Byli z powrotem na lotnisku, George trzymał swoją walizkę w prawej ręce, a Dream miał na sobie te same ubrania, które nosił pierwszego dnia. Dream się do niego uśmiechał z oczami pełnymi czułości, przepełniony szczęściem i czymś jeszcze, czego nie mógł nazwać. George poczuł, że także się uśmiecha.
Nie minęło dużo czasu zanim Dream do niego podszedł, a George zauważył że byli jedynymi ludźmi na lotnisku. Ale wciąż słyszał głosy, niewyraźne głosy, które brzmiały jak krew szumiąca w jego uszach.
George mrugnął i, nagle, Dream był jedynie kilka cali od niego. Hiper-świadomy, George zarówno patrzał i czuł jak Dream delikatnie ujmuje jego twarz w dłonie, a jego walizka wypada mu z ręki, po czym oboje pochylili się w przód, a Dream go pocałował. Niewymierna ilość czystej euforii zakwitła w jego piersi i brzuchu-
-------------------
George się obudził, otwierając gwałtownie oczy i szybko siadając na łóżku. Na szczęście Dream go nie trzymał, przewrócił się na drugi bok, a George ledwo zarejestrował godzinę jako lekko po czwartej rano, kiedy ześlizgnął się z łóżka. Modląc się, żeby Dream się nie obudził, George wyszedł z jego pokoju szybkim krokiem i wkradł się do łazienki, zamykając za sobą drzwi z cichym i delikatnym kliknięciem.
George spojrzał na siebie w lustrze, czując jak po jego szyi, do stóp, rozlewa się ciężka fala poczucia winy, po czym pochylił się na umywalką, próbując nie łkać.
Dlaczego myślał, że ma jakieś szanse? Było oczywiste, że Dream myślał o nim jedynie jako o przyjacielu, więc dlaczego jego mózg i serce sprawiały, że wyobrażał sobie i myślał o tych wszystkich durnych rzeczach?
Był idiotą, kompletnym idiotą. Nie powinien był tu przyjechać. Powinien był zostać w Londynie, powinien był powiedzieć że jest zajęty, bo wtedy nie poznałby Dream'a osobiście.
Nie poczułby w końcu jakim świetny uczuciem były otaczające jego ciało ręce. Nie zobaczyłby, jak piękny jest, do stopnia w którym było trudno odwrócić od niego wzrok.
Jego przekrzywiony uśmiech z lekkim dołeczkiem w poliku. Jego oczy, które błyszczały w słońcu i wyglądały niemalże magicznie, świecąc na szarawo-żółto z cieniami brązu, w których George mógł się zatracić. Jego wyraziste brwi, które chowały się za burzą naturalnie roztrzepanych, przystojnych włosów.
W tamtym momencie, George chciał od-zobaczyć to wszytko. Chciał, żeby przeszła jego wersja powiedziała nie, odmówiła zaproszeniu. Chciał, żeby jego przeszła wersja nie pozwoliła sobie zakochać się tak mocno w mężczyźnie, z którym nie miał szans, mężczyźnie, który uczynił jego życie o wiele lepszym. Mężczyźnie, którego tak bardzo bał się stracić.
Jego żołądek zapadł się w sobie, niczym statek z dziurą w kadłubie. Poczucie winy, strach i tęsknota krążyły w jego ciele, jak kalejdoskop emocji.
George podniósł swoja głowę i spojrzał ponownie w swoje oczy, jego mina krzyczała, że tęsknił, że czegoś chciał, właściwie to kogoś.
George się tego wstydził. Nie miał prawa zakochać się w swoim najlepszym przyjacielu, kimś kto kochał go tylko platonicznie. Nie miał prawa myśleć i wyobrażać sobie rzeczy, o których wiedział, że nie były odwzajemniane. Nie miał prawa.
George przeczesał ręką włosy, próbując się uspokoić, przy czym próbował z całych sił stłumić w sobie szloch, który zebrał się w jego gardle i podszedł do ust. Powoli, osunął się na podłogę łazienki, i zwinął w kulkę przy szafce pod umywalką, przyciskając dłonie do ust aby się uciszyć. Cicho łkał opierając się o szafkę do momentu, w którym nic nie czuł. Wtedy usiadł nieruchomo z nogami przyciśniętymi do klatki piersiowej i twarzą schowaną w kolana.
CZYTASZ
7 Minutes in Heaven But it's 7 Days in Florida (Polish Translation)
Short StoryPolecieć do innego kraju i spędzić tydzień w domu twojego najlepszego przyjaciela to jedno. Co innego jeśli w tym przyjacielu jesteś zakochany. To zupełnie inna historia, ale na szczęście, o tym jest to opowiadanie.