Prolog

112 7 26
                                    

- Jest pewna legenda.- zaczęła staruszka, wycierając blat wyspy kuchennej i spoglądając na okno przed sobą. - o ludziach, którzy pochodzą z gwiazd. - spuściła wzrok na ręką, w której trzymała ścierkę, zatrzymując wzrok na złotym pierścionku. - którzy mają smutną historię. Legenda mówi, że u nich miłość potrafi być zgubna, a wraz z pierwszym pocałunkiem czar pryska i wracają tam, skąd się wzięli, ale za to nikt nie wie, kiedy znajdują się tu, na ziemi. - odłożyła szmatkę na swoje miejsce i ostatni raz spojrzała na blat, który w końcu jakoś wyglądał. - za to rozpoznasz ich wtedy, kiedy spojrzysz im w oczy. Wyglądają jak diamenty. Rzecz jasna, jeśli tylko pozwolą, żebyś je zobaczył. - splotła swoje dłonie i spojrzała smutno przed siebie. - legenda mówi jeszcze, że nie czują pełni szczęścia, dopóki nie trafią na idealną osobę, ale to szczęście ulatuje zaraz. - spojrzała na bruneta, który opierał głowę o łokieć i oddychał miarowo. Jakby spał, a słowa staruszki nie robiły na nim kompletnego wrażenia.

Obeszła dookoła małą wyspę, stając za nim i trzepnęła go lekko w głowę. Chłopak zaraz poderwał się z miejsca, jakby ktoś wylał na niego kubeł głowy. Rozejrzał się w poszukiwaniu wzrokiem swojej babci i odwrócił się za siebie niepewnie, kiedy usłyszał ciche chrząknięcie za sobą. 

- Mam nadzieję, że przynajmniej nabrałeś energii, skoro moje słowa cię znużyły. - powiedziała, próbując być choć odrobinę oschłą wobec swojego wnuczka, ale oboje wiedzieli, że nie wychodzi jej to, tak, jak by chciała. Chłopak wywrócił oczami. 

- Naprawdę? Ludzie Gwiazd? Wciskałaś mi ten kit, kiedy miałem 6 lat. - syknął cicho, kiedy uderzyła go lekko szmatką, którą nie wiedzieć skąd, nagle miała w swojej dłoni.

- Jeszcze raz wywrócisz oczami. - upomniała go, ale rysy twarzy zaraz jej złagodniały. - uwielbiałeś jak ci to mówiłam. - pożaliła się. Brunet cicho westchnął i chwycił jej delikatne dłonie, zabierając przy okazji ścierkę i odkładając ją na blat. - nawet snułeś wizję takiej miłości, mimo, że nie kończy się ona szczęśliwie. - kobieta uśmiechnęła się smutno.

- Babciu, miałem 6 lat, wtedy wszystko wydawało się możliwe. - dodał cicho, starając się nie zrobić zdegustowanej miny, żeby tylko bardziej jej nie zasmucić. Kochał ją całym sercem, ale już wyrósł z tych bajek, mimo, że wciąż wpatrywał się w gwiazdy, ale to kwestia przyzwyczajenia i też dlatego, że są piękne. 

- A ten chłopczyk z lawendowymi włosami, co ci się śnił po nocach? - chłopak zaśmiał się cicho i posłał jej uśmiech.

- Widzisz babciu, co robią bajki z dziećmi? - - starał się brzmieć pogodnie, ale to ciągłe dociekanie babci, kiedy tylko do niej przyjeżdżał go męczyło. Niemiłosiernie. Niepewnie puścił dłonie staruszki, które opadły smutno wzdłuż jej ciała. Jeon podniósł się z krzesła i pocałował ją w policzek. - będę się już zbierał. - dodał i przytulił ją na pożegnanie. Udał się szybko na korytarz i ubrał szybko czarne buty. Chwycił szybko jeansową kurtkę z wieszaka i wyszedł z mieszkania staruszki. 

Przeszedł przez mały ogród przed domem i wyszedł furtką, zdobioną ślicznym bluszczem. Zamknął ją powoli za sobą i odetchnął z ulgą. Wyrzucił pod nosem wiązankę przekleństw i rozejrzał się dookoła dzielnicy. Oddalił się od domu swojej babci i wyjął papierosa. Przyłożył go do ust i podpalił zapalniczką. Zaciągnął się i wypuścił powoli dym z ust, idąc przez chodnik. Kobieta zabiła by go, gdyby się dowiedziała, że ten pali. I tak ledwo znosi tatuaż róży za jego ramieniu. 


Chłopiec siedział na jednej z chmur, obserwując bruneta, który właśnie wypalał papierosa. Poprawił rękaw białej bluzy, która zaczynała go powoli irytować. Przeczesał lawendowe włosy i zwinął usta w wąską kreskę. Usłyszał za sobą ciche, niespokojne oddechy. Odwrócił się w tamtym kierunku. 

Crazy Over You | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz