Następnego dnia, po południu. Perspektywa Rudego (Jana Bytnara)
Jest popołudnie. Miałem iść rano do Zośki, no ale wstałem w południe i musiałem się ogarnąć, choć może z drugiej strony dobrze zrobiłem, bo może Tadek rano spał, a ja bym tam wlazł jak do siebie. Mniejsza o to, bo już wchodzę po schodach do jego mieszkania. Zanim jednak w ogóle ruszyłem na Koszykową, to wstąpiłem do Wedla i kupiłem całą tabliczkę czekolady dla niego, bo wiem jak ją kocha. Zapukałem do drzwi i po chwili otworzył mi pan Zawadzki karząc mi się udać do kuchni twierdząc, że Tadeusz zaraz tam przyjdzie, ponieważ bierze prysznic i właśnie tak się stało.
R- serwus Zośka
Z- serwus Rudy, czy coś się stało, żeś przyszedł?
R- nie, no skąd, że. Po prostu chciałem odwiedzić mojego zdechniętego przyjaciela
Z- hahaha, bardzo śmieszne
R- zaiste śmieszne, ale powiedz jak ty się czujesz?
Z- już nawet dobrze, jestem tylko osłabiony
LZ- to dlatego, że od wczoraj nic nie jadłeś- rzekła kładąc wazę z zupą na stole
Z- tak i chyba zwróciłem wszystko co zjadłem przez całe życie. A tak w ogóle, Rudy zjedz z nami
R- nie, nie chcę robić kłopotów
LZ- ależ Janeczku, ty nam nigdy nie robisz kłopotów
R- lepiej niech Tadeusz zje więcej, powinien, jeśli chce szybko stanąć na nogi
Z- Janek, zupy jest dość dużo
LZ- właśnie
Z- Januś, zrób to dla mnie
R- no dobra- powiedział i po chwili wszyscy zaczęli jeść
Z- mmm, ale pyszna zupa
LZ- cieszę się, że ci smakuje synku
R- na prawdę pyszna, ale ja się nie dziwię, że Zośce smakuje, w końcu pomidorowa to jego ulubiona
LZ- ma to po mnie- uśmiechnęła się
JZ- ja tam wolę rosół
A- ja też- powiedziała i wszyscy zaczęli się śmiać, a po chwili jedli już ziemniaki
Z- mam dość ziemniaków- wymamrotał pod nosem
A- robi mi się ziemniaczana gęba- rzekła z obrzydzeniem na głos
JZ- jak skończy się wojna, to zabiorę was na homary- powiedział z uśmiechem
A- świetnie! Kiedy?!- krzyknęła, zaś potem nastała niezręczna cisza
Z- to ja i Rudy już pójdziemy- powiedział, gdy obaj skończyli jeść
LZ- dobrze, tylko uważaj na siebie i nie pakuj się w kłopoty. Janeczku pilnuj go
Z- ale mnie nie trzeba pilnować- odpowiedział zawstydzony
R- będę go pilnował- zaśmiał się, a po chwili byli już na zewnątrz
Z- wciąż się nie odzwyczaiła- burknął pod nosem
R- niby od czego? Przecież to normalne, że się martwi, w końcu to twoja matka
Z- wiem, ale pamiętasz czasy gimnazjalne?
R- czekaj... Pamiętam, wysokie, blond chucherko, siedzące z tyłu w klasie lub pod jakimś drzewem w cieniu z książką. Nie rozmawiającego z nikim i uciekającego gdy ktoś do niego podchodzi- opisał chłopaka ze śmiechem
Z- haha, bardzo śmieszne, ale... Moim pierwszym przyjacielem był Jacek Tabęcki i moja mama zawsze mówiła: "Jacuś, pilnuj Tadzia", a on zawsze się śmiał
R- nie przejmuj się
Z- dobra i tak jesteśmy już na miejscu- rzekł i weszli do środka
Al- ooo, jest nasz umarlak! Serwus Zośka! Serwus Rudy- krzyknął na widok przyjaciół
Z- jaki umarlak?! Przecież nic mi nie jest
An- ah tak, a podobno umierałeś wczoraj
Z- wcale, że nie. A z resztą mam przypomnieć kto tu umierał gdy był przeziębiony- zwrócił wzrok na Pawła
P- haha, bardzo śmieszne- powiedział zażenowany
O- koniec tej zabawy panowie!- krzyknął Orsza słysząc przekomarzanki chłopców
Chł(chłopcy)- tak jest!- krzykli chórem
O- po pierwsze cieszę się, że jest z nami w końcu Zośka
Z- też się cieszę, choć nie było mnie tylko jeden dzień
Sł- niby tak, ale tylko ty umiesz tak dobrze planować akcję
Z- jeszcze Morro jest w tym dobry
Mo(Morro)- tak, ale nie mógłbym cię zastąpić, nie dopóki...- nie umiał do kończyć
Z- dopóki co?- zapytał niepewnie
Mo- dopóki Bóg nie postanowił by cię zabrać do siebie, nie mógłbym cię zastąpić
Z- jak miło- zrobił słodkie oczka
O- jasne, a teraz... Rudy, Słoń, Anoda, Paweł i Zośka, wy zajmujecie się flagami hitlerowskimi na Zachęcie
Chł- tak jest!
O- natomiast, Alek, Katoda i Morro wy malujecie kotwice podczas gdy oni będę zrywać flagi
Chł- tak jest!
O- teraz Zośka, twoja kolej. Mów co i jak- rzekł i zrobił chłopakowi miejsce
Z- po pierwsze trzeba mi jeszcze jednej osoby, kogoś kto stanie na czatach. Proponuję Krzysia- spojarzał na Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
Krz(Krzysztof Kamil Baczyński)- ja? Przecież ja prawie nigdy nie biorę udziału w akcjach. Jam jest poeta
Z- właśnie, dlatego jesteś idealny do tej roboty. Spokojny i opanowany i we wszystkim coś widzisz. Dasz sobie radę
Krz- dobrze, nie zawiodę was
Z- tu nie mówimy "dobrze"
Krz- tak jest!
Z- no, a wracając: Słoń, Anoda i Rudy wchodzicie do budynku Zachęty i po koleji spuszczacie flagi hitlerowskie: Słoń z lewej, Anoda z prawej, a Rudy po środku. Paweł łapie te flagi, a ja pakuję je do torby, po czym wy w tym samym momencie wieszacie nasze flagi. Zrozumiano?
Chł- tak jest!
Z- dobra, natomiast wy bierzecie farbę i pędzle i malujecie kotwice. Katoda ty z lewej, Morro z prawej, a Alek po środku. Zrozumiano?
Chł- tak jest!
Z- na całą akcję przewuduję pół godziny. I każdy ma się trzymać na baczności
Chł- tak jest!
O- zaczynamy o 15, czuwaj
Chł- czuwaj!- krzyknęli chórem
Chwilę później
Chłopcy stali jeszcze chwilę na ulicy i rozmawiali. Z racji tego, że był lekki przymrozek Janek włożył ręce do kieszeni płaszcza i poczuł w jednej z nich czekoladę, którą miał dać Zawadzkiemu w jego mieszkaniu, ale zwyczajnie o tym zapomniał. Skarcił się za to w myślach lecz po chwili przypomniał sobie, że ma dać ją Zośce
R- Zośka, mam coś dla ciebie- powiedział i dał mu w ręce czekoladę
Z- czekolada! Dziękuję!- krzyknął i rzucił się przyjacielowi na szyję lecz po chwili się odkleił, bo usłyszał za sobą gwizdy
An- pokaż, co tam dostałeś
Z- a czekoladę- rzekł i pokazał słodycz tak jakby był to najważniejszy przedmiot życia
Al- ah, pamiętam nasze wycieczki, wszyscy jedli kanapki z serem, wędliną czy czymś takim, a Zośka zawsze jadł kanapki z czymś słodkim i wiecie co jest w tym najgorsze?
G- no co?
Al- że on wsuwa tyle słodyczy i nie tyje, a wręcz chudnie. To jest nie fair!- krzyknął oburzony, a inni zaczęli się śmiać
Z- nie jem słodyczy na okrągło. Dziś zjadłem zupę pomidorową i ziemniaki. Rudy podtwierdzi
An- Rudy?
R- tak, zjadł ładnie cały talerzyk zupki i wszystkie ziemniaczki- rzekł tak jakby chwalił małe dziecko
Bu(Buzdygan)- brawo!- krzyknął i znów nastała fala śmiechu
Z- dobra panowie, do domów. Odpocząć i o 15 na Zachęcie. Czuwaj!
Chł- czuwaj!
Perspektywa Zośki (Tadeusza Zawadzkiego)
Mam nadzieję, że akcja się powiedzie i, że nikomu nic się nie stanie, oby. Wróciłem do domu. Tata szykował się na kolejne tajne nauczanie, mama tak samo. Hania powtarzała niemiecki, więc ja postanowiłem pójść do swojego pokoju i trochę poczytać. Kochanowski, to jest to! Dziś stawiam na treny. Przeczytałem już kilka stron i się poryczałem. Tak mi szkoda pisarza i jego córeczki. Choć w tych czasach rodziny są rozdzielane codziennie, to jest straszne! Dobra, lepiej poczytam jakieś fraszki, bo wyglądam jak zaryczana nastolatka, którą rzucił chłopak, ale najpierw zjem trochę czekolady od Rudego. Tak bardzo się z niej cieszę i cieszę się z tego, że dał mi ją Rudy. Jest taka smaczna! Przepyszna!
Perspektywa Rudego (Jana Bytnara)
Wróciłem do domu. Tata z mamą rozmawiali w kuchni, a Duśka uczy się niemieckiego. Ja postanowiłem iść do swojego pokoju i pomyśleć. Jestem mega szczęśliwy, bo dziś Zośka mnie przytulił, dosłownie się na mnie rzucił. Chciałbym, żeby tak było codziennie.
Perspektywa Alka (Macieja Aleksego Dawidowskiego)
Wróciłem do domu. Mama pomagała Maryli uczyć się chemi, bo jutro jest tajne nauczanie. Ja poszedłem do swojego pokoju i też zacząłem coś powtarzać. Swoją drogą wciąż mam w głowie ten przytulas Zośki i Rudego. Zośka niby rzucił się na Rudego z powodu czekolady, ale jak dostał kiedyś kawałek czekolady od Słonia to ino mu podziękował. Czuję, że oni powinni być razem. Chociaż mieć przyjaciół gejów to trochę dziwne, ale mi zależy tylko na ich szczęściu.
Jakiś czas później
Akcja na Zachęcie się zaczęła. Chłopaki zaczęli malować kotwice. W tym samym czasie Słoń, Rudy i Anoda zakradli się do budynku Zachęty i zaczęli spuszczać flagi. Wszystko było dobrze, aż pojawił się granatowy policjant i uderzył Kazimierza Pawłowskiego w plecy przez co ten upadł. Zawadzki widząc, że kolega ma kłopoty. Podszedł od tyłu do wroga i przyłożył mu broń do boku
Z- kładź się, na ziemię i odmawiaj paciorek, albo nerki przestrzelę!- krzyknął
GP(granatowy policjant)- panie, spokojnie. Ja robię to co do mnie należy. Ja mam żonę i dzieci- mówił i zaczął klękać
Z- na ziemię i mów paciorek!- znów krzyknął i klęknął okrakiem na policjancie przykładając mu broń do pleców
GP- Zdrowaś Maryjo...- zaczął mówić.
Podczas gdy Tadeusz trzymał grantowego, Paweł zasuwał torbę, a Alek, Morro i Katoda malowali kotwice. Słoń, Rudy i Anoda spuścili w dół dwunasto- metrowe flagi. Koniec akcji! Chłopcy zaczęli uciekać. Akcja udana! Wszyscy wrócili do domów, a Zośka musiał zdać jeszcze raport Orszy
Z- melduję wykonanie zadania
O- brawo, są jakieś straty?
Z- nie, ale mało brakowało, a dostalibyśmy z Pawłem po kulce!- krzyknął i rzucił "pistoletem" o stół
O- spokojnie, na broń trza zasłużyć
Z- wiecznie zasłużyć! Mam tego dość!- krzyknął i wybiegł do domu
Gdy dobiegł do domu, to od razu rzucił się w stronę swojego pokoju, a tam padł na łóżku, na brzuch głową w poduszkę. Leżał tak przez chwilę, aż do jego pokoju weszła jego siostra. Zmartwiona usiadła na krańcu łóżka i zaczęła głaskać delikatnie brata po głowie
A- co się dzieje?- zapytała z troską
Z- bo, dziś znów przeprowadziliśmy akcję i na tej akcji Paweł i ja prawie zarobiliśmy kulkę. No i jak powiedziałem o tym Orszy, że nie mamy się czym bronić to on powiedział, cytuję: "Spokojnie, na broń trza zasłużyć"
A- dobrze wiesz, że broni najbardziej potrzebuje Armia Krajowa. To oni walczą gdzieś tam
Z- wiem, ale my też musimy mieć się czym bronić
A- na pewno nie długo dostaniecie broń- rzekła z uśmiechem
Z- dzięki
A- niby za co?
Z- za tą rozmowę, pomogła mi
A- nie ma za co- rzuciła i wyszła z pokoju brata
Jakiś czas później, około godziny 17 Zośka postanowił wybrać się na spacer. Szedł spokojnie, gdy nagle został zatrzymany przez patrolującego niemca
Szk- Unterlagen! (Dokumenty!)
Z- ein Moment (Chwilkę)- powiedział i zaczął szukać kenkarty
Szk- schneller (szybciej)
Z- Entschuldigung, aber ich habe es vergessen (przepraszam, ale zapomniałem)
Szk- du dummes polnisches Schwein! (Ty głupia, polska świnio)- krzyknął
Rozświeczony niemiec pchnął Zośkę tak, że ten upadł na ziemię. Szkop był gotów zastrzelić Zawadzkiego, ale został przez kogoś powalony.
Z- dziękuję
Wł(Władysław)- jestem Władek, dasz się zaprosić do Wedla?
Z- jestem Tadeusz i tak, jasne- jak powiedział, tak zrobili
Wł- powiec mi Tadziu, masz ty jakąś dziewczynę?
Z- wolę chłopców- powiedział zawstydzony
Wł- ooo, ja też- rzekł i złapał chłopaka za rękę
Z- klawo
Wł- jesteś na prawde bardzo ładny
Z- dzięki, ty też- odpowiedział i spojrzał na zegarek- o nie! Jak późno, muszę już iść!- krzyknął i obaj wybiegli z budynku
Wł- zobaczymy się jutro?
Z- pewnie, tylko gdzie?
Wł- park o 16 pasuje?
Z- pasuje, a teraz na prawdę muszę już iść
Wł- do jutra- szepnął i pocałował Zośkę w policzek
Perspektywa Zośki (Tadeusza Zawadzkiego)
Dziś był dzień pełen wrażeń. Tych dobrych i tych złych. Na szczęście tych złych nie było dużo, bo ino akcja z Pawłem i tym cholernym granatowym policjantem oraz moja rozmowa z Orszą na temat broni, choć ja bym tego rozmową nie nazwał, a raczej krzykliwą wymianą poglądów. Wciąż się gniewam o to, że nie dostajemy broni. Ja wiem, że AK jej potrzebuje do walki, ale to nie znaczy, że Mały Sabotaż ma się bronić jakimś jebanym kawałkiem czegoś. Niechcą nas przyjąć do wojska, bo jesteśmy za młodzi i ponoć nic jeszcze nie widzieliśmy. Gówno prawda! Ty my widujemy codziennie łapanki, rozstrzelania, patrole uliczne, niemieckie flagi, gestapo, więzienia, wywózki, a oni śmią mówić, że nie znamy życia. Bardzo bym chciał należeć do AK. Z dobrych wrażeń, są to: czekolda od Rudego, udana akcja i spotkanie Władzia... Właśnie, przecież mi podoba się Rudy, ale on na pewno woli dziewczyny, a Władek, on sam mi powiedział, że woli chłopców. Kiedy złapał mnie za rękę poczułem się jak w niebie, była taka ciepła. Powiedział, że jestem bardzo ładny i co najlepsze POCAŁOWAŁ MNIE.Oto 3 rozdział mego dzieła. Liczę na gwiazdki i komentarze.
Liczba słów 2042.
Czuwaj!
CZYTASZ
Kamienie na szaniec- "Żyliśmy... Byliśmy jak kamienie, rzucane na szaniec"
RandomMieli plany, mieli marzenia, ale 1 wrzesień 1939r. odebrał im wszystko... Lecz oni się nie poddali, walczyli. Byli silni, byli odważni, prawdziwi patrioci, wzór do naśladowania... "Byli jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec" Uwaga!!! Nie piszę...