ROZDZIAŁ 8

597 50 20
                                    

Andreas jest już coraz bliżej nas. Mam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Wycieram spocone ręce w jeansowe szorty i biorę głęboki wdech.

— Zostawię was samych — odzywa się Anita, a ja wpadam w panikę.

— Nie, zostań — mówię, chwytając ją za rękę.

— Chciał rozmawiać z tobą, więc tak będzie lepiej — odpowiada, wyswobadzając swoją dłoń, po czym odchodzi na bok, a ja patrzę na nią błagalnym wzrokiem, żeby wróciła. 

Czuję, że kolejny raz zrobię z siebie idiotkę. Jej obecność obok pomogłaby mi, bo wiem, że gdybym nie mogła wydusić z siebie żadnego zdania, to ona przyszłaby mi z pomocą.

— Cześć — słyszę głos Andreasa obok siebie.

Weź się w garść kobieto, przecież to facet, jak każdy inny — myślę sobie, po czym z uśmiechem odwracam się w jego kierunku. Jednak kiedy to robię, moja pewność siebie ulatuje gdzieś hen daleko stąd.

— Hej — odpowiadam niepewnie.

— Przepraszam za wczorajszy wieczór. Nie wiem, co napadło Ninę, że tak postąpiła — odzywa się, przeczesując dłonią włosy. Sama chętnie wplotłabym w nie swoje palce.

— Nic się nie stało, to nie twoja wina.

— Wyszedłem za tobą. Nie słyszałaś, jak krzyczę twoje imię?

— Nie — kłamię. — Wiesz, na zewnątrz był spory gwar.

— No fakt — odpowiada, zaciskając usta, po czym wyciąga swój telefon i coś w nim robi. — Mam pytanie: to twój numer telefonu? — Odwraca wyświetlacz w moim kierunku, a ja zamieram.

— Ekhm, no tak — mówię niepewnie. — Skąd go masz? — pytam, chociaż tak naprawdę nie wiem po co. Przecież doskonale pamiętam, że sama zapisałam go na ich busie.

— Leyhe spisał z samochodu, a potem mi go dał, chociaż nie chciałem. 

Robię wielkie oczy, gdy to słyszę. Myślałam, że sam się nim zainteresował, a tymczasem prawda okazała się inna. No nie powiem, trochę zabolało mnie serduszko, gdy powiedział, że wcale go nie chciał.

— Aha — mówię tylko, bo nawet nie wiem, co mam odpowiedzieć.

— Dzwoniłem do ciebie wczoraj dwa razy, a ty odrzucałaś połączenia — odzywa się, chowając komórkę do kieszeni.

— Nie pamiętam, żebym miała połączenia z jakichś obcych numerów — odpowiadam, sięgając pamięcią do wczorajszego wieczoru.

— Dzwoniłem z zastrzeżonego.

— Czekaj. Chcesz powiedzieć, że te wszystkie połączenia, gdzie nawet jak odebrałam, to po drugiej stronie była cisza, były od ciebie?

— No tak. Chociaż pierwsze połączenie wykonał Leyhe — mówi z uśmiechem, na którego widok kolejny raz miękną mi kolana.

Jednak potem mój dobry nastrój pryska, gdy uświadamiam sobie, że tylko bawili się moim kosztem. Myślałam, że chciał ze mną pogadać, bo może choć trochę go zainteresowałam, a on tak naprawdę robi to, żeby uświadomić mi tylko, jaka głupia jestem, że zostawiłam ten numer na aucie. Jestem pewna, że jego koledzy pewnie teraz gapią się na nas, ale nie mam odwagi, żeby spojrzeć w ich kierunku, żeby to sprawdzić. Andreas ponownie wyciąga swój telefon i coś w nim robi. W tym samym czasie rozbrzmiewa dźwięk mojej komórki. Robię niezadowoloną minę, bo jestem w stu procentach przekonana o tym, że to moja mama. Wyciągam telefon, jednak na wyświetlaczu widzę jakiś obcy numer z dziwnym kierunkowym.

Hotka [Andreas Wellinger] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz