Wszystko zasnute było gęstą mgłą. Choć możliwe, że było to spowodowane jedynie wyobraźnią Aleca...
Zwłaszcza, gdy błądzące po jego ciele dłonie Magnusa doprowadzały go do szaleństwa, a Bane spoglądał na niego z góry tymi złoto-zielonymi tęczówkami.
I kiedy...
Kiedy najzwyczajniej w świecie śnił.
Równo o północy głowa Aleca starła się boleśnie z dywanem przy jego łóżku. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się z niego spaść. I to w takim momencie! Takim przyjemnym i takim...
Nienaturalnym.
Alec usiadł prosto, łapiąc spazmatycznie oddech. Z niewyjaśnionego powodu wszystko wokół stało się ciężkie i duszące. Niczym dym wdarło się do jego gardła, wysysając z niego cenny tlen.
Czy on... Czy jemu śniło się, że... Ale że z Magnusem?
Z chłopakiem?!
Lightwooda przeszedł zimny dreszcz, po którym musiał objąć siebie samego ramionami, byleby uspokoić oddech. I to przyjemne, aczkolwiek niepokojące podniecenie, które wciąż w nim trwało. Nie tylko w tym cholernym wspomnieniu, jakim był sam sen. Co gorsza, on chciał wrócić do tego snu. Ba! Mógłby przysiąść, że przez jedną, krótką chwilę poczuł żal, że nie była to jawa; że rzeczywistość jest inna, a to tylko dziwna wyobraźnia jego umysłu.
Tak... hormony czy coś. Dojrzewanie i inne takie. W szkole o tym było i – gdyby bardziej skupiał się na tym co mówi nauczycielka swoim znużonym i zmęczonym głosem – wiedziałby, co się z nim dzieje.
Zaczęli mu się podobać ludzie, a forma minionego snu nie wróżyła niczego pozytywnego co do płci owych ludzi.
Ale to tylko przejściowe. Alec miał wybujałą wyobraźnię.
Lightwood powoli wstał z podłogi i oparł się o brzeg łóżka. Lewa skroń bolała go od upadku, a kolano pulsowało bólem. Przetarł dłonią oczy. Nagle zamarł, przypominając sobie o obecności rodzeństwa w sąsiednich pokojach. Jego sypialnia znajdowała się dokładnie między pokojami Izzy i Jace'a. Za mniejsze przewinienia, takie jak strącenie książki z półki, musiał się liczyć z tym, że te dwa sępy zjawią się nagle, aby dociec co się stało. Aż dziw, że jeszcze nie miał ich stojących mu nad uchem. Mimo, że był już środek nocy, Jace potrafiłby zjawić się obok Aleca, nawet jeśli w trakcie ewentualnego zdarzenia brałby prysznic. Wpadał wtedy do pokoju z ręcznikiem przewieszonym przez biodro i mokrymi włosami, a kropelki wody spływały leniwie po jego nagim brzuchu. A Lightwood z jakiegoś powodu odwracał wzrok, co tylko bardziej go denerwowało. Po co to robił?! Byli przecież braćmi. Facetami. Nie musieli się wstydzić siebie nawzajem. Nawet jeśli jeden z nich (zdaniem Aleca) był bardzo przystojny i...
I nie. Był chłopakiem. Jace Herondale był chłopakiem. Bardzo ładnym, z oczami lśniącymi złotem i uśmiechem, takim o... Był chłopakiem!
Nie powinien nawet o tym myśleć. Ba! Nie powinien się nawet martwić tym, że o tym myśli. Obiektywnie rzecz ujmując, Jace był ładny. I tyle. Tak samo, jak ładne były cheerleaderki w szkolnej drużynie, które miały... te... no. Nogi? I twarze? Oky, nie w guście Aleca, ale najwyraźniej nie przepadał za modelem sportowym. Może po prostu wolał dziewczyny, które nieco mniej przypominały nadmuchiwane lalki? Takie, które nie ubierały się tak wyzywająco i nie szpachlowały twarzy makijażem błyszczącym na kilometr.
Co całkowicie nie pasowało do snu o Magnusie, który właśnie taki był. Błyszczący, wyzywający no i... i... i był.
– Wszystko w porządku?
CZYTASZ
Jak zostać gejem. Poradnik nowicjusza.
FanfictionBrzemienny w skutkach wybryk alecowej wyobraźni sprawia, że po szesnastu latach wyparcia, Alec zaczyna w końcu się zastanawiać nad tym kim jest, co robi i... przede wszystkim, z kim chciałby to robić. Tak zaczyna się seria mniej lub bardziej rozwlek...