1.

230 11 1
                                    

Świat zawirował. Pokój się kręcił, jakby cały budynek nagle wyrwał się z fundamentów i obracając się wokół własnej osi, wirował sunąc powoli w górę. Barry pomyślał, że to jakiś dziwny i chory sen. Może przysnął ze zmęczenia i nadmiaru emocji na parapecie. Wciąż tam siedzi w niewygodnej pozycji, śniąc. Jednak Snart wydawał się taki prawdziwy... Zwariował.

- Nic nie mówisz, Barry – zauważył Cold, unosząc nieznacznie jedną brew. Postąpił parę kroków w prawą stronę, podchodząc do jednego z nielicznych mebli, które stały w salonie – kanapy. Widział po boku stół kuchenny i dwa krzesła. Niewiele jeszcze tego tutaj było.

- Dopiero co się wprowadziłeś, jak widzę – dodał Snart, nie słysząc żadnej odpowiedzi z ust Allena. – Mieszkanie jest niezłe. Tylko skąd pomysł na przeprowadzkę? – Świdrował Barry'ego wzrokiem. Ten jednak wciąż był w niego wpatrzony, jakby zamarł. Jakby nie dowierzał temu co widzi. Tak było w rzeczywistości.

Snart wziął głębszy wdech.

- Słuchaj, Barry. Tak, jestem prawdziwy i jestem tutaj i naprawdę...

- Wynoś się. – Monolog Colda przerwały dwa cicho wypowiedziane przez Flasha słowa. Brunet wpatrzył się w młodszego towarzysza, nieco mrużąc oczy. Na pewno nie spodziewałby się takiej wypowiedzi z ust Barry'ego. Snarta ciężko było zaskoczyć, a już uważał, że Allen w ogóle nie potrafi tego zrobić, a tutaj coś takiego. Musiał przyznać, że doznał pewnego szoku.

- Dobra, muszę przyznać, że...

- Nie żartuję. Nie chcę Cię widzieć – syknął Barry, zaciskając usta. – Myślisz, że co? Że po takim czasie możesz tak po prostu tutaj przychodzić i prosić mnie o pomoc?! Masz tupet, żeby to robić. Znikasz bez słowa, ale dobra, mogłem się już do tego przyzwyczaić, ale to? Pojawiasz się tylko wtedy, kiedy masz jakiś interes. Kiedy sam nie możesz czegoś zrobić i potrzebujesz mojej pomocy, tak? Tylko wtedy sobie o mnie przypominasz! – podniósł głos, chociaż wcale tego nie planował. Czuł, że emocje biorą nad nim górę. Nie wiedział, czy trzepotanie serca spowodowane jest widokiem Snarta i tym uczuciem, które gdzieś głęboko w Barrym wciąż się rozwijało, czy jednak bardziej był teraz wściekły i zraniony bezczelnością Colda. Nawet nie zwracał uwagi na to, że jego słowa naprawdę zrobiły wrażenie na mężczyźnie. Nie dbał o to teraz. Czuł się paskudnie.

- Posłuchaj, Barry...

- Nie, to ty posłuchaj! – przerwał mu. – Nie masz pojęcia, jak się czuję. Jaki... jaki pogruchotany jestem w środku. Jak bardzo nienawidzę siebie za to, jak się czułem przez te miesiące. Co zrobiłem, a czego nie. Jak... Jak niszczyłem innych... - Poczuł, że oczy ponownie mu się szklą. Znowu we wspomnieniach zobaczył ostatnią rozmowę z Jamesem i to, jak bardzo go zranił. Miał wrażenie, że serce mu pęka. – A teraz ty... Ty się tu pojawiasz i chcesz mojej pomocy... - Głos Barry'ego się załamał. – Tak po prostu... Jakbym istniał tylko wtedy, kiedy ty tego potrzebujesz... - Pokręcił głową i spuścił wzrok, wbijając go w podłogę. – Odejdź. Po prostu odejdź... - szepnął, odwracając się do Snarta plecami. Wpatrzył się w rzęsisty deszcz, spływającymi potokami po szybie. Był wściekły na siebie za to wszystko co się działo. Czuł się całkowicie złamany. Z trudem powstrzymywał swoje ciało przed tym, by nie upaść na kolana.

- Barry... - usłyszał szept Snarta. – Chodzi o Lisę. Została... uprowadzona. Ludziom, którzy ją uprowadzili, zależy na czymś, czego ja nie jestem w stanie zdobyć. Nie bez Twojej pomocy – dodał i w jego głosie dało się słyszeć, że wiele wysiłku kosztowało go powiedzenie tych słów. Przyznanie się do tego, że nie jest w stanie czegoś zrobić samemu. Nie odpowiedział na zarzuty Barry'ego. Wiedział, że Allen miał rację. Znał siebie, wiedział jaki jest. Nie było się co usprawiedliwiać. Teraz jednak musiał zostawić to co było między nimi na boku. Chodziło o jego siostrę. Nie o niego.

Barry zamrugał kilka razy. Wiedział, że ulegnie. Pomaganie innym miał przecież we krwi. Nie mógłby spać spokojnie wiedząc, że siostrze Snarta stała się krzywda, bo on nie zrobił niczego, by temu zapobiec.

Powoli odwrócił się w stronę Colda.

- Mów.

It went Cold againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz