Rozdział IV

343 31 245
                                    

Dwa dni minęły, nim racjonalny umysł Betty, zdołał wyrzucić z pamięci obraz znikającej nagle dziewczyny z Greendale. Były to ciężkie dwa dni, które blondynka niemal w całości poświęciła na pracę, ponieważ w Riverdale zaczęło robić się gorąco i to nie w sensie pogodowym. Tego dnia, miało zacząć się śledztwo, które wzbudziło powszechną sensację. Wieść o tym, że Forsythe Pendleton Jones miał zająć się sprawą tajemniczych zniknięć, trafiła do uszu nawet najbardziej głuchych i zamkniętych w sobie mieszkańców miasteczka. Betty o tym wiedziała. Słyszała ich szepty, gdy robiła zakupy w sklepie, gdy wychodziła do kawiarni po kawę... temat jej byłego chłopaka był na ustach wszystkich. Większość obywateli mieszała ekscytację ze strachem.

Betty nie wiedziała co ma o tym sądzić. Z jednej strony, bardzo się cieszyła, ilekroć pomyślała o czarnowłosym detektywie, jej serce podskakiwało i robiło fikołka. Cieszyła się, że znów może go mieć blisko, że ktoś tak doświadczony i utalentowany, postanowił pomóc Riverdale, ale... No właśnie. Zawsze było to nieszczęsne "Ale". Betty odczuwała również pewne obawy, bo kompletnie nie wiedziała czego może się po Jugheadzie spodziewać. Słyszała niejasne pogłoski o jego niekonwencjonalnych metodach działania, o jego brutalności, ale nie wiedziała ile w nich prawdy. Faktem jednak było, że gdy w dzień jego przyjazdu, spojrzała mu w oczy, autentycznie się przeraziła. Zastanawiała się, czy przypadkiem, nie zawiązali paktu z diabłem, by pozbyć się ledwie małego, złośliwego duszka.

 Betty zmierzała właśnie na miejsce, w którym wszystko miało się zacząć. Dom jej byłych przyjaciół ze szkoły, Diltona, Ethel i ich córeczki, którzy zniknęli tego samego dnia, w którym pojawił się Jughead. Kevin, który powinien go przeszukać, kategorycznie tego zakazał. Powiedział, że teraz w mieście jest osoba, która zna się na tym dużo lepiej od niego i to ona będzie się tym zajmować. Betty przyjęła to z dziwnym ukłuciem niepokoju w sercu. Fakt stał się jednak faktem, gdy wczorajszego ranka do rąk Archiego dotarł kontrakt, pod którym został złożony zamaszysty, wykwintny podpis, który Betty tak dobrze znała jeszcze z czasów szkoły. Od tamtego czasu, dom stał otoczony taśmami policyjnymi i nieustannie patrolowany. Rozkaz był jasny, nikt nie ma prawa do niego wejść.

 Było wcześnie rano, a zza deszczowych chmur wyłoniło się jedno z ostatnich, jesiennych słońc, które przygrzało mocno namokniętą ziemię, sprawiając, że wilgoć zaczęła parować, przez co stało się uciążliwie duszno. Mimo to, Betty zauważyła wiele znajomych twarzy. Wywróciła oczami. Ci sami ludzie, którzy śmiertelnie bali się wyjść z domu do sklepu, teraz umówili się ze sobą, by móc obserwować detektywa przy pracy.

Po chwili zauważyła też Kevina, ubranego w typowy dla siebie, beżowy mundur i kapelusz szeryfa. Mężczyzna pomachał jej, a ona uśmiechnęła się przyjacielsko i podeszła do niego. Miała na sobie jeansową kurtkę, biały top i czarne, długie spodnie. Zrezygnowała z wyglądu, na rzecz wygody i praktyki, miała bowiem nadzieję, że może tym razem dowie się czegoś ciekawego, a dodatkowo ona również była niesamowicie ciekawa i wręcz nie mogła się doczekać, by zobaczyć Juga w pracy. Na temat jego techniki krążyły legendy. Ostatnio każdą wolną od pracy chwilę, Betty poświęcała na wyszukiwanie informacji o swoim byłym chłopaku, co sprawiało jej bardzo dużo frajdy. To zupełnie tak, jakby poznawała go na nowo. Problem w tym, że im więcej o nim wiedziała, tym bardziej nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Nieustannie zadawała sobie pytanie, jak ktoś dobry i spokojny jak Jughead, mógł stać się kimś tak cynicznym i bezwzględnym, jak Forsythe. To tak jakby w jednym ciele żyły dwie osoby, coś jak "Doctor Jekkyl i Mr. Hyde", ta nowela, którą kiedyś przerabiali w szkole.

Stanęła na palcach i pocałowała Kevina w policzek.

- Archiego nie będzie? - zapytał szeryf, patrząc na zegarek - Zaraz powinno się zacząć.

LalkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz