XI

1.6K 179 108
                                    


Malfoy, szczwany lis, dobrze rozgryzł McGonagall, bo dyrektorka wezwała Harry'ego, Rona i Hermionę do swojego gabinetu jeszcze tego samego popołudnia.

Potter wyłożył im wszystko, czego dowiedział się od Draco i długo dyskutowali o tym, czy Ślizgon mógł próbować go oszukać – a jeśli tak, to w jaki sposób. Dałoby się wymyślić kilka możliwości, ale zarówno Ron i Hermiona objęli stanowiska zbliżone do zdania Harry'ego. Nie wierzyli, że Lucjusz był niewinny, ale rozumieli sposób, w jaki Malfoy tłumaczył swoją prośbę, a nawet skłaniali się, żeby ją spełnić. Oni w końcu nigdy nie widzieli w nim zagrożenia.

Harry czuł się odrobinę nieswojo. I bez przerwy analizował słowa Draco od początku, myślał też o jego ojcu. Czy to rzeczywiście było możliwe, żeby Śmierciożercy aż tak wywiedli Zakon w pole?

Hermiona stwierdziła, że oczywiście jest to możliwe. A jak bardzo prawdopodobne, to ważniejsza kwestia. I ta bardziej budząca wątpliwości.

McGonagall wodziła wzrokiem po portretach dyrektorów.

— Rzeczywiście, Narcyzie może grozić niebezpieczeństwo — mówiła w zadumie. — Nawet niezależnie od tego, co naprawdę działo się z Lucjuszem. Została właściwie sama, z reputacją żony mordercy. Jeśli nie Śmierciożercy, to ostatecznie opinia publiczna i ci co bardziej nieprzyjemni z Ministerstwa ją wykończą. Na moje oko najlepiej byłoby, gdyby opuściła Anglię. Malfoyowie mają wpływowych krewnych w całej Europie. Bezpieczniej będzie, jeśli na jakiś czas zniknie ze sceny. Oczywiście dopiero, kiedy ucichnie szum z morderstwem, wcześniej nie pozwolą jej wyjechać.

Gryfoni siedzieli po drugiej stronie biurka, milczeli cierpliwie.

— A sam Malfoy... Z pewnością jeszcze dziś porozmawiam o tym z większą częścią Zakonu, żeby wspólnie podjąć decyzję, ale w gruncie rzeczy to wy wiecie o nim najwięcej. Uważasz, Potter, że jego intencje są uczciwe, nawet zanim się przekonałeś, czy rzeczywiście złożyłby Przysięgę. Szczerze mówiąc, mnie do końca nie przekonał i Zakon też będzie sceptyczny.

— Mimo wszystko znam jego sposób działania, pani profesor — wyjaśnił. — Przynajmniej trochę. A był zupełnie gotowy, żeby odpowiedzieć na wszystko i pozwolić mi dowolnie sprawdzić, czy mówił prawdę. No i, nawet jeśli wcześniej wydawało mi się, że może współpracować ze Śmierciożercami, to sprzeciwiał się temu fakt, że on się ich boi i nienawidzi. Tym bardziej teraz, jeśli jest przekonany, że wrobili jego ojca w morderstwo.

Ściągnęła czoło.

— Jak bardzo wydaje ci się to prawdopodobne, cała ta zmyłka Śmierciożerców?

— Sam nie wiem — Wzruszył ramionami. — Może po prostu Malfoy nie chce wierzyć, że jego ojciec dopuściłby się takich rzeczy. Ale wziąłbym pod uwagę, że teraz wydaje się o wiele bardziej skupiony na sobie. Już nie podążałby ślepo za Lucjuszem, tak jak zrobił to podczas wojny. Sama pani profesor mówiła kiedyś, że nie widzi go pani ze Śmierciożercami. I też tak myślę. A jego zdanie może okazać się cenne, kiedy przyjdzie do odczytywania ich motywów.

— To wymagałoby zapoznawania go ze wszystkimi szczegółami od razu — zauważyła.

Skinął jedynie głową i biuro znowu pogrążyło się w ciszy.

Szczerość Malfoya można było łatwo sprawdzić i Harry przypuszczał, że kobieta to zrobi. A wtedy Zakon zgodzi się częściowo włączyć Draco w śledzenie prawdziwych przyczyn ataków. Zresztą Ślizgon nie prosił o wiele – ledwie utrzymywanie go na bieżąco z rzeczami, które mogły dotyczyć Lucjusza.

To, czy postanowią sięgnąć po jego zdanie, to była inna kwestia. Należałoby starannie upewnić się, że nie wykorzysta tej wiedzy inaczej albo że nie spróbuje wprowadzić ich w błąd. Gdyby jednak Zakon się na to zdecydował, zadba o wszelką ostrożność. A jeśli Malfoy przystanie na wszystkie sprawdziany jego uczciwości, to będzie oznaczało, że rzeczywiście można mu zaufać i jedyne, co chce osiągnąć, to chronić Narcyzę.

Zasady kłamstwa | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz