Rozdział X

461 37 649
                                    

You can panic now.

 Because I'm back.

Did you miss me?



__________

Przyspieszyła kroku, czując Ekscytację, która rosła w jej sercu, niczym jakaś roślina. Od tygodnia prawie nie wychodziła z domu, co doprowadzało ją do szału, więc, gdy kilka dni temu pojawiła się szansa na wyrwanie się z czterech ścian, przyjęła to z otwartymi ramionami.

Szczególnie, że ostanie dni, co by nie mówić, były dla niej trudne.

Miała  wrażenie, że zaczyna wariować. Wydawało jej się, że z jej stanem psychicznym jest coraz gorzej i miało to związek z tym, co działo się w mieście.  A co działo się w mieście? Nie wiedziała. I chyba to było najgorsze. Bezczynność i niewiedza dobijały ją, a fakt, że Archie coraz częściej rzucał jej zaniepokojone spojrzenia nie poprawiał sytuacji.

Mówiąc wprost? Czuła się samotna. Archie utrzymywał, że wszystko jest dobrze, że nie ma się czym martwić, że są bezpieczni. Gówno prawda. Gdyby była bezpieczna to nie wynajmowały jej kogoś, kto nauczy ją samoobrony! Czegoś jej nie mówił, a ona nie wiedziała dlaczego. Coraz częściej spotykał się z ich prywatnym detektywem-mordercą, a po takiej rozmowie, gdy wracał do domu cały się trząsł i musiał wypić duszkiem szklankę koniaku.

Betty owinęła się szczelniej płaszczem. Ostatni dzień października był cholernie chłodny. W normalnych warunkach, na ulicach robiłoby się od dzieciaków w przebraniach duchów, wampirów i potworów, które zbierałyby cukierki, ale tego dnia na chodniku nie było nikogo. Przez całą drogę, od swojego mieszkania, aż do starego klubu bokserskiego Archiego, minęła jedną osobę, mężczyznę, który obrzucił ją zaszczutym spojrzeniem. Riverdale, jej miasto, stawało się miastem Duchów, a ona nic nie mogła na to poradzić. Było cicho. Jedynym dźwiękiem, który rozpraszał ciszę był szum wiatru. Nawet samochody nie jeździły, bo większość osób, które mogły z miasta wyjechać, już dawno to zrobiły, a ci, którzy odważyli się zostać, barykadowali się w domach. Nadchodziło Halloween, a napięcie w mieście było niemal namacalne. Betty czuła, że tej nocy coś się wydarzy. Całe miasto brało oddech przed skokiem na głęboką wodę. Czy zdołają wypłynąć na powierzchnię?

 Czuła się nieswojo idąc wzdłuż głównej ulicy miasta, w którym się wychowała. Skuliła się w sobie. Może Archie miał jednak trochę racji, nalegając, żeby zostawała w domu? Tylko, że ona nie umiała siedzieć w domu. Cztery ściany ją przytłaczały. Czuła się niepotrzebna, wyrzucona z akcji, a sytuację pogarszał tylko fakt, że wszyscy dookoła coś wiedzieli, tylko nie ona.

 O tak, Betty to zauważyła. Ukradkowe spojrzenia Archiego, to jak mamrotał pod nosem, to, jak budził się w środku nocy zlany potem i chodził po całym domu zapalając światła. Betty nie wiedziała, że coś jest nie tak, ale czuła to. I miała dziwne wrażenie, że znalazła się w środku cyklonu, którego nie potrafi opanować.

 Odetchnęła z ulgą, gdy znalazła się przy drzwiach budynku, który należał do jej narzeczonego. Klub bokserski, w którym Archie spędzał lata szkolne, został wprawdzie zamknięty, gdy rudowłosy chłopak został burmistrzem, ale Betty wiedziała, że od czasu do czasu wciąż tutaj przychodził i wylewał z siebie pot i frustrację.

 Blondynka położyła dłoń na klamce. Drzwi były zamknięte. jej nauczyciel miał tutaj na nią czekać, ale widocznie się spóźniał. Swoją drogą, gdy Archie ją o tym poinformował, zdziwiła się, że to nie on chce ją uczyć. Po co wynajmować kogoś, skoro on sam świetnie potrafił się bronić? Gdy go o to zapytała, ten tylko wzruszył ramionami i powiedział, że załatwił jej kogoś lepszego. Nic więcej nie chciał zdradzić. Betty westchnęła i spojrzała na zegarek. Była dziesiąta, czyli jej nauczyciel już powinien tu być. Usiadła na ławce i wyciągnęła komórkę. Do kogo miała napisać? Veronica była na nią zła za to, że razem z Archiem włamali się do mieszkania Forsythe, Cheryl zdawała się trzymać ich stronę i nawet nie próbowała się z nią skontaktować, Kevin, po przedstawieniu, które zaoferował mu ich prywatny detektyw, wciąż miał koszmary, a sam Jughead... cóż, Betty chciałaby z nim porozmawiać. Bez krzyczenia na siebie, bez obelg, bez nerwów, ale o taką rozmowę było chyba ciężko. Jasne, on ją irytował i to bardzo. Jasne, nie pochwalała jego metod. Jasne, kilka razy w ciągu ostatniego miesiąca powiedziała mu, że go nienawidzi i raz nawet dała mu w twarz, ale...

LalkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz