Rozdział 32

639 35 7
                                    

- Hej, Tadziu! Wstawaj! - śmieje się Janka, zrywając z niego ciepłą kołderkę.

Zośka jęczy cicho i podkurcza nogi.

- Zocha!

Chłopak nadal nie chce wstać. Jego ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze.

- Tadziu? - mówi ciszej dziewczyna, widząc jego dreszcze. - Wszystko w porządku? - pyta, kładąc dłoń na jego ramieniu.

Czuje, że jego skóra jest gorąca w dotyku. Przykłada rękę do jego czoła. Cały płonie. Janka nie wie co robić. Za chwilę muszą wychodzić na szkolenie, ale Zośka ma gorączkę.

- Nie... On nie może iść... - mówi sama do siebie i przykrywa Tadzia z powrotem kołdrą.

- Śpij dobrze... - szepcze Janka i całuje go w czoło.

Dziewczyna zanim zaczyna przygotowywać się do wyjścia, zaczepia Hanię krzątającą się w kuchni.

- Haniu?

- Tak, Jasiu?

- Słuchaj... muszę iść. Tadek powinien iść ze mną, ale on... chyba jest chory. Ma gorączkę i dreszcze. Wczoraj cały wieczór kichał. Zajmiesz się nim?

- Jasne, siostra - uśmiecha się Hania.

- Dziękuję. Chciałabym z nim zostać, ale mam bardzo ważne szkolenie i po prostu...

- Idź już. Zajmę się nim.

Janka kiwa głową i szykuje się do wyjścia. Wychodzi z domu, gdy ma jeszcze dużo czasu i kieruje się w stronę mieszkania Rudego. Kiedy staje pod jego oknem, słyszy niewyraźny głos.

- Janka!

Dziewczyna odwraca się i widzi... Zośkę biegnącego w jej stronę. Borowa kręci głową i krzyżuje ramiona. Wie, że jest uparty, ale żeby iść na szkolenia podczas choroby!?

- Co ci strzeliło do łba!? - krzyczy, gdy ten staje obok niej.

- O co ci chodzi? Dlaczego poszłaś beze mnie!?

- Bo jesteś chory!

- Ja? Chory? Skąd!

- Dlaczego Hanka cię w ogóle z łóżka wypuściła!?

- Nie wiem, no. Była u siebie w pokoju, myślałem, że śpi, to wyszedłem.

Janka przewraca oczami i puka go palcem w czoło.

- Wracaj do domu!

- Nic mi nie jest!

- Dlaczego ty nigdy nie potrafisz pomyśleć o sobie!?

- Dlaczego zachowujesz się jak byś była moją matką!?

Nastaje cisza. Zośka i Janka patrzą na siebie ze smutkiem i jednocześnie złością. Zośka przypomina sobie o swojej zmarłej mamie. Janka, wie, jak bardzo musiał się wściec, by przywołać swoją kochaną matkę. Wie też, jak bardzo mu jej brakuje.

- Przepraszam... - szepcze dziewczyna, przytulając go opiekuńczo. - Po prostu... martwię się o ciebie...

- To się nie martw. Umiem o siebie zadbać - odpowiada nadal trochę obrażony.

Nagle ich uwagę przykuwa znajomy śmiech. Rudy stoi w drzwiach klatki schodowej i przygląda się ich kłótni. Gdy Janka i Tadek go zauważają, natychmiast gwałtownie od siebie odskakują.

- Jak długo już tu stoisz!? - pyta zdenerwowana Borowa Panienka.

- Wystarczająco - śmieje się Rudy. - A teraz chodźmy na przystanek. Alek ma tam na nas czekać.

Przywrócić nadzieję Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz