Minęło kilka miesięcy i o związku Tadka i Władka wiedzieli już wszyscy. Pewnie jesteście ciekawi jak się dowiedzieli, otóż pewnego dnia obaj zostali przyłapani na przytulaniu, niby nic takiego gdyby nie to, że Żmija mówił do Zośki znaczące słowa. Para nie mogła już skłamać i tak wszyscy się dowiedzieli. Odziwo nikt nie zaczął się śmiać, a wręcz zaczęli im gratulować, chociaż przyznali, że trudno będzie im się przyzwyczaić. Tadkowi spadł kamień z serca, po doświadczeniach, które go spotkały gdy inni dowiedzieli się, że jest gejem nie dziwne, że bał się, że będzie tak samo, a nawet gorzej. Teraz wszystko pomijając rzecz jasna wojnę było dobrze, chociaż nie do końca. Zośka zastanawiał się nad zakończeniem tego związku, niby był z Władkiem szczęśliwy, ale jego chłopak był dość impulsywny, nie raz łapał Tadka mocno za nadgarstek, ściskał za ramię, szarpał za ubranie, a czasem nawet uderzył. Malinowski był o Zawadzkiego chorobliwie zazdrosny, a fakt, że złotowłosy nie chciał pójść z nim do łóżka powodował jeszcze większą złość i zazdrość.
Jakiś czas później
-Puszczaj! Nie chcę! Zostaw!- krzyczał młody mężczyzna wyrywając się z uścisku drugiego mężczyzny.
-Jak będziesz się wyrywał to będzie bardziej boleć- syknął młodzieniec, po czym wrócił do poprzedniej czynności jaką było całowanie szyji i obmacywanie.
-Proszę puść- szepnął, a z jego ust wyrwał się zdesperowany szloch.
Chłopak, który górował nad drugim zaprzestał nagle swoich działań i z przerażeniem patrzył na swojego kochanka, który leżał pod nim z zaciśniętymi oczami i mokrymi śladami łez na policzkach.
-Skarbeńku...- zaczął.
-Daj mi odejść... Błagam- westchnął zdesperowany.
-Zosiu ja... Tak mi przykro- próbował się tłumaczyć wypuszczając jednocześnie swojego chłopaka.
-Daj mi spokój... - powiedział poprawiając ubrania.
Tadeusz wyszedł z mieszkania Władysława bardzo szybkim krokiem. Bał się, tak bardzo się bał, bał się, że Władek byłby gotów posunąć się nawet do gwałtu. Chociaż skoro są razem to taki stosunek nie był by gwałtem, prawda? Zawadzki próbował tak to sobie tłumaczyć, ale doskonale wiedział, że okłamuje sam siebie, bo nie ważne czy są razem czy nie przymuszenie do sexu, było by po prostu zwykłym aktem gwałtu. Włożył ręce do kieszeni spodni i szedł średnim krokiem w stronę ulicy Koszykowej. W tamtym momencie chciał być jak najdalej od Malinowskiego, potrzebował spędzić czas ze swoją mamą, bo tylko przy niej czuł się w stu procentach bezpieczny. W którymś momencie wpadł na Rudego i Alka, można by pomyśleć szczęście w nieszczęściu gdyby nie to, że nie miał ochoty na rozmowy z kimkolwiek, a po za tym chłopcy zauważyli, że ich przyjaciel płakał, więc zaczęli robić mu przesłuchania.
-Zosieńko, co się stało?-zapytał z troską Alek.
-Nic- próbował go zbyć.
-Zosiu, płakałeś... Co się stało?- spytał Rudy patrząc w oczy przyjaciela.
-Byłem u Władka...- westchnął Zawadzki.
- Ten gnój coś Ci zrobił?! Już ja mu pokażę!- krzyknął Rudy.
-Nie nie! Jego pies zdechł, smutne zdarzenie- skłamał.
-To dobrze, znaczy nie dobrze, ale wiesz o co chodzi- rzekł zakłopotany Alek.
-Jasne- westchnął Zawadzki- muszę spadać, nie zapomnijcie o spotkaniu o czternastej- rzekł i każdy rozszedł się w swoim stronę.
Zośka wszedł wreszcie do domu i dostrzegł, że jest w nim tylko jego matka, spytawszy gdzie są ojciec i siostra dostał odpowiedź, że Pan Zawadzki poszedł do sklepu, a Ania do koleżanki. Umył ręce i zabrał się za pomoc matce przy obiedzie.
CZYTASZ
Kamienie na szaniec- "Żyliśmy... Byliśmy jak kamienie, rzucane na szaniec"
De TodoMieli plany, mieli marzenia, ale 1 wrzesień 1939r. odebrał im wszystko... Lecz oni się nie poddali, walczyli. Byli silni, byli odważni, prawdziwi patrioci, wzór do naśladowania... "Byli jak kamienie, przez Boga rzucane na szaniec" Uwaga!!! Nie piszę...