ROZDZIAŁ 6

566 51 12
                                    

— Zapniesz mi sukienkę z tyłu? — pytam Anity, gdy wychodzę z łazienki. Odwracam się do niej plecami, a ona po chwili pociąga zamek do góry. — I jak myślisz? Może być? — dopytuję, okręcając się dookoła.

— Jeszcze pytasz? Petarda!

— Mam nadzieję, że ochrona nie będzie robiła problemów na wejściu.

— Przestań dramatyzować — Anita przewraca oczyma. — Wpuszczą nas bez problemu — dodaje i w tym samym momencie rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. Cicho wzdycham, gdy widzę, że znowu dzwoni mama.

— No hej, mamo. Coś się stało? — zadaję pytanie po odebraniu połączenia.

— Jak wrażenia po konkursie?

— Było świetnie. O wiele więcej emocji niż przed telewizorem. 

— Jesteście w hotelu?

— Tak — odpowiadam niepewnie, zastanawiając się, czy powiedzieć rodzicielce, że wybieramy się do klubu, ale ostatecznie rezygnuję z tego pomysłu, bo chyba padłaby na zawał, gdyby o tym usłyszała. Przecież nie jestem jeszcze pełnoletnia.

— No dobrze, to już wam nie przeszkadzam. Miłego wieczoru i uważajcie na siebie jutro.

— Uważamy na siebie, nic się nie martw — mówię potulnie, a Anita śmieje się pod nosem. — Cześć — dodaję, kończąc połączenie.

— Nie powiedziałaś, że idziemy do klubu? — przyjaciółka patrzy na mnie wymownie.

— Niech śpi sobie spokojnie — odzywam się, wstając z łóżka.

Biorę małą torebeczkę, którą przewieszam przez ramię, a następnie wychodzę z szatynką z hotelu. Wsiadamy do zamówionej taksówki i kilkanaście minut później jesteśmy na miejscu.

Z szybko bijącym sercem kierujemy się do wejścia. Jeśli uda nam się wejść, to chyba padnę z wrażenia, a jeśli zobaczę Andiego i uda mi się z nim porozmawiać, to mogę umierać, bo wiem, że już nic lepszego w życiu mnie nie spotka.

ANDREAS

— Wy serio chce iść do tego klubu? Przecież jutro jest konkurs — odzywa się Freitag, gdy wraz z pozostałymi kumplami wchodzi do pokoju, który zajmuję ze Stephanem.

— A co nam szkodzi? Wypijemy po jednym piwku i wrócimy — mówi Leyhe.

— Już widzę, jak kończy się na jednym piwie — mruczy pod nosem Richard.

— Jak nie chcesz iść, to nie musisz. Siłą cię tam nie zaciągniemy — wzruszam ramionami, spoglądając w jego kierunku.

— Idę — zgadza się po chwili zastanowienia, na co pokazuję mu uniesiony do góry kciuk.

Wchodzę jeszcze do łazienki, żeby ułożyć fryzurę i pięć minut później wychodzimy z pokoju.

— Panowie dokąd się wybierają? — zaczepia nas po drodze trener.

— Robimy sobie mały spacer przed snem — odpowiada Karl, a ja pilnuję się, żeby nie parsknąć śmiechem. Trener patrzy na nas podejrzliwie.

— Tylko bez szaleństw. Jutro jest konkurs — przypomina coś, co jest dla nas oczywiste.

— Jasne, trenerze — odzywa się Markus, po czym wolnym krokiem zmierzamy z w stronę wyjścia z hotelu.

— Już myślałem, że nic z tego nie wyjdzie — mówi Constantin, wyciągając komórkę z kieszeni. Głęboko wzdycha, spoglądając na wyświetlacz, dzwoniącego telefonu.

Hotka [Andreas Wellinger] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz