Następnego dnia, rano
Janek obudził się i postanowił iść do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę. Wchodząc tam zobaczył siedzącą Anię
A- Rudy? Tadek jeszcze śpi?
R- tak, wczoraj miał męczący dzień
A- zaiste i tak zaraz wstanie
R- niby skąd wiesz?
A- dziś mama wraca ze wsi, a sam wiesz jak Tadzik za nią tęskni
R- no tak, na spotkaniach siedział tak jakby go nie było
Puk puk
A- mamo! Jak to dobrze, że już jesteś!- krzyknęła uradowana dziewczyna
LZ(Leona Zawadzka)- mi również miło cię widzieć
A- chodźmy do salonu, nie będziemy stać przecież w progu- rzekła, zakluczyła drzwi i wraz z matką udały się do salonu
R- dzień dobry- powiedział Rudy siedząc na kanapie
LZ- dzień dobry Janeczku, przyszedłeś z rana do Tadzia?
R- właściwie to tu nocowałem
LZ- coś nie tak z twoim mieszkaniem?
R- nie, po prostu nocowałem tu jak za dawnych lat
LZ- rozumiem, a gdzie Tadzio? Coś mu się stało?- zadawała pytania zmartwiona kobieta
A- spokojnie mamo, wczoraj miał męczący dzień, ale wszystko jest dobrze. Śpi u siebie
LZ- ty i Janeczek zróbcie śniadanie, a ja do niego pójdę
J- tak jest
Chwilę później
Pani Zawadzka weszła cicho do pokoju syna i usiadła delikatnie na rogu łóżka. Położyła delikatnie rękę na jego policzku i pogłaskała. Tadeusz przez dotyk zaczął się lekko przebudzać
Z- c-co, się dzieje?- zapytał zaspanym głosem
LZ- cześć synku
Z- mama... Tęskniłem- powiedział i od razu przytuilił się do kobiety
LZ- ja też kochanie- rzekł kobieta i mocniej przytuliła syna
Z- przywiozłaś ze sobą truskawki?- zapytał z nadzieją w głosie
LZ- jasne, cały kosz
Z- klawo- powiedział i ziewnął
LZ- chcesz jeszcze sobie pospać?
Z- nie!- krzyknął natychmast wstał z łóżka
LZ- chodźmy do kuchni, bo Haneczka i Janek pewnie zrobili już śniadanie
Z- chodźmy!
Kuchnia
Z- mam nadzieję, że zrobiliście mi kawę zbożową
R- oczywiście Zosienko- zaśmiał się i wszyscy zaczęli jeść śniadanie. W między czasie do kuchni wszedł pan Zawadzki
JZ- dzień dobry wszytkim, cześć kochanie- podszedł do żony i pocałował ją w policzek
LZ- witaj kochanie
Z- dobra, ja się idę myć
R- jak baba, zawsze musi pięknie wyglądać
Z- nie wyglądać tylko pachnieć
R- na jedno wychodzi- rzekł, a Zośka w tym czasie uciekł do łazienki
Perspektywa Ani (Hanny Zawadzkiej)
Ten Tadeusz siedzi w tej łazience już ponad godzinę, on się tam utopił czy co?! Rudy tak się znudził, że już wyszedł do domu, a ja nawalam pięściami w te cholerne drzwi
A- Tadek! Żyjesz tam jeszcze! Otwieraj! Nie tylko ty tu mieszkasz. Ta łazienka nie jest tylko twoja!- krzyczałam, a po chwili drzwi łazienki się otworzyły i wybiegł z nich Tadeusz do swojego pokoju
Dobra... To było dziwne. Tadek wybiegł z tam tond jak poparzony. Ciekawe co się stało. Poproszę mamę, żeby go zapytała. Powinien jej powiedzieć, w końcu rozmawiają o wszystkim. Tata wyszedł na miasto. Po chwili rozmawiałam już z mamą
A- mamo, mogę Cię o coś zapytać?
LZ- jasne, pytaj
A- bo Tadek spędził ponad godzinę w łazience, a kiedy wreszcie otworzył drzwi to wybiegł z niej jakby tam byli niemcy. Porozmawiasz z nim?
LZ- oczywiście, że tak
Chwilę później
LZ- synku, mogę wejść?- zapytała kobieta stojąc pod drzwiami
Z- no dobra- odpowiedział, a po chwili jego mama weszła, zamknęła drzwi i usiadła obok niego na łóżku
LZ- co robisz?
Z- nic, po prostu odpoczywam
LZ- mogę Cię o coś zapytać?
Z- pytaj
LZ- Haneczka powiedziała, że myłeś się ponad godzinę po czym wybiegłeś bardzo szybko z łazienki, czy coś się stało?
Perspektywa Zośki (Tadeusza Zawadzkiego
I co ja mam jej niby powiedzieć? Prawda jest taka, że czuję się brudny odkąd ten szkop tak mnie dotykał, a dziś w nocy przyśniło mi się, że udało mu się zrobić to co chciał, a ja nie mogłem się obronić. To było straszne! Z moich przemyśleń wyrwał mnie zatroskany głos mojej mamy
LZ- synku, nie płacz
Chwila! Przecież ja nie płaczę... A jednak czuję na sobie łzy. Momentalnie przytuiliłem się do swojej rodzicielki. W jej ramionach było mi tak dobrze, czułem się tak bezpiecznie.
LZ- Tadziu, powiec co się stało
Z- nie mogę- powiedziałem i wybuchłem jeszcze większym płaczem
LZ- ależ możesz, jesteś Tadeusz Zawadzki. Ty możesz wszystko. Chociaż spróbuj... Syneczku
Z- bo... Wczoraj, brałam udział w akcji i byłem przebrany za dziewczynę i miałem poderwać jakiegoś szkopa. Opić go, a następnie Rudy miał nas zabrać z Wedla nad rzekę rikszą i tam mieliśmy się przez przypadek wywrócić. Rozebraliśmy tego hitlerowca i z jego ciuchów zrobiliśmy kukłę i przywiesiliśmy ją na latarni. No i jak byłem w tym barze, to ten niemiec...- nie mogłem nic powiedzieć
LZ- proszę cię, powiedz co tam się stało
Z- on... On... On zaczął macać mnie po udzie i powiedział, że chętnie by mnie przeleciał- zacząłem płakać mocniej
LZ- czy on cię... Zgwałcił - zapytała przestraszona
Z- nie... Powiedziałem, że mam okres, a co jeśli by mi nie uwierzył?
LZ- cichutko, spokojnie. Nic się nie stało- szeptała mi do ucha, a po chwili zaczęła nas kołysać
Z- mhm
LZ- Tadziu, zrobimy tak: ja obiorę kilka truskawek do miseczki, a potem usiądziemy w salonie i zjemy razem, co ty na to?
Z- chętnie
Perspektywa Leony Zawadzkiej
To co usłyszałam od własnego dziecko było okropne. No bo co jeśli ten szkop na prawdę dobrał by się do Tadzika. Mój synuś teraz czuje się taki zagubiony, a ja sama nie wiem co robić. Tadeusz wyszedł właśnie ze swojego pokoju cały opatulony w koc i roztrzęsiony. Poszedł do salonu i od razu usiadł na kanapie. Wzięłam owoce i usiadłam obok niego
LZ- proszę synku, jedz- powiedziała, a Zośka zaczął powoli jeść
Z- mmm, są takie słodkie
LZ- cieszę się, że ci smakuje- rzekła szczęśliwa
Z- ja też- odpowiedział, a gdy skończył jeść położył głowę na kolanach matki
LZ- śpij, sen dobrze ci zrobi- wyszeptała, gdy nagle...
Z- niedobrze mi!- krzyknął, zakrył dłonią usta i pobiegł do łazienki
LZ- synuś, jak się czujesz?- zapytała kobieta z pod drzwi łazienki
Z- okropnie- wydusił wychodząc z pomieszczenia
LZ- idź się połóż, a ja ci przyniosę miednicę z wodą- rzuciła
Z- jasne
Godzinę później
W domu Zawadzkich rozbrzmiał dźwięk telefonu. Od razu odebrała go młoda Zawadzka
A- halo
R- serwus Aniu, słuchaj, czy Zośka nie zechciałby pójść ze mną na nasze spotkanie
A- zaiste zechciałby, ale dziś nie da rady. Ma jakieś zatrucie pokarmowe
R- oh, w takim razie pozdrów go ode mnie
A- jasne
R- czuwaj
A- czuwaj- powiedziała i odłożyła słuchawkę
Perspektywa Rudego (Jana Bytnara)
Oh, jaka szkoda, że Zośka musi być teraz chory, chciałem z nim wyjść, bo prawda jest taka, że on mi się podoba i to bardzo. Psiakrew! Tego niemca, co chciał z nim sexu. Jak pakowaliśmy te rzeczy to nie przez przypadek włożyłem mu rękę od dołu sukienki. Przejechałem nawet kawałkiem własnej ręki po jego majteczkach i myślałem, że zaraz padnę z zachwytu. Już przez tą sekundkę, przez materiał poczułem, że ma dość sporych rozmiarów penisa. Tak chciałbym go zobaczyć. Chciałbym sexu z Tadeuszem Zawadzkim. Cholera! Janie Romanie Bytnarze! O czym ty myślisz, to jest twój najlepszy przyjaciel, a nie jakaś dziwka. On na pewno nie czuje tego samego... Doszedłem wreszcie na miejsce spotkań. I oczywiście pierwsze pytanie padło "gdzie Zośka?" odpowiedziałem od razu, że ma zatrucie pokarmowe. Na spotkaniu nuda. Po nim udałem się do Zawdzkich, jednak powiedziano mi, że Tadek śpi. Postanowiłem, że przyjdę następnego dnia.
Perspektywa Zośki (Tadeusza Zawadzkiego)
Obudziłem się chyba późnym wieczorem, a pod moim oknem usłyszałem jakieś krzyki. Wstałem i chwiejnym krokiem udałem się do okna. Rozstrzelanie.
Szk1- auf mein Zeichen! Feuer! (Na mój znak! Ognia!)- krzyknął, a po chwili rozległy się strzały i wszyscy ludzie padli, ale jeden mężczyzna podniósł się delikatnie i zaczął śpiewać
Męż(mężczyzna)- siekiera, motyk piłka alasz przegrał wojnę głupi malarz, siekiera motyka piłka nóż, przegrał wojnę już, już już. Siekiera, motyka piłka alasz, przegrał wojnę głupi malarz, siek...- nie dokończył, bo hitlerowiec w okularach go zastrzelił
Odwróciłem wzrok i uroniłem kilka łezek. JA JUŻ NIE CHCĘ WOJNY!!!Oto drugi rozdział mojej książki. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie i gwiazdkujcie.
Do następnego
Liczba słów 1315
Czuwaj!
CZYTASZ
Kamienie na szaniec- "Żyliśmy... Byliśmy jak kamienie, rzucane na szaniec"
RandomMieli plany, mieli marzenia, ale 1 wrzesień 1939r. odebrał im wszystko... Lecz oni się nie poddali, walczyli. Byli silni, byli odważni, prawdziwi patrioci, wzór do naśladowania... "Byli jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec" Uwaga!!! Nie piszę...