Rozdział 4

7 1 0
                                    

Ellie była świadkiem rozmowy Johna z mamą. Była przerażona tym co zaszło. Cały czas myślała że to jakiś koszmar. Że za chwilę się wybudzi, ale nie. Ona cały czas siedziała w zatęchłym mieszkaniu policjanta który porwał ją dla okupu. Nie mogła się z tym pogodzić, nie chciała umrzeć w taki sposób. Zamęczona przez zgorzkniałego glinę, który nie ma pieniędzy.

-Powiedz mi. Dlaczego to robisz. Co ja ci zrobiłam. Czym sobie na taki los zasłużyłam. - pytała dziewczyna.

-Niczym. Jesteś losową osobą którą porwałem dla okupu. Tak ciężko ci to zrozumieć? - cały czas ze stoickim spokojem odpowiadał facet.

-Straciłem wszystko. Rodzinę, dziewczynę, psa. Chce zacząć wszystko od nowa. Nie mam nikogo.

Porwanej zrobiło się przykro z tego powodu. Mogła sobie tylko wyobrażać co on czuje, lecz to go nie usprawiedliwiało.

-Co chcesz na obiad dziewczyno. - zapytał John.

-Mam na imię Ellie. - powiedziała mu.

Zaczynała czuć wobec niego jakąś sympatię. Mimo że ją porwał. Nie zrobił jej krzywdy. Nie bije jej, nie obraża, nie wysługuje się nią. On po prostu czuje się samotny.

-A co umiesz ugotować? - zapytała się dziewczyna ze szczerym uśmiechem na twarzy.

-Moja mama mówi że robię świetne risotto... - wyszeptał mężczyzna.

-Lubisz risotto Ellie? - nagle zapytał mężczyzna.

-Uwielbiam. - powiedziała.

John pobiegł do kuchni gdzie zaczął gotować.

Ellie zaczęła podejrzewać że on po prostu czuje się samotny, a pieniądze były mu potrzebne do remontu swojego mieszkania.

-Mógłbyś mnie rozwiązać? To troszkę niekomfortowe. - powiedziała niewinnie dziewczyna.

-Ugh. Poczekaj. - wyłączył kuchenkę i podszedł do niej powoli.

-Dlaczego miałbym cię rozwiązać? Równie dobrze możesz uciec albo mnie zaatakować. Chociaż w sumie rób co chcesz. I tak nie mam nic do stracenia.

Przez chwilę przeleciała jej przez głowę myśl o tym czemu by nie uciec, ale wiedziała że tym samym odbierze temu facetowi jedyną osobę z, którą może normalnie porozmawiać, wyżalić się.

Nagle z kuchni zaczęły wydobywać się dziwne odgłosy.

-Cholibka to moje risotto! - krzyknął John.

Ellie się cichutko zaśmiała i poszła do kuchni zajrzeć czy to risotto będzie jeszcze zjadliwe.

-Da się zjeść. - potwierdził mężczyzna.

Nałożył trochę Ellie i zasiadł z nią do stołu.

-Smacznego.

-Smacznego.

Ellie wzięła pierwszy kęs i się uśmiechnęła, lecz powoli uśmiech zmieniał się z ból.

-Nie czuje się najlepiej... - zdążyła powiedzieć dziewczyna zanim zemdlała.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Możecie mnie zabić za to że kończę w takim momencie ale najpierw musicie mnie złapać. *ucieka*

Piekło porwanejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz