7.

750 40 31
                                    

Czy warto kochać, nie będąc kochanym?
Czy warto nosić w swym sercu nadzieję
By potem być zapomnianym?

Mocny, nieprzyjemny zapach wybudził kobietę ze snu. Wdarł się do jej nozdrzy zupełnie nieproszony, sprawiając, że miała ochotę zwymiotować. A najgorsze w tym wszystkim było to, że znała tę woń i to doskonale - ten odurzający zmysły swąd palonego, ludzkiego ciała, którego tak bardzo pragnęła już nigdy nie poczuć. Identycznie śmierdziało przy paleniu płodu, ale... 

To niedorzeczne, prawda? Przecież to minęło, tak więc skąd ten zapach?

Zlękła się, w jednej chwili siadając i otwierając oczy najszerzej jak tylko potrafiła. Wtedy uświadomiła sobie, że nawet nie spała w swoim pokoju, a w posiadłości należącej do pewnego bardzo upierdliwego rodu, gdzie wczorajszego wieczoru odpłynęła w ramionach równie aroganckiego mężczyzny.

Draco Malfoy. On wszystko wiedział. Wszystkiego się sam domyślił. Przejrzał ją jako jedyny, jakby znał ją najlepiej na świecie, a przecież nie znał wcale. Była dla niego niczym więcej niż starą rywalką ze szkoły. Jedynie pierwszą z brzegu kobietą, z którą zdarzyło mu się dwa razy przespać. Która miała być matką (możliwe, że) jego dziecka. A mimo to wszystko, to właśnie on czytał z niej jak z otwartej księgi. 

- Co jest? - Usłyszała jego zaspany głos po swojej prawej stronie.

Zmierzyła go przerażonym spojrzeniem, nie rozumiejąc, dlaczego był taki spokojny? W końcu w pokoju unosił się ten duszący odór. Nie dziwiło go, skąd się, do licha, wziął?

- Nie czujesz tego? - Wyszeptała zduszonym głosem, struchlała. W normalnych okolicznościach zapewne zachwyciłaby się wyglądem tak uroczo rozleniwionej twarzy blondyna, jednak ta sytuacja zdecydowanie przekraczała znaczenie słowa "normalny".

- Co niby miałbym czuć? - Ziewnął, przecierając oczy dłońmi, a następnie zerkając na nią spod zlepionych sennym pyłem powiek.

- Tego... Odoru spalonego ciała. - Przecież było to dla niej oczywiste, więc nie rozumiała, dlaczego pytał. Skrzywiła się, marszcząc nos, dla potwierdzenia swoich słów. Spojrzała na Draco z przestrachem i niedowierzaniem, widząc na jego twarzy zupełne niezrozumienie. - Naprawdę tego... Nie czujesz? 

Nastała kłująca ją w uszy cisza, w której dało się dosłyszeć jedynie płytki, szybki oddech należący do niej. Malfoy jakby zamarł, bo nie poruszał się zupełnie; nie miała pewności, czy to przez ten wszechogarniający smród, czy też może przez to, że nie wiedział w jaki sposób jej odpowiedzieć. Wyglądał na zdezorientowanego, jakby rzeczywiście nieprzyjemna woń była dostępna tylko dla kobiecego powonienia.

Ale to przecież czyste szaleństwo!

- Hermiona - zaczął łagodnie, co ją od razu zaalarmowało, bo przecież Malfoyowie nigdy nie byli łagodni; godność im na to nie pozwalała. - Jedyne, co można wyczuć w tym pokoju, to zaduch po nocy.

Parsknęła niekontrolowanym, sztywnym śmiechem.

- Nie żartuj sobie ze mnie, to nie jest śmieszne - zagroziła z drżącym głosem i sercem tłukącym w piersi. Żołądek podchodził jej do gardła nie bez przyczyny. - Czuję smród palonego ciała... Poznaję go... - Nagle w jej głowie zajaśniała urojona myśl, którą natychmiast przelała w słowa: - Kogoś tu palą, Draco, musimy mu pomóc, szybko!

Portret CzarownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz