- Lexa nie idź tam ! - wybudziłam się z głębokiego snu, kolejny koszmar, który nie daje mi spokoju. Miewam je noc w noc, od śmierci Lexy. Najgorsze jest to, że nie mam nikogo, utknęliśmy na tej walonej planecie sami, zdani na samych siebie. Najważniejsi dla mnie ludzie nie żyją... Albo żyją, a ja nie wiem gdzie są. Straciłam wiele osób w życiu, cały czas wmawiam sobie, że tak miało być, że mogę żyć dalej, ale nie, moje życie się zaczyna, a nastepnie kończy, a potem znowu zaczyna. Pierwszy raz zaczęło się, gdy trafiliśmy na ziemie i skończyło się, kiedy zabiłam pierwszych ludzi na planecie. Potem znowu się zaczęło, kiedy poznałam Lexę, ale i ona postanowiła mnie opuścić, ponownie „umarłam". Następnie dokonał się cud, czułam się przez pewien okres jakbym zmartchwywstała, poznałam Madi, moją małą dziewczynkę, którą kocham całym sercem, moje dziecko, jedyne dziecko, lecz i je straciłam, straciłam moją córkę, straciłam człowieka, dzięki któremu się na nowo odrodziłam, straciłam osobę, która się ode mnie wszystkiego nauczyła. Zostałam z niczym.Poza namiotem jak zawsze słychać było muzykę oraz krzyczenie któregoś z chłopaków, wyszłam z pomieszczenia, które chwilowo służy nam jako dom i rozejrzałam sie dookoła, Murphy i Emori siedzą przy ognisku razem z Picassem, wydawał się taki szczęśliwy, a zresztą ten psiak jest zawsze szczęśliwy. Octavia, Gaia, Echo i Hope zrobiły sobie damskie pogadanki koło brzegu a reszta kąpała sie w jeziorze. Wszyscy są tu tacy szczęśliwi.
Wszyscy, tylko nie ja.
Po chwili jednak postanowiłam dołączyć do grupy moich przyjaciół, a raczej rodziny, w końcu jesteśmy na tej wyspie od pięciu miesięcy. Usiadłam na pniu drzewa, zaraz obok Hope, słuchałam każdego ich słowa, ale chyba od razu wylatywało mi drugim uchem.
- Octavia ! Proszę zrób to ! - krzyknął męski głos z wody. Był to Jordan, który najwidoczniej bardzo się do nas wpasował.
- nie chce mi się, ale dla ciebie wszystko - brunetka sie zaśmiała i poszła za jeden z namiotów. Dosłownie sekundę później zaczęła się kierować pewnym krokiem w naszą stronę, zatrzymała się na samym środku wyspy a na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
- WRÓCILIŚMY SUKI ! - krzyknęła na tyle ile pozwalał jej głos. Wszyscy zaczęli wiwatować i sie śmiać, nawet ja.Wiedziałam, że to nie koniec, idealne życie nie istnieje, zero wojen, tylko spokój, niewyobrażalne. A jednak. Od pięciu miesięcy jedyne co tu zginęło to paręnaście ryb i trochę innych zwierząt. Ale nie giną ludzie, w końcu zero śmierci na osobach w pełni rozumnych, chociaż jak patrze na niektórych to się zastanawiam czy na pewno w pełni rozumnych.
_______________
Hej hej !
Mam nadzieje że prolog wyszedł w miarę ok ! Dajcie znać co o nim sądzicie.Jeszcze sobie chwile poczekacie na Lexę, ale nie długo.
P.S.
Następne rozdziały będą dłuższe lecz musiałam dać krótki prolog, wiece szybko i łatwo haha 😊Buziaki 😘
Xoxo
CZYTASZ
Who I am ? ~ Clexa ~ [ Zawieszona ]
Fanfiction- Zawsze się kochałam, Clarke... nie zapomnij o mnie... - mrukneła brunetka na tyle głośno na ile mogła sobie pozwolić, a jej stan nie pozwalał na wiele. - Mebi oso na hit shoda op nodotaim. [ obyśmy się jeszcze spotkały ] - moje już mocno załzawi...