Sen czwarty

54 7 8
                                    

Mamuśka nie śpij sen się zbliża... szczawiki pewnie znowu w kłopotach.
Przecież nie śpię, czuwam jak zwykle 😁
(mam dziwne podejrzenie, że sen znowu zrobi mi psikusa)
Tym razem jestem w Korei i to sama, bo córka została w Polsce. Właśnie wylądował mój samolot i nikt na mnie nie czeka na lotnisku. No super zapomnieli mnie odebrać 😂 siedem pustych makówek - już ja im zrobię : lato Muminków i jesień średniowiecza w jednym jak tylko ich dostanę w swoje łapki. Mój koreański praktycznie nie istnieje, angielski też lipa, a po polsku to ja sobie mogę długo i namiętnie konferować z najbliższym słupem.
Czyli jestem w bladej d***e.
No to biorę tą swoją walizkę (nota bene jest różowa z Totoro) i ciągnę się na najbliższą ławkę by usiąść i czekać na tych nicponi.
Nicponie i do tego ze sklerozą, jak można mnie zapomnieć odebrać. Nagle przypominam sobie, że mam ich numer telefonu, przeszukuje kieszenie... Mam jest!
Wyciągam komórkę i dzwonię ale nikt nie odbiera. No co jest do jasnej anielki, gdzie oni są?
Dzwonię ponownie i ponownie. Po piątym razie bierze mnie cholera. Na domiar złego jakiś policjant od dłuższej chwili przygląda mi się bacznie - chyba wyglądam podejrzanie 😂 W końcu gość nie wytrzymuje i podchodzi do mnie, coś tem szwargocze po ichniemu a ja patrzę na niego jak wół na malowane wrota.
- Gadaj zdrów - mówię po polsku.
A on nadal swoje, wzruszam ramionami, że nie rozumiem nic a nic, a ten nadgorliwiec myk i mi kajdanki zakłada.
(Cholera to nie ten sen chyba, to zwykle ja ratuje ich a nie mnie trzeba ratować. Mówiłam że mnie sen zrobi w jajo i właśnie robi)
Prowadzą (bo nagle zrobiło się trzech z tego jednego) mnie taką skutą gdzieś na zewnątrz kiedy słyszę jak mnie ktoś woła po imieniu :Aga, Aga!
Zatrzymuję się i rozglądam, a ci kretyni mnie pchają bym szła.
-Zaraz kretyni - mówię znowu po polsku i nadal szykam wzrokiem kto mnie woła. Nagle jest dostrzegam nikogo innego jak Minwoo z Shinhwa, biegnie do mnie i się uśmiecha do czasu aż widzi moje kajdanki.
-Co to znaczy? - pyta po koreańsku tych idiotów w mundurach.
Ci coś tam tłumaczą ale kiedy dowiadują się że jestem mamuśką szczawików to kopary im opadają i zdejmują mi kajdanki, kłaniają się grzecznie i chcą odwieźć nawet. Niech się cmokną teraz.
Odchodzę z Minwoo i co ciekawe z nim rozmawiam normalnie tak jak ze szczawikami. Opowiadam jak to zapomnieli mnie odebrać, to proponuje mi podwózkę do domu Bangtanów.
Zgadzam się bo jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Zajeżdżamy na miejsce a tam impreza na full, no pięknie to impreza ważniejsza niż Ja? (żeby to jeszcze była Subaru Impreza to bym darowala😂) Proszę by Minwoo mi towarzyszył bo inaczej zamorduje synków jak pragnę zakwitnąć. Drzwi oczywiście otwarte a w salonie na kanapie, na stole ogólnie wszędzie koczują nagusy obu płci. Minwoo widząc moją minę chwyta mnie wpół i próbuje utrzymać, nie utrzymał jednak, podeszłam i wyłączyłam muzykę. Na to z kanapy podrywa się goły Jin z jakąś laską zawieszoną na nim i już chce mnie opieprzyć gdy... rozpoznaje mnie!
-UPS Mamuśka!
No i teraz najlepsze bo przez drzwi wpada wściekła moja córka (przecież została w domu w Polsce) z ręcznikiem zwiniętym w marchewę i zaczyna okładać swoich braci po gołych tyłkach 😂 jak na starszą siostrę przystało. Pizgają na wszystkie strony byle uchronić zadki ale ona leje bez opamiętania (no to jesień średniowiecza już mają)
Minwoo i ja siadamy sobie wygodnie na kanapie i zaczynamy podjadać pop corn, no taki spektakl bez zakąski nie przejdzie.
(i wtedy znowu sen mnie wyrolował, bo obudziłam się i nie znam zakończenia ale znając moje dziecię to chłopcy przez miesiąc spali na brzuchach) 😂

I jak tu nie kochać snów 😁

Bangtani w moich snach czyli jak śnić na wesoło Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz