Prolog

1.5K 88 73
                                    


Za okna przebijały się promienie słońca, dochodziła godzina ósma rano kiedy po pokoju rozległ się donośny dźwięk budzika.
Blondyn przetarł zaspane oczy i wyłączył elektryczny zegar na szafce nocnej. Zaraz potem sięgnął po telefon, nie było na nim żadnej nie odebranej wiadomości.
Nic dziwnego, właśnie trwał najcieplejszy okres wakacji. Większość znajomych chłopaka byli na różnego rodzaju wyjazdach. Kiedy jest wyjątkowo ciepło, szkoda by było to zmargnować. Zważając na klimat jaki panuje w Polsce i lata nie zawsze są tak idealne. Wstał nie śpiesząc się, jak zwykle brak jakich kolwiek planów na dany dzień. Poranna rutyna; ogarnięcie się do ładu, social media i śniadanie. Nic nad zwyczajnego.

Kiedy kończył swoje płatki z mlekiem, słowa wypowiedziane przez matkę spadły na niego jak skała.

-Za tydzień jedziesz na obóz letni. Przecież widzę jak margnujesz swój czas.

Siedemnastolatek zmienił swoją pozycję na kanapie po czym wytrzeszczył oczy. Kobieta niczym nie wzruszona, stała spokojnie w progu salonu popijając herbatę.

-No co? Może w końcu kogoś poznasz.

Przejechał wzrokiem po rodzicielce po czym odstawił miskę na stół.

-Mamo...Za rok będę pełnoletni a ty mnie na obóz bez mojej zgody wysyłasz?

Kobieta wzruszyła ramionami, mruknęła coś pod nosem i wróciła do kuchni. Blondyn wiedział że nie wygra a pojechać musi bo najprawdopodobniej wszystko już jest opłacone. No cóż, raz się żyje. Przynajmniej zobaczy kawałek świata.

W ramach rozmowy na temat jego wyjazdu dostał ulotkę informacyjną. Było tam wszystko, można powiedzieć że więcej mu do szczęścia nie było potrzeba.

Niestety, pięć dni słodkiego lenistwa szybko upłynęły. Przy pozostałych dwóch Hubert został zagoniony do ogarnięcia prania i syfu w swoim własnym pokoju.
Kiedy walizka była spakowana, ostanie chwilę w domowym zaciszu spędził typowo, siedząc przed komputerem czy też telefonem zażywając odpoczynku. Jak ten czas naprawdę szybko leci...

W końcu nadeszła chwila wyjazdu. Pod budynkiem szkolnym stał autokar.
Chłopak po oddaniu swojego bagażu wsiadł do pojazdu. Została mu teraz jedna decyzja, gdzie usiądzie. Do wyjazdu zostało jeszcze jakieś pięć minut więc większość siedziała już w spokoju. Na tyłach wciąż było sporo miejsca i tam też kierował się Hubert. Koniec końców usiadł w trzecim od końca rzędzie ale w parze nie miał nikogo. Przed nim również siedzenia były puste - miał święty spokój. Wszystko wydawało się być w porządku do póki nie zatrzymali się na postój w Warszawie. Chyba z dwadzieścia minut stali pod jakimś budynkiem szkolnym czekając na uczestników. Faktycznie, wsiadły tylko cztery osoby. Blondyn zdołał zauważyć jakąś brunetkę o kręconych włosach i dość wysokiego szatyna. Po za nimi dosiadła się jeszcze dwójka rudego rodzeństwa. Chłopak o brązowych włosach i okularami na nosie usiadł przed Hubertem. Po upewnieniu się że wszyscy są, autokar ruszył.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo!
A więc jest i prolog, pierwszej książki!
Takie podpiski nie będą długie lub wcale nie będą się pojawiać bo wiem że mało kto je czyta.
Z góry przepraszam za jakie kolwiek błedy.

Do następnego §×§
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ten typ tak ma!  ||  DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz