Odkąd pozbyliśmy się z naszego życia Esther i Dahli w końcu żyliśmy w spokoju i nie mieliśmy na głowie żadnych wrogów.
Wieczory spędzałam na przeglądaniu księgi, którą udało nam się odnaleźć w miejskiej bibliotece dzięki pomocy Mary. Byłam pod wrażeniem tych wszystkich zaklęć i uroków zapisanych na kilkuset pożółkłych stronach. Znalazłam nawet zaklęcie, którego użyłam aby powrócić do naszych czasów i coś ścisnęło mnie w sercu kiedy przypomniałam sobie o Clarice i jej siostrach.
Jednak nie mogłam im pomóc. To by zmieniło całkowicie bieg historii i kto wie, może dzięki temu nigdy nie zjawiłabym się w Nowym Orleanie.
Dalej męczyły mnie zawroty głowy, które zaczynały być co raz bardziej intensywne. Moja podświadomość podsuwała mi myśl o ciąży, ale to przecież było niemożliwe. Spałam tylko z Kolem, a on nie może mieć dzieci. Wzdrygnęłam się przypominając sobie tamten sen kiedy odleciałam na chwilę w samochodzie. Był tak realistyczny, ale całkowicie niemożliwy do zrealizowania.
Zaczęłam się zastanawiać czy to znowu nie jest coś związanego z wisorkiem, tak jak wtedy kiedy miałam wysoką gorączkę, ale od tego zdarzenia minęło sporo czasu i przyzwyczaiłam się do mocy, która w nim drzemała.
- Hej, wszystko w porządku? - z zamyślenia wyrwał mnie Kol, który położył rękę na moim ramieniu i usiadł obok mnie na kanapie.
Zamknęłam księgę, która leżała otwarta na moich kolanach i odłożyłam ją gdzieś na bok.
- Pewnie, że tak. Czemu pytasz? - uśmiechnęłam się delikatnie i pochyliłam żeby pocałować go w policzek.
- Ostatnio chodzisz często zamyślona - odpowiada i przenika mnie swoim spojrzeniem.
Zagryzam lekko wargę i odwracam głowę w stronę kominka, w którym jest rozpalony ogień. Salon to moje ulubione miejsce w domu Mikaelsonów. Jest takie ciepłe i rodzinne.
- Myślę nad jedną rzeczą - mówię krótko.
- Jaką? - pyta zaciekawiony i przysuwa się jeszcze bliżej i chwyta kosmyk moich włosów.
Nagle przypominam sobie jedną rzecz. Cholerna Dahlia. Przeklęta stara wiedźma! Jej mała niespodzianka, o której mówiła chyba właśnie zaczęła działać.
- Zbladłaś - chwycił mój podbródek i mogłam dojrzeć na jego twarzy rosnące zmartwienie.
- Chyba umieram, Kol - mruczę płaczliwie, zdając sobie sprawę, że Dahlia nie rzucała słów na wiatr.
Kol przyciąga mnie do siebie, więc teraz siedzę mu na kolanach i wtulam twarz w zagłębienie jego szyi.
- Spokojnie, mała wiedźmo. Wytłumacz mi wszystko od początku - szepcze, gładząc ręką moje plecy.
- Zanim Dahlia umarła, powiedziała, że ma dla mnie mała niespodziankę i dzięki niej będę powoli umierać w męczarniach - mówię cicho - Od kilku dni ciągle kręci mi się w głowie, strasznie słabo się czuję i boję się, że to dopiero początek.
- Dlaczego nie przyszłaś z tym od razu do mnie?
- W bibliotece myślałam, że to od wszechobecnego kurzu. Razem z Rebekah spędziłyśmy kilka godzin w pokoju, w którym nikt nie sprzątał chyba do stu lat - wyjaśniam - Miałam też inne dziwne myśli, ale to nie ważne.
- Jeśli mam tobie pomóc muszę wiedzieć o wszystkim. Wiesz, że nie pozwolę Ci umrzeć i chyba udowodniłem to już, prawda? - wspomina o sytuacji kiedy dosłownie paliłam się od środka - Nie wiem dlaczego, ale przyciągasz do siebie nieszczęścia. Ale nie ma problemu, będę je od ciebie odganiał do końca świata.
- Myślałam o ciąży - podnoszę głowę żeby złapać jego spojrzenie - Ale wiem, że to niemożliwe! - mówię kiedy na jego twarzy pojawia się szok - Po prostu miałam wcześniej strasznie dziwny sen. Słyszałam w nim płacz dziecka, który dochodził z jednego z pokoi. Poszłam tam i znalazłam dziecko w kołysce, które było tak strasznie do ciebie podobne - wyjaśniam i uśmiecham się lekko, przypominając sobie dziewczynkę - Do końca świata? Nie jestem nieśmiertelna, Kol.
- Zawsze możesz się stać - rzuca lekko.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - mówię nieprzekonana.
- Dlaczego?
- A co jeśli stracę swoją moc? Nie mamy gwarancji, że obudzę się jako heretyczka. Kocham czarować.
- A jeśli to będzie jedyne wyjście żebyś przeżyła? Może Dahlia nie pomyślała o takim rozwiązaniu sytuacji. Wiem, że kochasz czarować i jesteś w tym piekielnie dobra. Dawno nie spotkałem tak utalentowanej czarownicy jak ty, Bianca.
- Przemyślę to, dobra? Najpierw będziemy musieli porozmawiać z twoim rodzeństwem i pogrzebać w księgach. Rebekah mnie zabije za to, że jej o tym wszystkim nie powiedziałam - wzdycham bawiąc się kołnierzykiem jego koszulki.
- Ten sen - zaczyna - Teraz sobie przypomniałem, że miałaś mi już o nim wcześniej opowiedzieć.
- Jakoś wyleciało mi to z głowy, mieliśmy wtedy masę innych ważniejszych rzeczy na głowie niż jakaś senna mara.
- Chciałaś mieć dzieci? - pyta, a w jego oczach dostrzegam coś dziwnego.
- Nigdy o tym jakoś nie myślałam - odpowiadam po chwili ciszy - Tamta dziewczynka ze snu, nie wiem dlaczego ale jej twarz wyryła się w mojej pamięci. Zresztą co to za pytanie? Najpierw pierścionek, Mikaelson. Nie widzę żadnego na moim palcu - żartuję machając mu lewą ręką przed twarzą - Nie rozmawiajmy o czymś co nigdy się nie wydarzy.
Między nami zapada cisza i po prostu siedzimy obok siebie pogrążeni w swoich myślach. Miałam nadzieję, że znajdziemy jakiś sposób na prawdopodobną klątwę, którą mogła rzucić na mnie Dahlia. Kol miał rację - przyciągam do siebie nieszczęścia i problemy.
•••
Próbowałam dzisiaj napisać coś do Flame, ale kompletnie mi nie szło, więc nabazgrałam w końcu coś tutaj.
Wiecie, że Relax Darling ma już rok? Cholera jak to szybko minęło!
Rozwiązujemy powoli wszystkie sprawy, zobaczymy jak to się wszystko skończy. Szczerze mówiąc to mam chyba z trzy rózne pomysły jak to skończyć. Zobaczymy, który wybiorę xD
Do następnego.
CZYTASZ
RELAX, DARLING • KOL MIKAELSON
FanfictionZacisnęłam ręce w pięści aż pobielały mi knykcie. Czułam jak krew wrze w moich żyłach, a po twarzy spływa pot. Posłałam mu ostatnie tęskne spojrzenie i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że muszę się skupić jeśli chcę ich pokonać. Wyciągnęłam lewą rękę pr...