Rozdział 1

21 2 3
                                    

Od czasu "spotkania" minęło kilka dni. William popadł w małą paranoję, a przynajmniej tak twierdziła jego siostra...

-Idź sobie...- jęknął Will, gdy Anna zrobiła mu "z buta (a właściwie z kapcia) wjeżdżam" do pokoju i zaczęła bić brata poduszką drąc się po nim, że jest idiotą, debilem, kretynem oraz inne określenia jakie jej przychodziły do głowy.

Tak więc "nieszczęsny" chłopak dowiedział się, że jest "największą amebą umysłową, jaka chodzi po naszej planecie", "zidiociałym bałwanem" i, że "rybki akwariowe mają więcej mózgu niż on". Na koniec rudowłosa brutalnie wykopała brata z łóżka i wygoniła go do najbliższego spożywczaka po zakupy.

Lista zakupów zawierała głównie podpaski i tonę słodyczy, co wyjaśniło parszywy humor młodej kobiety.

William pov.:

Chodziłem, jak idiota, po tym nieszczęsnym sklepie i starałem się znaleźć czekoladę z orzechami. Anna wręcz ją kocha, więc nie było mowy, żebym wrócił do domu bez niej. Tylko jak w tym miejscu znaleźć czekoladę?!

Kakao, cukier, cukierki, batoniki, czekolada, płatki... Chwila! Czekolada!

Wróciłem się do półki z czekoladami i zacząłem poszukiwać tej z orzechami.

Mleczna, gorzka, z nadzieniem truskawkowym, czekolada toffi, biała czekolada... Jest! Z orzechami...!

Akurat została ostatnia, a ja już czułem słodki smak zwycięstwa. Niczym najsprawniejszy ninja, moja ręka wystrzeliła po upatrzone opakowanie. Już, już chwytałem ją w dłoń, gdy...

-Hej!- zawołałem, bo ktoś podbił moją rękę i zwinął mi OSTATNIĄ czekoladę z orzechami sprzed nosa. -To moje!

-Ech?- usłyszałem niski głos i spojrzałem wściekle w szare oczy. Momentalnie przeszedł mnie dreszcz. -Och, to ty...

-Oddaj.moją.czekoladę!- wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Złapałem za prostokątne opakowanie i pociągnąłem w swoją stronę.

-A kto powiedział, że jest twoja?- czarnowłosy szarpnął słodkość w swoją stronę. Co za... Blady bufon!

-Byłem pierwszy!- szarpnąłem mocniej. Niech sobie nie myśli, że mu ustąpię, bo jest przystojny!

-Z tego, co sobie przypominam... Ja ją pierwszy chwyciłem- brunet uśmiechnął się cynicznie.

-Ale to JA pierwszy ją zobaczyłem!- warknąłem, podkreślając słowo "ja", by ten przystojny (jest przystojny, ok?!) bezmózg na pewno zrozumiał przekaz.

I tak szarpaliśmy się jeszcze kilkanaście sekund, gdy nagle rzeczona czekolada upadła na podłogę. Dało się słyszeć ciche "trach", co oznaczało, że smakołyk się połamał.

-Ty...!- wskazaliśmy na siebie palcami, jak małe dzieci, które pokłóciły się o łopatkę w piaskownicy i w efekcie wzięło ją sobie inne dziecko.

-Patrz co narobiłeś!- wymownie wskazałem leżącą na ziemi czekoladę.

-Ja?! To raczej ty!- prychnął szarooki.

Już otwierałem usta, by uraczyć tego głąba jakąś inteligentną odpowiedzią, gdy los ponownie postanowił ze mnie zadrwić...

Z sąsiedniej alejki wybiegł mały blondynek, który perfidnie rozdeptał OSTATNIĄ czekoladę z orzechami...

-Pięknie...- westchnąłem.

Przecież Anna mnie zabije jeśli wrócę do domu bez tej czekolady!

Secret...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz