Rozdział 2

34 5 2
                                    

– Żadnego "ale", [T.I]. Nie mam już dużo czasu... A muszę ci o czymś powiedzieć – przerwała ci. – Zapewne pamiętasz, jak 10 lat temu znalazłaś mnie z rodzicami w tym lesie... To nie był przypadek... Od początku wiedziałam, co i dlaczego ma się stać... Wielu rzeczy jeszcze wtedy nie rozumiałam... Jak to szczeniak... – przerwała na chwilę, by złapać oddech. – Dlatego właśnie nauczyłam cię japońskiego, byś mogła obejrzeć anime w oryginale... Wasze spotkanie było z góry przewidziane... A to, że nic mi nie pomoże... Powiedziano mi, że umrę tego samego dnia, gdy opiekę nad tobą przejmą Kakashi, Asuma, Naruto i Shikamaru... Zawsze zastanawiałam się... Dlaczego to akurat oni się tobą zaopiekują... Teraz już wiem... Świetnie się z nimi dogadasz... Jesteś odważna jak Asuma... Zawzięta jak Naruto... Spokojna jak Kakashi... Oraz inteligentna... Prawie tak samo jak Shikamaru... Ale...

– Nie prawda – przerwałaś jej. – Nie jestem inteligentna... Nie potrafię ci nawet pomóc... 

– Właśnie w tym rzecz... To twoja słabość... Kiedy panikujesz... przestajesz logicznie myśleć... i często pakujesz się w kłopoty... Może oni nauczą cię to opanować... Starałam się, byś była silna... Psychicznie i fizycznie... Nie chciałam, by powtórzyło się to, co było po śmierci twoich rodziców...

– N-nie mów tak... Na pewno da się coś zrobić... 

– [T.I] – powiedziała ostro – opanuj się... i wysłuchaj mnie... Do końca... Chciałabym przekazać ci... Opiekę nad moją... Watahą... Beze mnie teraz będzie w niej... Ósemka wilków... Kiedy będziesz chciała ich przyzwać... Wykonaj technikę Przyzwania... Jako nowa Alfa... Otrzymujesz zdolność manipulowania umysłem... – przerwała. – Mam do ciebie... Prośbę... Ostatnią... Zapomnij o... Mnie... Żyj, jakby nigdy... Mnie nie było... I wygraj z... Shikamaru w shogi... 

– Jak możesz myśleć teraz o grze... Tsuki, nie mogę o tobie zapomnieć... 

– Musisz... Inaczej... Wiecznie będziesz... Miała... Dziurę w sercu... Mam nadzieję, że... Spełnisz swoje marzenie... O miłości... I wiedz jedno... Zawsze byłam... Z... Ciebie... Dumna...

Powieki wilczycy zamknęły się... Wplotłaś dłonie w gęste, srebrzyste futro, oczekując jakiegokolwiek ruchu ze strony zwierzęcia. Z niecierpliwością czekałaś, aż jej oczy otworzą się ponownie, jednak to nie nastąpiło. Sprawdziłaś, czy serce nadal bije, ale nic nie usłyszałaś. 

Spojrzałaś na swoje dłonie umazane w krwi Tsuki. Otarłaś łzy i wstałaś. Ugryzłaś się w palec, powodując skaleczenie. Następnie złożyłaś odpowiednie pieczęci i przyłożyłaś dłoń do ziemi. Pojawiły się kłęby dymu, a razem z nim cała wataha. Nie wiedziałaś dlaczego ci to wyszło od razu, jednak nie to było teraz najważniejsze.

– M-musicie pożegnać się z Tsuki – powiedziałaś w kierunku wilków ze łzami spływającymi po policzkach.

– Arigatou, [T.I]-sama. Możesz iść do domu. My się zajmiemy resztą – odpowiedział wilk o sierści w kolorze gorzkiej czekolady.

– Hai – odparłaś i odwróciłaś się z powrotem do martwego ciała twojej przyjaciółki – Sayonara, Tsuki. Byłaś wspaniałą przyjaciółką. – Ponownie zwróciłaś się twarzą do Konoszan. – Zapraszam was do mojego domu... Odpoczniecie i zjecie coś... – chciałaś już ruszyć, kiedy sobie przypomniałaś o urazie bruneta. – Jakbyście mogli pomóc Shikamaru... Nie może przeciążać prawej nogi...

Nie patrząc na nic ruszyłaś do domu, prowadząc za sobą shinobi. Po kilkunastu minutach siedzieli już w salonie, a ty przygotowywałaś zimny okład dla Nary. Z gotowym kompresem powędrowałaś do pomieszczenia, w którym znajdowali się twoi goście. Usiadłaś na podłodze tak, by móc trzymać opatrunek na kostce chłopaka. Podwinęłaś materiał butów i spodni i przyłożyłaś namoczoną chustkę. Brunet syknął z bólu, ale ty uparcie trzymałaś kompres przy obrzękniętym stawie.

– [T.I]... Czy... Wyjaśnisz nam... O co chodziło z tym anime? – odezwał się Uzumaki. 

–Jest to nasz animowany serial... Głównym bohaterem jesteś ty, Naruto – odparłaś smutno. 

– J-jak to? 

– To Tsuki pokazała mi mangę, na podstawie której stworzono anime. Wtedy jeszcze nie pokazywała, że umie mówić i zwinęła ze sklepu jeden tom.

– Zatem... – zaczął Kakashi.

– Znam przeszłość, przyszłość... – przerwałaś mu. – Sądząc po waszym wieku... Niedawno rozpoczęły się ataki Akatsuki, mam rację? 

– Zgadza się – odpowiedział Kakashi.

– Czy odbyła się walka z Kakuzu i Hidanem? – zapytałaś bez namysłu.

~ Ale ja jestem głupia, jasne, że nie. Przecież Asuma tu siedzi – skarciłaś się w myślach.

– Nie, jeszcze nie. Jeśli ci to nie przeszkadza, jutro zaczniesz trening – poinformował cię Kopiujący Ninja, jakby zastanawiając się nad twoimi słowami.

– Hai, ale... Nie powinniście być teraz w Konoha-gakure i ją wspierać?

– Masz rację, jednak przysłała nas tu Hokage-sama.

– Pieczęć, która nas tu trzyma jest skonstruowana tak, że kiedy tu minie tydzień, tam będzie to zaledwie 5 minut – dodał Nara.

Wakarimashita (Rozumiem) – powiedziałaś. – Jesteście głodni?

– Taaak! – wrzasnął blondyn. – Ramen! Masz ramen?

– Nie mam, a zanim ugotuję to padniecie z głodu – zaśmiałaś się cicho.

– A taki w proszku?

– Takiego nie jadam, jest niezdrowy – wyjaśniłaś, krzywiąc się z lekka. – Co powiecie na grilla?

– Czy aby przed chwilą nie mówiłaś, że nie jadasz nic niezdrowego? – zapytał Shikamaru unosząc jedną brew, zapewne rozbawiony rozmową.

– Tłuszcz i chemia to dwie różne sprawy... Z resztą nie ważne, idę rozpalić ogień – wstałaś zostawiając wilgotny jeszcze okład na stawie skokowym Nary.

Wyszłaś na taras i skierowałaś się do składziku. Stamtąd wzięłaś metalowy grill oraz inne potrzebne rzeczy i wyniosłaś na dwór. Wsypałaś węgiel i wrzuciłaś trochę rozpałki. Próbowałaś to rozpalić, ale jak na złość przez dziesięć minut stałaś i rzucałaś w stronę niepowodzenia coraz nowsze przekleństwa. Po tym czasie wkurzona weszłaś z powrotem do domu. 

– Nie pytajcie – rzuciłaś w stronę gości, przechodząc przez salon.

Skierowałaś się do swojego pokoju. Tam odszukałaś kartkę papieru i udałaś się z powrotem na dół, gdzie przechodząc obok Konoszan, wysłałaś przepraszający uśmiech. Ponownie męczyłaś się z rozpaleniem ognia. Kartka kończyła ci się, z resztą tak samo jak cierpliwość. Zamknęłaś oczy i przeanalizowałaś wszystko, co wiesz o ogniu.

~ Wiatr wzmacnia płomienie – przeszło ci przez myśli. 

Uchyliłaś błyskawicznie powieki i weszłaś do składziku. Wzięłaś stamtąd płytę wiórową wielkości kartki A4 i powróciłaś na swoje miejsce. Tym razem podpaliłaś papier, delikatnie dmuchnęłaś podjudzając płomienie i powoli położyłaś na węglu w pobliżu rozpałki, która leniwie zajęła się ogniem. Zadowolona machałaś lekko płytką, dodając płomieniom siły.

Z emocji, jakie targały tobą od kilkunastu minut, nie zauważyłaś ciemnych chmur ma niebie, z których lunęło, doszczętnie niszcząc twoją pracę. Wkurzona do granic możliwości wróciłaś do domu, przeklinając w duchu pogodę. Bez słowa weszłaś do łazienki, gdzie zdjęłaś ubrania, wytarłaś się, założyłaś coś suchego i z wilgotną szopą na głowie skierowałaś się do salonu. Tam usiadłaś między Naruto i Shikamaru.

– Przepraszam – powiedziałaś zamykając oczy. 

– Przecież nic się nie stało – rzekł Sarutobi.

– To nie twoja wina, że zaczęło padać – dodał Hatake.

– J-ja nie wiem, co się ze mną dzieje... Zwykle się śmiałam z takiego czegoś, a teraz... Ehh... Nie mogę uwierzyć, że Tsuki już nigdy nie będzie biegła obok mnie...

– [T.I], spójrz na mnie...

Zmienisz naszą historię? | Naruto [wersja odnowiona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz