który ponoć był bardzo szczęśliwy, że w końcu skontaktowała się z nim listownie. Widocznie tylko na to czekał, bo już w odpowiedzi zaproponował całodzienne spotkanie w Hogsmeade. I przynajmniej jego wybranka nie zamierzała uciekać. Bawiło ją to, jak jej przyjaciółka przeżywała niewiążącą, zwykłą randkę nastolatków. Ona miała spędzić dzień z kimś, kto wpłynie na następne sto lat jej życia. A może jej wybranek okaże się wielkim bufonem? I nie będzie mogła na to w żaden sposób wpłynąć? Uśmiechnęła się pocieszająco do Lynn, po czym wetknęła w jej dłonie okulary o bardzo wąskich oprawkach, które nosiła na co dzień. Wyglądała w nich o wiele lepiej, niż bez. - Wiem, że nie chciałaś ich brać, bo uważasz, że wyglądasz w nich strasznie, ale wydaje mi się, że Remusowi możesz się w nich spodobać. Plus nie będziesz się zachowywać jak wariatka, która nikogo i niczego nie widzi. Mogę ci też naprawić wzrok, ale sądzę, że nie chcesz dać komuś grzebać przy swoich oczkach.

Lynn westchnęła, po raz kolejny przyznając przyjaciółce rację. Włożyła okulary, po czym rozstały się na korytarzu. Odetchnęła kilka razy głęboko, po czym ze spokojną miną zaczęła wchodzić po schodach. Weszła do holu stając w cieniu, oceniając sytuację. Remus najwyraźniej wykonał swoją część obietnicy - stał na końcu kolejki. Dzieciaki z młodszych klas odpisywali się u Argusa, a on za każdym razem przepuszczał tych, którzy stanęli za nim. Skrzywiła się ostatni raz - prawdopodobnie gdyby tego nie robił, od razu uciekłaby do lochu, zaszyła się w książki i zapomniała o tym wszystkim, co się dzisiaj do tej pory wydarzyło. Musiała jednak się z nim spotkać - wystawienie go teraz było zbyt okrutne, zwłaszcza, że wiele dziewczyn oglądało się na niego, widocznie chcąc zerknąć na to, kto wygrał konkurs. Zatrzymała się w cieniu, patrząc na to, jak woźny wyczytuje kolejne nazwiska i gdy tłum powoli się rozszedł, podeszła powoli do chłopaka, który wyglądał na coraz bardziej zasmuconego. Stał oparty o jedną z kolumn, patrząc na swoje buty. Gdy stanęła w zasięgu jego oczu, podniósł głowę patrząc na nią z zaciekawieniem. Po zorientowaniu się kto przed nim stoi, zamarł.

- Cześć - powiedziała, stając obok, a on wytrzeszczył oczy. Widocznie nie spodziewał się randki z jakąś tam Ślizgonką. Zwłaszcza taką, z którą jeszcze dwa tygodnie temu miał ostrą wojnę o robienie żartów Wężom. Przełknęła ślinę, patrząc mu prosto w niebieskie oczy, ledwo dostrzegając jego podkrążone oczy, gdy ze zdenerwowania wykręcała sobie palce. Coraz bardziej chciała zapaść się pod ziemię, wyczuwając bardzo niezręczną atmosferę. Prawdopodobnie gdyby nie kilka osób, które co chwilę na nich zerkały, to uciekłaby do swoich lochów. Nie chciała, żeby jej pozycja w szkole była zagrożona przez plotki na temat tego, że uciekła z randki. Uśmiechnęła się blado. - Wiem, że jestem chyba ostatnią osobą, której się tu spodziewałeś. Jeśli moje towarzystwo ci nie pasuje, to sobie pójdę. Będziesz miał to z głowy - zaśmiała się nerwowo, ale on zerwał się nagle, kręcąc energicznie głową.

- Nie, nie! Absolutnie mi to nie przeszkadza. Byłam tylko bardzo zdziwiony, że to ty. Tak szczerze, to po naszej rozmowie miałem pewną poszlakę, ale trochę wmawiałem sobie, że to niemożliwe, abyś chciała się ze mną umówić. - Jego dłoń powędrowała do karku, po której pomasował się lekko. Gdy opuszczał dłoń do kieszeni spodni, uśmiechnął się miło. Oboje skierowali się w stronę woźnego. Odpisali się z listy, po czym wyszli na świeże powietrze. - Trochę liczę na to, że dzisiaj zakopiemy topór wojenny. Siedem lat kłótni chyba powinno nam już wystarczyć, prawda? Zacznijmy od nowa, jestem Remus Lupin. - Podali sobie dłonie, po czym Lynn uśmiechnęła się o wiele swobodniej, niż przed kilkoma chwilami. Wewnętrznie odetchnął, czując, że jej nastawienie do niego w ciągu kilku dni uległo zmianie. Zamierzał to wykorzystać jak najlepiej się dało.

- Na wstępie muszę cię przeprosić. Zgłosiłam się na ten konkurs pod wpływem chwili, właściwie od samego rana miałam ochotę nie przyjść, bo strasznie się bałam jak zareagujesz. Pewnie wiesz, że niedawno zerwałam z Arielem... - zaczęła nieśmiało, a na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Remus przytaknął cicho, a jego serce zamarło, bo miał przeczucie, że tak cudowne zbiegi okoliczności nie trafiają się w jego życiu. Nastawiał się już na najgorsze - Lynn zaraz powie, że wraca do tego frajera i będzie po wspaniałym dniu spędzonym w towarzystwie jedynej dziewczyny, która przez całe życie go zainteresowała. - ...ale nie chcę do niego wracać, więc nie myśl sobie, że wyjście z tobą jest formą zemsty na nim. Na początku owszem, miało tak być. Jednak po naszej rozmowie jestem szczerze tobą zainteresowana i chciałabym, abyśmy poznali się znacznie lepiej. I jeśli będzie to wymagało spędzania czasu z twoimi przyjaciółmi, jakoś to przeżyję. - Lupin zamarł nagle, po czym uśmiechnął się szeroko, czując, jak wypełnia go euforia. To musiał być sen! Czy Ślizgonka naprawdę powiedziała, ze wytrzyma spotkania z resztą Huncwotów, byleby go lepiej poznać? Jeśli tak, to mógł się nigdy nie obudzić! Podszedł do niej, natychmiast zamykając ją w swoich ramionach. Czuł, że jest niepewna tego, co zrobił, ale zanim się odsunął, poczuł, jak jej dłonie zaciskają się na jego golfie i odpowiada na uścisk.

- Dziękuję. Za to, co właśnie powiedziałaś - szepnął tylko, pozostając tak jeszcze kilka sekund.

Meeting with Werewolf • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz