Andrzej chwiejnym krokiem otworzył drzwi i przekroczył próg swojego prestiżowego apartamentu. Natychmiast zrzucił z siebie marynarkę, którą upadła gdzieś za nim na podłogę, lecz on nie dbał o nią. Poszedł w stronę kuchni, przy okazji luzując krawat najbardziej jak tylko się dało.
Wyciągnął szklankę z szafki nad zlewem i nalał sobie wody - szlachetnej kranówy, jak na godnego prezydenta przystało. Skosztował łyka, jednak tylko skrzywił się. Potrzebował czegoś innego. Sięgnął po stojącą nieopodal żubrówkę, którą bez zastanowienia się napił.
Westchnął głęboko i z flaszką w ręku ruszył do salonu, by następnie runąć na sofę i tam się powoli alkoholizować. Po tym, co przed chwilą zrobił pozostało mi tylko to i nic więcej. Spojrzał na wiszący naprzeciwko niego telewizor, jednak nie miał odwagi go włączyć. Pewnie właśnie teraz atakuje go fala hejtu ze strony społeczeństwa. Andrzej powtarzał sobie, że nie może się tym przejmować - zrobił to dla wyższego dobra i musi jakoś przetrwać tą zbiorową nienawiść, której już prawdopodobnie jest obiektem. Butelka, którą dzierżył w ręce, miała mu w tym skutecznie pomóc.
- Czy możesz mi to wytłumaczyć?!
Duda niemalże spadł z kanapy, gdy usłyszał znajomy głos za plecami zwracający się do niego tak surowym tonem. Odwrócił się w jego stronę i popatrzył prosto w oczy stojącego tam Bronisława. Odczytał z nich wiele emocji równocześnie, a zarazem nie był w stanie odgadnąć, co czuje jego partner, gdy przeszywa go tym swoim wzrokiem. Wiedział malujący się na jego twarzy niepokój, złość, zawód, lub też odtrącenie, sam tego nie wiedział.
Ze wstydu spuścił głowę, by nie musieć na to patrzeć.
- Skąd tu się wziąłeś, Bronisławie? - Pytanie to było pierwszym, które przyszło mu na myśl.
- To ja pierwszy się o coś spytałem i oczekuję na odpowiedź. - Komorowski skrzyżował ręce na piersi. - Słyszałem co powiedziałeś na zebraniu i rządam wyjaśnień.
- Nie miałem wyboru. Grozili mi...
Na twarzy Komorowskiego pojawił się nagły wyraz zaskoczenia. Podszedł bliżej Andrzeja i popatrzył na niego z niepokojem.
- Kto ci groził i w jaki sposób? Proszę, powiedz mi.
- Dostałem list od pewnej organizacji. Napisali w nim, że jeśli nie zrobię tego, co zrobiłem, to... Oni chcieli zabić Jarosława. J-ja musiałem to powiedzieć, uwierz mi! - Wzniósł błagalne spojrzenie do Bronisława. Musiał go zrozumieć, po prostu musiał.
On jednak tylko znowu oddalił się od Andrzeja.
- Jarosław... Mogłem się domyślić, że chodziło o tą cholerną kaczkę.
- Nie! Oni chcieli go zabić! - zaprotestował Duda i zerwał się na równe nogi. Teraz stał twarzą w twarz na przeciwko Bronisława.
- I dlatego musiałeś robić to co ci kazali? Jarosław nie mógł sam o siebie zadbać, nie wiesz jaką ochronę on posiada w swoim domu?!
- Nie, to brzmiało poważnie, na prawdę chodziło o jego życie. Proszę nie denerwuj się - powiedział błagalnie i wyciągnął ręce w jego stronę.
- Ja mam się uspokoić!? Według ciebie nie jestem już człowiekiem!
Andrzej aż cofnął się o jeden krok. Gdzieś obok usłyszał jak butelka upada na podłogę, a jej zawartość rozlewa się na dywanie, lecz nie dbał o to. Zbyt wstrząsnęły nim słowa Bronisława, by w jakikolwiek sposób zareagować. Co on powiedział... Jego słowa dały Andrzejowi do zrozumienia, co właściwie zrobił.
- I ty też nim nie jesteś, Andrzeju - dodał po chwili Komorowski. - I nie tylko my. Wiesz jak tacy ludzie mają źle w Polsce? Mieliśmy razem im pomóc, a nie pogarszać ich sytuację!
- Myślałem, że robię dobrze.
- To źle myślałeś, Andrzeju - powiedział to i zaczął powoli iść w stronę wyjścia.
Duda natychmiast pobiegł za nim i chwycił go za rękę. Ten jednak go odepchnął od siebie i popatrzył na niego z rozczarowaniem. Andrzej posłusznie odsunął się od niego.
- Ja to naprawię, obiecuję. Tylko... proszę cię, pomóż mi.
Komorowski aż nabrał powietrza w płuca, chcąc wygarnąć mu wszystko, co o tym myśli, a o czym jeszcze nie powiedział. W porę się jednak opanował i odwrócił plecami do Andrzeja, zupełnie go ignorując.
- Pomóc ci? Niech Jarosław ci pomoże, w końcu to on jest jedyną osobą z której zdaniem się liczysz - mówiąc to wyszedł z mieszkania i na do widzenia trzasnął drzwiami.
Andrzej jeszcze przez chwilę stał i wpatrywał się w drzwi, jakby miał nadzieję, że Bronisław z powrotem się w nich pojawi i zaproponuje mu pomoc. Nic takiego jednak się nie stało, a Andrzej pozostał sam ze swoim problemem.
Jedyne co mu pozostało i na co miał ochotę to reszta alkoholu, znajdującego się w kuchni, którego miał nadal pod dostatkiem. Poszedł tam, wziął do ręki pierwszą lepszą butelkę i opadł na kanapę w salonie, gdzie postanowił spędzić resztę dnia.
CZYTASZ
Walcząc z Ostrym Cieniem Mgły
Storie breviDuda i Komorowski wiodą szczęśliwe i spokojne życie, rządząc przepięknym krajem, jakim jest Rzeczpospolita Polska i planując swój wspólny ślub. Niestety, na ich drodze staje zła organizacja zwana Ostry Cień Mgły, która chce podporządkować sobie nasz...