Rozdział 6.

201 24 12
                                    

     Kobieta siedziała przed toaletką, rozczesując swoje niebieskie włosy.

     Wszystko było gotowe. Jedynie co teraz było trzeba zrobić, to poinformować Akutagawe i Mori'ego o planie. Zacznie się magia, znaczy jeszcze więcej cholernej roboty. Wszystko musi być idealne.

Spojrzała krótko na łóżko, gdzie leżało jej ubranie na dziś. Biała koszula, czarna spódnica, jak i żakiet. Formalnie. Będzie musiała dokupić sobie topów i swetrów na chłodniejsze dni.

- Będzie dobrze. Plan zadziała.

     Wyciągnęła z białej szafeczki, pełnej kosmetyków zakupionych przez Ojca (Elise na pewno wybierała) i Chuuye, błyszczyk nawilżający. Usta miała spierzchnięte po długich rozmowach z rudowłosym. Dalej bolała ją głowa po nieprzespanej nocy, nie mówiąc jeszcze o wypitej butelce wina. Jednak nie żałowała, dawno tak nie spędziła czasu.

      W Fukuoce jedynie grała w kasynach, by pomóc w tzw. budżecie Mafii. Kasyno było wręcz jej drugim domem, choć zmieniłaby część gier tam się znajdujących.

     Marzyła zawsze o własnym kasynie lub o miejscu, gdzie mogła codziennie grać. Z Chuuyą, Ougai'em może nawet kiedyś z Akutagawą? Wszystko jest możliwe. Chciałaby wykorzystywać swoją umiejętność częściej, pełny potencjał. Prawdziwe pragnienie.

     Powoli wstała z krzesełka, poprawiła swoją koronkową bieliznę. Za godzinę musiała iść na kolejne spotkanie z Szefem. Obiecała też Elise, że zje z nią drugie śniadanie. Cicha chęć uniknięcia spotkania z Psem rosła z każdą minutą. Po tym, co mu powiedziała w windzie, na pewno ją zabije. Założyła swoje zakolanówki i czarną podwiązkę. Złapała za mały nożyk do otwierania kopert i schowała go przy fiszbinach stanika. Spojrzała na szafeczkę nocną, leżał tam mały rewolwer. Kolejny prezent od Chuuyi. Do "samoobrony."

- A gdyby tak zostawić jeden pocisk..-powiedziała, łapiąc za broń, sześć ślicznych zabójczych pocisków. Wystarczyłoby przystawić sobie do głowy..

     Wsunęła go pod podwiązkę. Zwisał, ale na szczęście nie był widoczny.

Trzeba zrobić te cholerne zakupy dzisiaj albo jutro.

***

     Katsumi musiała sama poinformować Akutagawe o planie. Po tym, jak zaprezentowała pomysł szefowi, został on przyjęty od razu. Bez żadnych pytań. Ougai jednak nie chciał poprosić  Psa, by przyszedł do jego biura. Szła powoli, do niższych poziomów wierzy. Chuuyi dzisiaj nie było w bazie, pewnie był w terenie. Miała mu też dzisiaj postawić obiad.

     Czyli jeszcze godzina. Trzeba przeżyć spotkanie z partnerem i pójść na wspólny posiłek ze swoim przyjacielem. 60 minut, to mało... Chyba.

     Stanęła przed drzwiami do piwnic Mafii. Tam był Akutagawa. Może męczy jakąś osobę i jest zajęty.

- "Nie będę mu przeszkadzać. Po prostu powiem szefowi, że nie mogłam go znaleźć lub nie było go w budynku. "- pomyślała szybko, trzymając dłoń na klamce.

     Cała się spięła. Na pewno jej nie uwierzy, zrozumie kłamstwo. Będzie zawiedziony, podirytowany, a nawet wściekły. Musiała to zrobić, Ryu nie mógł jej skrzywdzić. Przynajmniej na razie..

- Raz się żyje.

     Otworzyła drzwi, napięta. Było ciemno i chłodno, oparła się o ścianę. Zaczęła powoli schodzić po schodach. Ciszę zakłócał stukot jej szpilek a z każdym schodkiem temperatura spadała.

- "Przecież na górze było cieplej, trzeba chyba mieć tu nowe ogrzewanie, porządne ogrzewanie".

     Na samym dole znajdowały się cele, bez żadnego światła. Wszędzie znajdowała się czerwień przechodząca w pewien odcień pomarańczy. Duszno, znowu brakowało czegoś. Okna. Idealne miejsce do przetrzymywania przeciwników Mafii. Po tygodniu ich duch zostałby złamany.

     Od ścian odbił się dźwięk kaszlenia. Akutagawa. Wiedziała o jego problemach zdrowotnych. Był wytrzymały, skoro dalej mógł „normalnie" funkcjonować. To można przyznać Dazai'owi. Dobrze go wytrenował.

- "Dasz radę, Tsubasa. Dasz radę.. To tylko.. Dwudziestolatek. Z umiejętnością, która może tak po prostu cię zabić."- poszła w stronę źródła dźwięku. Co tam robił, nie wiedziała. Nawet nie była ciekawa. Byle by mieć to z głowy i pójść na obiad.

     Czarnowłosy stał przed jedną z cel jak zwykle w swoim płaszczu. Ręce w kieszeniach. Wyprostowała się i odkaszlnęła, by dać mu znać.

- Czego chcesz. -wypluł te słowa, nawet nie spojrzał na nią.

- Szef kazał poinformować cię o planie. -odparła spokojnie, jednak to jedyne zdanie było pełne jadu, wstrętu.- Więc przygotuj się, że będziemy na serio pracować.- zbliżyła się do niego, powoli.

     Dopiero wtedy zauważyła, że nie byli sami.

     Dziewczynka. Młoda. Niewinna. Ręce zaczęły jej się lepić od potu. Obserwowała dziewczynę, która siedziała tyłem. Wyprostowana. Dlaczego było tu trzymane dziecko? Przecież..

- Kyouka. -powiedział chłodno mężczyzna. Jak na zawołanie pojawiła się przed nim kolejna postać, nie. Umiejętność. Podobna do „Złotego Demona" Ozaki, ale też kompletnie inna. Akutagawa miał nad nim kontrolę..?                                                                                                                               Pies mafii starał się zostać mentorem jak Da-chan dla niego kiedyś?

Parsknęła cicho.

- Naprawdę myślisz, że uda ci się tak zapomnieć o Dazaiu? Mój drogi robi się to w inny sposób. - położyła dłoń na udzie, blisko podwiązki i pistoletu.

     Nie odpowiedział na zaczepkę.

Dziewczynka odwróciła się, obserwowała Ryu i Katsumi. Jej oczy były puste, bez życia.

- Więc może nie męcz dziecka, dobrze? Wysłuchasz planu, czy chcesz wkurzyć naszego szefa?

***

     Atsushi szedł za Kunikidą przez miasto. Nic się nie działo od dobrych dwóch tygodniach. Dazai od pewnych dni, wydawał się spięty. Zestresowany. Rozmawianie o tym, sprawiało mu pewien problem. Starał się przemilczeć ten temat.

     Nikt dokładnie nie wiedział, o co chodzi. Ranpo był poza Yokohomą, czyli brak pomocy w rozwiązaniu tego małego problemu.

- Kunikida-san, to nie dziwne, że Mafia od pewnego czasu nic nie zrobiła?- zapytał cicho nastolatek.

- Wolisz znowu leżeć w tym błocie? Niż cieszyć się na razie spokojem?

     - N-nie miałem tego na myśli!- speszył się.- P-po prostu uważam, że coś jest nie tak. M-może szykują się na kolejny atak. -tłumaczył. 

Starszy mężczyzna złapał się za podbródek. Myślał nad słowami swojego partnera, miał rację. Były pewne momenty, kiedy nic się nie działo. Maksymalnie to był tydzień. Coś śmierdziało.

- Zgadz-

Krzyk. Niedaleko widać było dym.

Prawdziwa Hazardzistka MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz