Prolog

33 2 0
                                    

Początek XIX wieku (około 1810 roku)

W całej rezydencji i otaczającym ją lesie było słychać jeden dźwięk, a wszyscy ludzie aż zatykali uszy. Synek hrabiego Lucaona i hrabiny Cassandry był słodkim niemowlęciem, ale miał bardzo mocno rozwinięty organ głosowy.

Piastunki dosłownie rwały sobie włosy z głowy, starając się uspokoić płaczącego chłopca, który już od godziny zdzierał sobie gardło i nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego.

3 kobiety stojące nad fantazyjnie rzeźbioną kołyską spoglądały po sobie bezradnie. Próbowały już chyba wszystkiego... Nakarmiły malucha, przebrały, zabrały na spacer, dały ulubionego pluszaka, a nawet zaśpiewały kołysanki. I wszystko na nic! Po bladych policzkach czarnowłosego chłopczyka nadal płynęły łzy.

-Co tu się dzieje? Dlaczego Christopher Alexander płacze?- do dziecięcego pokoiku wszedł lord Lucaon. Mężczyzna był ponury, jak zawsze. Od śmierci ukochanej Cassandry nic nie było w stanie rozweselić szlachcica. Nawet widok upragnionego syna przyprawiał hrabiego jedynie o większy smutek. Po śmierci żony oddał on dziecko piastunkom, nie życząc sobie widoku chłopca, który z wyglądu przypominał zmarłą matkę.

-P-panie...- zająknęła jedna z trzech kobiet i wszystkie skłoniły głowy przed panem domu. -Panicz... Nie wiemy co mu się dzieje. Nigdy tak nie płakał, a teraz nie umiemy go uspokoić. Próbowałyśmy na wszelkie sposoby, panie.

Wampir warknął coś pod nosem i zbliżył się do kołyski. Blady chłopczyk podniósł na ojca szare, zaczerwienione od płaczu, oczy i... Rzecz niesłychana... Przestał płakać! W zamian zaśmiał się radośnie i wyciągnął małe rączki ku twarzy mężczyzny, przy okazji pokazując zaczątki wampirzych kiełków wyżynających się nieśmiało z dziąseł dziecka.

Około 10 lat później

Niespełna 10-letni chłopiec ubrany w idealnie dopasowany mundurek szedł posłusznie za służącym, który prowadził panicza do gabinetu hrabiego. Młody Christopher czuł jednocześnie ekscytację i lęk. Ojciec nigdy go do siebie nie wzywał. Ba! Chłopiec nie widywał rodziciela nawet podczas posiłków, gdyż hrabia nie życzył sobie widoku syna, więc ten nie wiedział czego się spodziewać.

-Wejść!- rozległ się władczy głos, gdy służący zapukał do drzwi. Mężczyzna otworzył skrzydło drzwiowe i wychylił się przez nie.

-Najmocniej przepraszam, panie. Przyprowadziłem panicza- powiedział, a hrabia Lucaon skinął głową. Na ten gest służący dosłownie wepchnął dziecko do pomieszczenia, zamknął drzwi i odszedł do swoich obowiązków.

Christopher rozglądnął się z zaciekawieniem. Nigdy nie był w gabinecie ojca. Ściany pomalowane były na surową wręcz biel, a w oknach wisiały ciężkie, czarne zasłony. Przy dębowym biurku siedział blady blondyn, a za nim wisiał portret ślicznej brunetki o szarych, roześmianych oczach. Chłopiec znał ten portret, bowiem w jego pokoju wisiał taki sam, i wiedział, że ujętą na nim kobietą jest hrabina Cassandra - jego matka, która zmarła niedługo po narodzinach syna.

-Christopher Alexander...- usłyszał nagle i skupił się na postaci blondyna.

-Tak jest, proszę ojca- schował ręce za siebie i spuścił wzrok. Hrabia uśmiechnął się pod nosem.

Secret...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz