i

294 28 3
                                    

- Dawaj, Levi!

Wspiąłem się na mur, po czym przeskoczyłem na drugą jego stronę, lądując w krzakach.

- Jej! Powodzenia, brachu! - krzyknęła Isabel, dopingując mnie.

Wstałem, oczyściłem się z brudu i rozejrzałem się dookoła. Alejki, jedna podobna do drugiej. Między nimi drzewa, a całość była pogrążona w śmiertelnej ciemności rozświetlanej jedynie nikłymi światełkami zniczy. Śmiertelnej, bo to w końcu cmentarz.

Bez dłuższego rozmyślania ruszyłem przed siebie. Nie chciałem tu spędzać za dużo czasu, byłem tu tylko znaleźć piłkę. Mam nadzieję, że nie rozwaliła nikomu nagrobka, byłoby niezręcznie. Chociaż znając Isabel i jej możliwości, nic nie było niemożliwe. Było dla mnie zdecydowanie za ciemno, wyjąłem telefon i zaświeciłem latarką. Gdzie może być ta piłka? Po piętnastu minutach przejrzałem już jedną część cmentarza, a naprawdę nie chciałem iść do kolejnej. Czy Isabel tak mocno wykopała tę piłkę? Co ona bierze?

- Jak tam, Levi? - usłyszałem głos Farlana zza muru.

- Nie ma — odkrzyknąłem.

- Isabel, na pewno ją tu kopnęłaś? - zapytał chłopak.

- Na pewno! Być może ją trup zjadł, czy coś...

- Już się nie odzywaj — westchnąłem — Idę do kolejnej części. Poczekajcie tu.

- Nie będziemy się stąd ruszać, więc krzycz, gdyby cię ktoś porywał. Albo gdyby cię trup zaczął jeść.

- Naprawdę, zaczynam wątpić w waszą trzeźwość — odwróciłem się i wyszedłem przez bramę, kierując się do kolejnej części cmentarza. Tutaj mury są niższe, może tu trafiła piłka?

Gdy tylko przeszedłem przez bramę, ogarnęło mnie nieswoje uczucie. Jasne, to cmentarz, ale to było coś zupełnie odmiennego. Jakby ktoś też tu był. Parę set gnijących ludzkich ciał, pomyślałem, ale to nie było to. Może rzeczywiście coś wróciło do życia? Powinienem przestać oglądać horrory z Isabel i Farlanem, bo też szaleję. Rozejrzałem się dookoła, przeglądając wzrokiem każdy kąt i każdą alejkę cmentarza. Nawet z latarką było za ciemno, a gęste, niskie drzewa nie pomagały mojej obserwacji. Kto wymyślił drzewa na cmentarzach? Szczególnie wierzby żałobne. Ich liście niemal dotykają ziemi, w połączeniu z zapalonymi zniczami mogą tworzyć ciekawe połączenie. Odgarnąłem gałąź na bok i wkroczyłem na jedną z mniejszych i ciaśniejszych alejek, oświetlając sobie teren latarką. Piłki ani śladu. Kopałem sterty liści i gleby, by sprawdzić, czy nie została przykryta. Większość czasu jednak trafiałem tylko na więcej liści lub zakopane psie gówno. Kopnąłem kolejną stertę liści, nie spodziewając się niczego nowego, lecz natrafiłem na coś twardego, coś, co brzęknęło po zetknięciu z moim butem. Zaintrygowany, odgarnąłem resztę liści na bok, by odkopać małą łopatkę. Po co komu łopatka na cmentarzu? Chociaż wolałem nie wiedzieć.

- O, dzięki! - coś mi wyrwało łopatkę z dłoni i zabrało ze sobą. Naświetliłem latarką podejrzanego, po czym ujrzałem kucniętą postać grzebiącą w dość dużej dziurze w ziemi.

- Czy ty rozkopałaś ten kurwa grób? - zapytałem, gotowy dzwonić na policję albo do zakładu psychiatrycznego.

- To nie tak jak myślisz! Po pierwsze, potrzebuję kości i... - zaczęła podejrzana, u której zauważyłem brud na twarzy. Zresztą nie tylko na twarzy, cała była uwalona błotem.

- Zbierz przejechanego ptaka, a nie grzebiesz w grobach!

- To nie grób.

- Nie? A nie jesteśmy na cmentarzu?

Aż po grób | LevihanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz