Prolog

1K 54 128
                                    


No to jedziemy z tym od początku i uwaga! Prolog jest praktycznie w całości zmieniony, tylko niektóre kwestie pozostały XD

Miłego!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Uczucie było obezwładniające. Sakura nie mogła ruszać ani rękoma, ani nogami, mogła jedynie pozwolić, aby ta wszechogarniająca moc wsysała ją coraz głębiej. Niewidzialna siła wciąż parła naprzód jej bezwładną sylwetkę, dopóki nie zostało już nic więcej do przeniesienia. Ten dziwny ucisk w jej ciele nagle zniknął, zastąpiony przez kompletne uczucie nieważkości.

To właśnie w tamtej chwili do Sakury dotarło, że spadała. Z dużą prędkością na bezpośrednie spotkanie z koronami drzew, okalającymi jedno z pól treningowych. Miała jednak wrażenie, jakby jej ciało było zbyt ciężkie, by mogła choć poruszyć jedną z kończyn, a być może była zbyt przesiąknięta uprzednim uczuciem — tym obezwładniającym, jakby do jej rąk i nóg ktoś wlał płynny ołów. Czuła się ociężała i niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. W pewnym momencie najprawdopodobniej straciła przytomność, bowiem nie doświadczyła bolesnego spotkania z gruntem, ani uczucia rozrywania jej delikatnej skóry oraz ubrań o gałęzie drzew.

Jęknęła zbolałym głosem, gdy pierwsze oznaki świadomości wdarły się do jej przyćmionego umysłu, powoli przedzierając się poprzez miriady ciemności, zanim zalała swym blaskiem oczy i umysł młodej kunoichi. Stopniowo wracało czucie do jej kończyn, podczas gdy głowa przestała jej aż tak ciążyć. Jasność niespiesznie przeganiała mrok i gwiazdy, wciąż wirujące przed oczami. Drżącą dłonią sięgnęła do czoła, by wtłoczyć choć odrobinę leczniczej chakry, by potem odetchnąć błogo z ulgą, gdy wreszcie odzyskała władzę nad własnym ciałem.

Powoli podniosła się do siadu i oparła dłonie na miękkim podłożu, podczas gdy jej tyłek spoczywał na twardej skale. Skale, która właśnie jęknęła chrapliwym głosem. Do wciąż otumanionego umysłu Sakury ten zbolały jęk jednak nie dotarł.

Różowo-włosa kunoichi rozejrzała się sennie po znajomych twarzach.

— Co się stało z Deidarą... udało ci się go powstrzymać, Kakashi-sen... sei? — Resztki świadomości wdarły się wreszcie do jej umysłu, gdy wypowiadała te słowa, powoli rzucając światło na sytuację, w której się znalazła. Otóż, twarze, które ją otaczały wcale nie były znane, a obce. To właśnie dlatego głos jej się załamał przy tytule jej dawnego nauczyciela.

Pomimo odzyskanej władzy w kończynach, wciąż jeszcze odczuwała lekkie zawroty głowy, ale tego akurat nie mogła uleczyć, bowiem była to cudza ingerencja, jakby pozostałości genjutsu, które powoli opuszczały jej umysł, nadal jednak nękając spracowane komórki. Logiczne myślenie po takim przeżyciu nie wchodziło w grę, młoda kunoichi przez cały czas czuła się otumaniona.

Sakura przełknęła głośno ślinę, spodziewając się, że otaczający ją ninja niebawem zaatakują. Jednak w miarę, jak przyglądała się ich postawom, strojom, a na koniec ochraniaczom, zrozumiała, iż miała do czynienia z shinobi Wioski Liścia. W teorii była bezpieczna, ale w praktyce...

Nagle czarnowłosy chłopak wskazał na nią palcem, dosłownie sekundę przed tym, nim złamał się w pół, wybuchając głośnym śmiechem.

— Nie wierzę! — krzyknął. — Głupi Kakashi pokonany przez dziewczynę!

Sakura zamrugała szybko, kompletnie zaskoczona słowami nieznajomego. Poruszyła się nieznacznie, wywołując kolejny chrapliwy jęk ze skały, na której siedziała okrakiem.

Różowo-włosa kunoichi raz jeszcze rzuciła okiem na trzy nieznane jej twarze. W skład owego zespołu wchodzili: ciemnowłosy chłopak z goglami na głowie, szatynka z grymasem niezadowolenia na jej pięknej twarzy oraz mężczyzna o burzy złocistych włosów i tych tak dobrze jej znanych niebieskich oczu.

— Naruto? — wyszeptała jak zaczarowana, wpatrując się w sylwetkę mężczyzny w stroju jōnina.

Adresowany spojrzał na nią kompletnie zaskoczony nieznanym imieniem.

— Chyba musiałaś mnie z kimś pomylić — odparł łagodnym głosem, czekając aż do otumanionego umysłu dziewczyny dotrze sens jego słów, a gdy wreszcie zrozumiała, że ten mężczyzna to nie był Naruto, wówczas spostrzegła również, jak spoglądał znacząco na skałę pod nią.

Zaskoczona Sakura powoli przeniosła wzrok na swe dłonie, oparte o czyjąś klatkę piersiową. Otworzyła szerzej oczy, gdy dostrzegła pod sobą chłopaka niewiele starszego od niej o burzy srebrzystych włosów ze znajomą maską na nosie i w kompletnie dziwnym stroju. Z jego gardła po raz kolejny wyrwał się zbolały jęk, gdy próbował poruszyć głową.

Sakura drżącą dłonią dotknęła czoła chłopaka, wyczuwając ogromnego guza w miejscu, gdzie najprawdopodobniej zderzyli się głowami. Przełknęła głośno ślinę, wciąż jeszcze nie do końca świadoma, że siedziała na nim okrakiem, wtłoczyła w jego opuchliznę odrobinę leczniczej chakry, by wygładzić czoło i pozbawić go paskudnej fioletowej pamiątki. Przynajmniej tyle mogła zrobić za to, że spadła na niego tak bez uprzedzenia.

Ciche prychnięcie wydobyło się z ust drugiej kunoichi.

— Długo jeszcze będziesz go tak gnieść? — rzuciła trochę za bardzo opryskliwie, zanim krzyknęła: — Złaź wreszcie z Kakashiego!

Jej głos aż zadzwonił w uszach Sakury, zanim poderwała ją w górę. Młoda kunoichi ledwo mogła utrzymać się na własnych nogach, które wciąż jeszcze trzęsły się od siły doznania, którym było tamto genjutsu... genjutsu? Przecież Kakashi miał wciągnąć Deidarę z pomocą swojego sharingana... Chwileczkę... Gdzie byli Naruto, Starsza Chiyo i Kakashi-sensei?!

Sakura przeniosła swe spojrzenie raz jeszcze na chłopaka leżącego na ziemi, teraz zwiniętego w pozycji embrionalnej i jęczącego z bólu.

— Ha! A jednak w jajka też mu się oberwało! — wrzasnął ucieszony brunet.

Jednak różowo-włosa kunoichi zdawała się nie zarejestrować tych słów, gdyż nagle spłynęło na nią zrozumienie. Przyglądała się jego zamaskowanej twarzy tak długo, aż wreszcie dotarło do niej, kim był ten chłopak.

— Kakashi-sensei?!

Inna linia czasowa |KakaSaku| (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz