ten rozdział nie miał być taki długi, serio.
***
Kim Taehyung myślał, że zejdzie na zawał, gdy w sobotni poranek obudził się w swoim łóżku ze świadomością, że to tego dnia najprawdopodobniej przestanie być pieprzonym prawiczkiem.
Chociaż nie, on starał się o tym nie myśleć. To nie tak, że tego nie chciał, broń boże, wręcz przeciwnie! Czuł jak całe jego ciało krzyczy ODDAJ MU SIĘ IDIOTO, ale na samą myśl, że upokorzyłby się przed szatynem miał wrażenie, że dostaje zawału.
Z tyłu głowy bez przerwy miał słowa Jimina, które dodały mu otuchy, jednak nie na tyle, aby wszelakie wątpliwości go opuściły.
Obudził się przed jedenastą, a na spotkanie ze swoim chłopakiem umówił się na osiemnastą. Miał siedem godzin, żeby na spokojnie przemyśleć wszystko na spokojnie oraz ogarnąć swoje ciało na miarę swoich wątpliwości.
Stanął przed lustrem w łazience, powoli odpinając górę od piżamy. Patrzył przez ten cały czas na swoje odbicie i prawie jęknął żałośnie, gdy koszula zsunęła mu się z ramion, a jego oczom ukazał się brzuch. Nie był gruby; miał szczupłą talię i płaski brzuszek, ale żadnych mięśni nie posiadał. Nigdy mu to nie przeszkadzało, jednak teraz gdy widział klatę Jeona - o słodkie nieba, mógłby patrzeć na nią bez przerwy - doszedł do wniosku, że Ggukowi może nie podobać się jego... płaskość.
Westchnął, pozbywając się reszty ubrań i wskoczył pod prysznic. Umył dokładnie włosy, ciało i doszedł do wniosku, że musi się ogolić w tamtych rejonach, bo zdecydowanie zarósł. Tak też zrobił i gotowy oraz odświeżony wyszedł z kabiny, drżąc na zmianę temperatury.
Wytarł swoje ciało i owinął ręcznikiem w pasie, po czym wszedł do swojego pokoju, wrzeszcząc głośno. Złapał się za klatkę piersiową, będąc pewien, że właśnie umarł.
Bo w jego pieprzonym pokoju, stał Kim Seokjin i Park Jimin robiący syf! Wyrzucali z jego szafy ubrania, a raczej robił to Jin, bo Jimin stał nad z nim ręką na biodrze i kręcił nosem na podawane przez Kima ciuchy.
Na wrzask jaki wydobył się z ust najmłodszego, odwrócili się do niego z uśmiechem na twarzy, co już totalnie przeraziło Taehyunga, bo okej, z jego przyjaciółmi naprawdę było coś nie tak.
– C-co wy tutaj robicie? – wykrztusił, próbując opanować szybko bijące serce. Świetnie, jak tak dalej pójdzie to zejdzie na zawał, zanim w ogóle znajdzie się u Jeongguka.
– No jak to co? Przyszliśmy cię ogarnąć – fuknął Jin, tonem jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
– Pewnie poszedłbyś jak menel, a skoro idziecie z Ggukiem w tango, musisz wyglądać nieziemsko – dodał Park, lustrując przyjaciela wzorkiem z góry na dół.
– Aha, dzięki – burknął Taehyung, zakładając ręce na gołej piersi. Ciul z tym, że mieli rację, a on chciał po nich dzwonić. Nie musieli tego wiedzieć.
– Taehyungieee, dlaczego ty masz w szafie takie szmaty – marudził Seokjin, chowając głowę do szafy w poszukiwaniu czegoś lepszego, niż pieprzone swetry, które nadawały się na dziadków starszego Kima.
Brązowowłosy usiadł z głośnym westchnięciem na łóżku, opierając łokcie o kolana. Z takiej pozycji przyglądał się swoim przyjaciołom, którzy robili mu rozpierdol w pokoju. Ciekawe, kto to będzie później sprzątał?
– Kto was w ogóle wpuścił? – przerwał w pewnym momencie ciszę.
– Twoja mama, akurat wychodziła do pracy – wyjaśnił Jimin, podnosząc fioletową koszulkę. – Fuj, to się nadaje do śmieci. Albo na szmatę.
CZYTASZ
Do not be afraid | taekook
Fanfiction[🔮] zakończone Gdzie Taehyung pisze do swojego krasza, który jest znajomym jego przyjaciół na Twitterze, bo nie ma odwagi podejść do niego w szkole. ✰top - jk →trochę jikooka →namjin →yoonim →twitter →smut →comedy →angst >zmieniony wiek bohate...