VII

1.7K 184 79
                                    


Następnego ranka przed lekcjami wreszcie skonfrontował się z Ronem i Hermioną, przyznając im rację co do Draco. Wyjaśnił, że przystopuje z podejrzewaniem go o wszystko, ale to nie znaczy, że skończy z podejrzewaniem go w ogóle. Oboje przyjęli to z ulgą i zgodzili, że to pewnie najlepsze wyjście. Poczuł się trochę, jakby zza chmur wyjrzał promyk słońca – nie znosił, gdy powstawały między nimi jakiekolwiek porozumienia. Podziękował losowi, że rozumieli się wzajemnie na tyle dobrze, że potrafili sprowadzić go na ziemię zwykłą rozmową.

Po tym skupił się na nauce. Wiedział, że wyjdzie mu to tylko na dobre, bo ta sprawa powinna być priorytetem od samego początku. Nawet jeśli miewał serdecznie dosyć siedzenia z książkami – a już szczególnie, gdy trafiał się dzień z ładną pogodą. Zresztą przynosiło to efekty, czuł się pewniej na zajęciach, a wkładany wysiłek dawał satysfakcję. Hermiona uśmiechała się za każdym razem, kiedy znajdywała go w bibliotece, Ron narzekał, że wpędzają go w poczucie winy.

Treningi Quidditcha odbywały się niemal codziennie, były długie i intensywne. Ginny stawała się powoli kolejnym Oliverem Woodem. Droczenie się z nią o to było jednym z najprzyjemniejszych elementów ćwiczeń – oczywiście przed i po tym, jak przebywali na boisku. Inaczej wywaliłaby go w drużyny, a przynajmniej tak się zarzekała.

Sport i zbliżający się mecz były miłą odskocznią od szkoły. W tygodniu brakowało mu czasu nawet, żeby posiedzieć w Pokoju Wspólnym i pogadać z ludźmi z innych domów. Przynajmniej z Deanem, Seamusem i Nevillem mógł utrzymywać stały kontakt, bo zawsze rozmawiali rano, wychodząc na śniadanie.

Skupianie się na nauce i Quidditchu miało swoje zalety, ale nie działało zawsze. Doskwierał mu niepokój, że nie kontroluje sytuacji. Unikał gapienia się na Malfoya, niezależnie od tego, jak bardzo był pewien, że wcale tego nie widać. Nie był jednak w stanie powstrzymywać krótkich, nawykowych zerknięć. Tylko żeby wiedzieć, gdzie Ślizgon jest i czy nie wygląda inaczej niż zwykle. Draco z kolei zachowywał się, jak gdyby nigdy nic – nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Albo był w tym o wiele lepszy niż Harry, bo przecież zdołał zorientować się, że od dłuższego czasu śledzony, a sam Harry nie miał o tym najmniejszego pojęcia. Co było nieco uwłaczające.

W każdym razie te krótkie spojrzenia były wystarczające i o wiele zdrowsze. Zresztą dochodził do wniosku, że niektóre rzeczy naprawdę sam sobie dopowiedział.

Chociaż inne wciąż go zastanawiały. Chociażby w jaki sposób Ślizgoni, a Malfoy szczególnie, byli w stanie osiągać wysokie wyniki na zajęciach, a przy tym mieć tak wiele wolnego czasu – niejednokrotnie widział ich w tym samym miejscu nad jeziorem przez cały trening Gryfonów. A na następny dzień stawiali się przygotowani i z pracą domową w terminie.

W piątek z Ronem i Hermioną odwiedzali Hagrida, a wracając do zamku minęli ich, kiedy najwyraźniej zmierzali do Hogsmeade. To dałoby się wyjaśnić początkiem weekendu, ale przecież mieli wyjście zaledwie tydzień temu. Dodatkowo Weasley gdzieś słyszał, że nie pierwszy raz urządzają sobie prywatne wycieczki, Harry jednak szczerze w to wątpił.

Nie chciało mu się wierzyć, że wszyscy są tak błyskotliwi. Cała siódma klasa z Gryffindoru musiała sprężać się do granic możliwości, a chwila wytchnienia przychodziła i tak tylko podczas dni wolnych.

Takim sposobem w sobotę wieczorem skończył na boisku z Cho. Dziewczyna zaczepiła go przyjaźnie dzień wcześniej, na co odparł, że oczywiście pamięta i zaproponował konkretną godzinę, a dziesięć minut później żalił się Ronowi, że to pewnie będzie kolejne z jego niezręcznych spotkań z Krukonką.

Okazało się jednak w porządku, ku jego przyjemnemu zaskoczeniu. Z Chang po bitwie wymieniał jedynie uprzejmości i zmęczone uśmiechy podczas procesów. Po rozpoczęciu roku szkolnego rozmawiali krótko parę razy i dopiero teraz miał okazję zobaczyć, że ona też się zmieniła. Przez jakiś czas byli w powietrzu, potem usiedli pod trybunami, żeby ochłonąć i porozmawiać, a rozmowa kleiła się nieźle, więc do Pokoju Wspólnego wracał z ulgą, że sprawy mają się dobrze.

Zasady kłamstwa | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz