> 1 <

40 3 0
                                    

Z Wielkiego Domu wyszedł brunet w towarzystwie satyra z pomarańczową koszulką na sobie. Rozejrzał się wokół siebie chcąc odgadnąć gdzie tak w ogóle się znajduje po czym jego wzrok spoczął na jasnowłosą dziewczynę, która wcześniej karmiła go budyniem o smaku popcornu i nieznajomego chłopaka o włosach w kolorze miodu, oboje opierali się o balustradę obok dwóch mężczyzn siedzących naprzeciwko siebie przy stoliku do kart.

-To pan D. - mruknął satyr. - Jest dyrektorem obozu, bądź dla niego uprzejmy. Dziewczyna to Annabeth Chase uczestniczka obozu, ale jest tu dłużej niż ktokolwiek inny nie wliczając w to oczywiście tego chłopaka, Lucien Garcia, cóż radzę ci się do niego nie zbliżać jeśli nie jesteś synem Aresa. - to w jakim wypowiedział się na temat tego chłopaka skłębiło w głowie Percy'iego wiele pytań. - No a Chejrona już znasz... - wskazał na osobę siedzącą do nich tyłem. 

Kiedy uświadomił sobie, że siedzi na wózku i rozpoznał tweedową marynarkę, przerzedzone brązowe włosy oraz postrzępioną bródkę nie mógł uwierzyć, że osoba której najbardziej się tu nie spodziewał siedzi tutaj i gra w karty z dyrektorem obozu.

-Pan Bunner! - krzyknął, a nauczyciel łaciny odwrócił się w jego stronę. 

-Miło cię widzieć, Percy. - odparł z uśmiechem. - Będziemy mogli zagrać na pełne talie. - wskazał na krzesło na prawo od Pana D., który spojrzał na niego swoimi zaczerwienionymi oczami po czym westchnął głęboko.

-Och, chyba muszę to znów powiedzieć. Witaj w Obozie Herosów. Kropka. A i nie spodziewaj się, że miło cię poznać. - powiedział i znów wlepił oczy w swoje karty.

-Yyy... dziękuję. - odsunął się nieco od niego, kiedy wypił kolejny kieliszek.

-Annabeth? - Pan Bunner zawołał jasnowłosą dziewczynę, która w tym momencie walczyła na spojrzenia z chłopakiem stojącym obok. Oderwała wzrok od jego zielonych tęczówek i podeszła bliżej gdzie Chejron ich przedstawił. - Ta młoda dama opiekowała się tobą kiedy byłeś chory, Percy. Annabeth, mogłabyś powiadomić wszystkich o przybyciu nowego obozowicza? Na razie zamieszka w domku numer jedenaście. 

-Jasne, Chejronie. - odpowiedziała, a Percy cały czas się jej przyglądał. 

Kiedy spojrzał w jej oczy miał dziwne wrażenie jakby ich właścicielka właśnie się zastanawiała jak go pokonać w walce. Ona spojrzała na róg, który dalej trzymał w dłoni. Wyobrażał sobie, że zaraz zacznie go chwalić za jego odwagę w pokonaniu Minotaura. Ona jednak powiedziała coś innego:

-Ślinisz się przez sen. - po czym popędziła na łąkę. W tym momencie mógłby przysiąc, że Lucien  parsknął śmiechem maskując to kaszlem. 

-Ekhem. - odchrząknął zmieszany brunet chcąc jak najszybciej zmienić temat. - Pan tu pracuje, panie Bunner? - spytał.

-Tylko nie ,,panie Bunner". - powiedział były pan Bunner. - To był pseudonim. Możesz nazywać mnie Chejronem. 

-Dobrze. - w całkowitym zmieszaniu spojrzał na dyrektora. - A Pan D.? Czy to coś oznacza? - dyrektor przestał tasować na chwilę kary i spojrzał na Percy'ego spode łba.

-Och, Jazon. Imiona to poważna sprawa i nie należy nimi rzucać na prawo i lewo bez jakiejkolwiek potrzeby. 

-Jestem Jacks... - Pan D. zmroził go wzrokiem. - Och. Oczywiście. Przepraszam. 

-Lucien, proszę zabierz stąd tego dzieciaka. - zdenerwowany spojrzał na zielonookiego, który cały czas wpatrywał się w rozmówców. Kiedy podszedł bliżej Chejron od razu zgromił go wzrokiem.

-Muszę jeszcze porozmawiać z Percy'm. Później go oprowadzisz, a teraz idź do Annabeth. Pamiętaj co ci mówiłem. Macie współpracować. - chłopak wywrócił oczami na ostatnie słowa Chejrona po czym żegnając się poszedł w tylko sobie znanym kierunku. 

***

Zgadza się! Witam w nowym opowiadaniu. Na początku rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, ale mam nadzieję, że kolejna część pojawi się jeszcze w tym miesiącu. 

son of ApolloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz