William pov.:
Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo była sobota, a ja i Belle mieliśmy już małą tradycję, że piątkowe wieczory spędzaliśmy na kulturalnym piciu w barze, co jednakże nie obchodziło się bez sobotniego kaca.
"Anna mnie zabije"- pomyślałem, gdy tylko przypomniałem sobie, że moja siostra nie bardzo lubi sposób w jaki zwykłem teraz rozpoczynać weekend. Co było okropną hipokryzją z jej strony, bo gdy jeszcze mieszkaliśmy w Dover, "wiewiórka" potrafiła imprezować do białego rana i to w środku tygodnia. Pragnę dodać, że szkolnego tygodnia...
Wreszcie zmusiłem się do otwarcia oczu i natychmiast je zmrużyłem, bo słońce świeciło niemiłosiernie przez duże okno balkonowe.
"Hę?"- zmarszczyłem brwi. -"Od kiedy ja mam tak ciemne ściany i balkon w swojej sypialni?!"
Poderwałem się gwałtownie z łóżka, co nie było najlepszym pomysłem zważywszy na bolącą niemiłosiernie głowę. Jęknąłem cicho i znów plasnąłem tyłkiem na materac.
Gdzie ja jestem? Może u Belle? W końcu... Wielokrotnie mnie do siebie zapraszała. Może wreszcie jej uległem?
Po chwili dotarły do mnie obrazy z poprzedniego wieczoru i to sprawiło, że znowu jęknąłem, tym razem bardziej z zażenowania niż bólu głowy, którego nie potrafiłem sobie już niczym wytłumaczyć. Wcale nie miałem kaca i wcale nie znajdowałem się w mieszkaniu swojej przyjaciółki. I to mnie przerażało najbardziej.
Dobra, Will. Nie bądź baba!
Najciszej jak tylko mogłem chwyciłem swoje buty, które stały obok łóżka i ruszyłem do drzwi. Po wyjściu z pokoju okazało się, że jestem na piętrze, więc na paluszkach zacząłem schodzić po drewnianych schodach.
Kiedy zszedłem na dół i zlokalizowałem drzwi wyjściowe, odetchnąłem z ulgą. Już czułem słodki smak zwycięstwa, gdy nagle...
-A ty dokąd?- odezwał się zachrypnięty głos, a ja podskoczyłem jak oparzony i odwróciłem się.
W salonie siedział mój szef i spokojnie popijał kawę. Jej aromat doleciał do mnie i aż przymknąłem oczy.
Ile ja bym dał, żeby się napić takiej kawy...
-Zrobię ci jeśli zostaniesz -kusił mnie wizją smaku ciemnego napoju, zupełnie jakby czytał w moich myślach - Na pewno masz sporo pytań...
"Pytań?"- przemknęło mi przez głowę, jednak wahałem się tylko chwilę. Ostatecznie stwierdziłem, że nic nie zaszkodzi zostać tu kilka minut dłużej, więc przysiadłem na czarnej, skórzanej sofie.
-Grzeczny chłopiec- uśmiechnął się i odstawił filiżankę z parującą cieczą na stolik przed sobą.
-Chłopiec?!- podniosłem głos i zacisnąłem pięści, powstrzymując się, żeby mu nie przywalić.
Co on sobie myślał, idiota jeden?!
Widząc jego głupią minę, założyłem ręce na klatce piersiowej i delikatnie się uśmiechnąłem.
-Idiota? -gwałtownie poderwał się z miejsca i nachylił nade mną. -Nieładnie- zacmokał i pokręcił głową, a ja w odpowiedzi przełknąłem głośno ślinę i zamknąłem oczy.
"Cholera jasna! Skąd wie co pomyślałem? Co to ma znaczyć? Poza tym, czy nie jest za blisko?!"- coś krzyczało we mnie, aż serce, które biło coraz głośniej i szybciej, próbowało wyrwać się z piersi.
Gdy poczułem jak chwyta mój podbródek, szybko otworzyłem oczy.
-Boisz się...
-Boję? Chyba sobie żartujesz...- strąciłem jego dłoń i próbowałem się podnieść, ale uniemożliwił mi to.

CZYTASZ
Secret...
RandomWilliam Simon przeprowadza się do Londynu, by zamieszkać z młodszą siostrą - Anną. Studiująca w stolicy dziewczyna dość często pakuje się w kłopoty i ma problemy z prawem, więc Will już następnego dnia musi odebrać ją z posterunku policji. W drodze...