Siedziałam Spokojnie Przy Ognisku, Koło Mnie Picasso Wesoło Merdał Ogonem, Spojrzałam Na Niego Z Uśmiechem.
- Hej Piesku, Jak Się Trzymasz ? - No Tak... Pytanie Retoryczne, Już Mi Tak Odbija, Że Zaczęłam Gadać Z Psem. Ten Jedynie Szczeknął Dwa Razy.
- Powiedział, Że Może Być, Znaczy, Zaszczekał. - Odwróciłam Się W Stronę Głosu Murphiego, Który Dosiadł Się Do Mnie, A Belka Pod Moim Tyłkiem Lekko Się Zagłębiła Pod Wpływem Ciężaru.
- No Wiesz, Przebywam Z Tym Psem Więcej Czasu Niż Z Emori, Rozgryzłem Go - Mruknął Z Jego Typową Nonszarmancją, Jak I W Głosie, Jak I W Jego Postawie.- Więc ? Co Mi Powiedział ? - Zaśmiałam Się Na Jego Słowa Pod Nosem, Może Nie Tylko Ja Wariowałam Od Tej Monotonności, Od Pięciu Miesięcy Dzieje Się To Samo, Imprezujemy, Pływamy, Jemy, Śpimy, Polujemy... Polowaliśmy. Od Pewnego Czasu Nie Wiadomo Kto, Nie Wiadomo Skąd I Nie Wiadomo Jak, Dostarcza Nam Jedzenie, Ubrania Oraz Rzeczy Codziennego Użytku, Dlatego Też Muzyka Nie Przestaje Grać, Raz, Gdy Jak Co Tydzień Przypłynęła Do Nas Mała Łódka, Znaleźliśmy W Niej Magnetofon I Paręnaście Płyt. Cóż To Było Dziwne, Ale Nam Sprzyjało.
- A Tak, Jeśli Zaszczeka Raz, Oznacza, Że Czegoś Potrzebuje, Ewentualnie Nic Mu Się Nie Chce, Kiedy Szczeknie Dwa Razy, Znaczy, W Sumie Znaczy Po Prostu Coś W Stylu Dobrze, Za To, Co Się Dzieje Najczęściej, Szczeka Trzy Razy, To Znaczy, Że Jest Zajebiście. - Chłopak Się Uśmiechnął, Głaszcząc Psa.
- Ah Tak...? Ciekawie - Uśmiechnęłam Się Patrząc Raz Na Psa, A Raz Na Murphy'ego.
- Czyli Mogę Powiedzieć, Że To Już Twój Pies. - Zmarszczyłam Brwi, Wtedy Uświadomiłam Sobie, Że Gdyby Nie On Picasso By Głodował. W Końcu Tylko On tu O Niego Dba.- I Emori - Mruknął Trochę Nie Wyraźnie, Można Było Wyczuć W Jego Głosie, Że U Niego Też Nie Najlepiej. Jeden Z Najweselszych Chłopaków Na Planecie Właśnie Pokazuje, Że Ma Dość. Nie Wiem Czego I Czemu, Ale To Nie Moja Sprawa.
- Tak, Masz Racje. Wiesz, Przyjdę Tu Może Później, Idę Się Dotlenić. - Chyba Nie Przemyślałam Do Końca, Tego, Co Powiedziałam, Bo Od razu, Kiedy Wstałam I Zaczęłam Kierować Się Do Namiotu, Usłyszałam Cichy Głos Chłopaka Za Sobą, Mruknął Coś O Tym, Że Jestem Na Dworze, Więc Powinnam Być Wystarczająco Dotleniona, Ale Szłam Dalej, Nie Oglądając Się Za Siebie.
Weszłam Do Namiotu, Jedynego Miejsca, Gdzie Mogę Odpocząć Od Wszystkiego, Może I Dzieliłam Go Z Raven, Ale Po Tym Wszystkim, Co Tu Się Działo, To Z Nią Rozmawiam Najmniej, Chociaż Nie. Indra, Jest Najstarsza Wśród Nas, Ale Swój Wolny Czas Poświęca Na Walki, Przeważnie Z Octavią. Nie Wiem, Po Co Skoro I Tak Jesteśmy Tu Bezpieczni. Chyba, ale Nie Będę Im W Tym Przeszkadzała. Siedziałam Na Poduszce, Opierając Się O Ściankę Namiotu I Jak Co dzień Zaczęłam Rozmyślać, W Mojej Głowie Prawdopobnie Padły Już Wszystkie Możliwe Tematy Do Poruszenia, Od Moich Urodzin Do Momentu Obecnego, Przemyślałam Dokładnie Każdą Moją Decyzję W Życiu, Oczywiście Wyszło Na To, Że Najgorszy Okres W Moim Życiu Był Ten Spędzony Z Lexą. Wiem, Wiem, Może Się Wydawać Każdemu, Że Było Fajnie, Bo Było, Ale Patrząc Na To Przez Pryzmat Czasu... Przez To, Straciłam Najwięcej, Nie Wliczając Już W To Historii Z Madi. Gdy Teraz Na To Wszytko Patrzę, Robiło Mi Się Dziwnie Na Sercu, Jakbym Się Roztapiała. Wiem To Dziwne, Ale Tak Jest. Lexa Przynosiła Mi Szczęście, Teraz Tego Szczęścia Mi Brakuje. Wiem, Że Ona Jest Tam Gdzieś I Mnie Obserwuje. Przynajmniej Mam Taką Nadzieję.
Moje Myśli Przerwała Raven Wchodząca Do Namiotu, Spojrzała Na Mnie, Lecz Się Nie Odezwała, Ja Również Tego Nie Zrobiła, Przez Dłuższą Chwilę Po prostu Się Na Siebie Patrzałyśmy.
- Wszystko Gra ? - Zapytałam Niepewnie, Nie Wiedziałam, Czy Mam Się Odezwać, Czy Dalej Siedzieć W Ciszy, Ale Zrobiłam To I Chyba Wyszło Mi To Na Dobre. Tak Myślę.
- Tak, Wszystko Jest Okej... Po prostu Zastanawiam Się... Nie Dostaliśmy W Prowiancie Żadnego Testu Ciążowego... Prawda ? - Plątała Się W Swoich Słowach, Jednak Ja Jedynie Wytrzeszczyłam Oczy, Przyglądając Się Jej - Znaczy Nie ! Nie Dla Mnie, Wiem, Jak To zabrzmiało, nie chodzi o mnie - mruknęła, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Nie, nie ma nic takiego... A dla kogo to, jak mogę wiedzieć ? - zapytałam ze zmarszczonymi brwiami. No jeszcze tego brakowało. Ciąży.
Jednak po chwili do namiotu wbiegła zadowolona Emori, spojrzała na mnie, następnie na Raven.
- fałszywy alarm kochana, po prostu okres mi się spóźnił - zasmiała się i wybiegła z namiotu.
- a no czyli dla nikogo, dzięki - Raven również się zaśmiała i wybiegła z namiotu, prawdopodobnie od razu wskakując do wody.
Wtedy przypomniałam sobie słowa Lexy sprzed pięciu miesięcy.
I wtedy zauważyłam ich, szczęśliwą trzynastkę, jednak coś mnie podkusiło, aby ponownie obejrzeć się w stronę brunetki, która prawdopodobnie była tylko w mojej głowie.
- nie będą mieli dzieci - nawet na mnie nie spojrzała, jej wzrok utkwił na moich przyjaciołach, ja również tam spojrzałam.
- nie dołączą do nas po śmierci - ponownie się odezwała, dalej na mnie nie patrząc, Nie czułam jej wzroku na moich plecach, co oznaczało, że dalej patrzy na nich
- Ale nie wydają jakby się tym przejęli. - i wtedy wzrok Murphy'ego, który rzucał patyk Picassowi, wylądował na mnie. Chwile się tak mi przypatrywał.
- hej, oto i ona. - mruknął, a ktoś w tle krzyknął moje imię. Jednak coś mnie podkusiło, abym się ponownie obejrzała za siebie, dla upewnienia, że miłość mojego życia dalej tam stoi.
Nic z tego, nie było jej, nie stała tam mimo tego, że sekundę wcześniej tam była. Lexa wróć tu. Nie zostawiaj mnie.
Jednak z transu wyrwał mnie ponowny krzyk przyjaciół. Pobiegłam do nich bez większego zawahania i przywitałam z każdym po kolei. Najpierw była Raven i Murphy, następnie Emori, Echo, Octavia i Levitt. Potem już poszło łatwo, Indra, Hope, Jordan, Eric, Gaia, Miller i Niylah.Więc tą pechową trzynastką się tu znajdujemy, piętnastką, jeśli mam doliczyć psa i siebie. Mamy mały podział niczym w mieszkaniu, mianowicie... Namioty, na które i tak mówimy pokoje, są dwuosobowe, trzy w przypadku Emori i Murphy'ego, którzy gościnnie w namiocie przetrzymują Picassa. Mamy również małą kuchnię, czyli w sumie ognisko i schowek na zapasy. Oraz łazienkę, która bardziej przypomina wychodek. Mimo to nasza wyspa się rozrasta z dnia na dzień. Ciężko pracujemy, nad wszystkim, co nas otacza. Dbamy o przyrodę do takiego stopnia, że gdzieniegdzie udało nam się wyhodować drzewo jabłoni oraz wiśnie, mamy pole uprawne gdzie hodujemy marchewkę i tego typu składniki.
Ponownie ktoś raczył przeszkodzić mi w moich przemyśleniach, tym razem była to Octavia, wszyscy ucichli, nie słyszałam nic. Tak jakby przez zatyczki do uszu. Cisza, taka, jakiej nie było tu nigdy.
- clarke, musisz to zobaczyć... - była przestraszona ? Nie, raczej nie. To było coś na kształt niedowierzania i zaniemówienia na raz.
Wstałam niechętnie z miejsca mojego spoczynku i wyszłam z namiotu. Nic nie widziałam. Jaja sobie ze mnie robią czy jak ?
Jednak moja mina się zmieniła, kiedy się obróciłam, do moich oczu napłynęły łzy, a ja chciałam stamtąd jak najszybciej uciec. Albo zostać ? Clarke uspokój się ! Co jest z tobą nie tak ?. Mimo wszystko, nawet gdybym chciała, moje nogi mi na to nie pozwalały, były jak z waty, gdyby nie mocy zacisk mojej szczęki ta prawdopodobnie by odpadła do tego stopnia, że nie umiałabym jej podnieść. Byłam w totalnym szoku. Jednym słowem magia.
- widzicie to, co ja ? Czy tylko ja mam jakieś jebane zwidy ?! - krzyknął zdezorientowany Murphy. - co do chuja pana.
<><><><><><><><><><><>
HEEEEEEEJ !A więc witam was, w pierwszym rozdziale ! Można powiedzieć, że lekko wprowadzającym do tego co mamy na naszym księżycu !
Wiem, że nie jest najlepszy, ale naszła mnie wena, aby napisać to teraz.
Buziaki
XOXO 😘
TT : @konopkajka
( jeśli macie jakieś zastrzezenia to wiecie gdzie pisać )
IG : @granasu_
CZYTASZ
Who I am ? ~ Clexa ~ [ Zawieszona ]
Fiksi Penggemar- Zawsze się kochałam, Clarke... nie zapomnij o mnie... - mrukneła brunetka na tyle głośno na ile mogła sobie pozwolić, a jej stan nie pozwalał na wiele. - Mebi oso na hit shoda op nodotaim. [ obyśmy się jeszcze spotkały ] - moje już mocno załzawi...