Witamy w Hogwarcie

1.1K 28 12
                                    

6 październik
Malfoy Manor
.
.
Przebudziłam się z ponurego snu w którym jak zwykle nic zupełnie się nie działo. Obróciłam się w stronę ogromnego głośno tykającego zegara który stał w moim pokoju.
-4 rano - powiedziałam sama do siebie i leniwie przetarłam oczy.
Przewróciłam się na plecy i patrząc w sufit zaczełam myśleć o Hogwarcie.
Moja nowa szkoła - uśmiechnęłam się sama do siebie ze zwątpieniem.
Moja pusta głowa zaczeła od wymyślania -najgorszych oczywiście - scenariuszy.
Poznam kogoś? Polubię kogoś? Nie wiem. Wydaje mi się że każdy raczej będzie mnie tam znał, a to stanowczo utrudnia sytuacje. Zresztą nie za bardzo zależy mi na przyjaźniach. Matka ciągle mi powtarza że mam nie ufać nikomu kogo krew chociaż w kropli różni się od mojej. Właśnie, jakiej ja jestem niby krwi? Każdy na około wmawia mi że moja krew jest czysta jak łza. Ale skąd mogę mieć pewność? Nie mam pojęcia kim jest mój ojciec. Ludzie gadają że Voldemort... Ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Spojrzałam ponownie na zegarek - wpół do piątej. Zastanawiałam się czy wstawać, czy nie. W końcu miałam być w Hogwarcie dopiero na kolacje, czyli około 18. Kiedy o tym myślałam przypomniało mi się co mówił Draco. Ceremonia przydziału. Tylko dla mnie. Tylko ja usiądę na stołku pod tą cholerną czapką. Tylko na mnie ludzie będą się patrzeć. O Boże - pomyślałam. Przecież ja się tam spalę ze wstydu. Ta myśl doszczętnie ogarnęła moją głowę.
Dobra Amelia stop- nie nakręcaj się tak, wszystko będzie ok...
.
.
Po dość niezdarnej próbie pościelenia ogromnego łóżka, stwierdziłam że to jednak robota dla skrzatów domowych. Założyłam długą czarną sukienkę (czyli jak zawsze)...

Ja na prawdę nie rozumiem czemu muszę się tak ubierać... Jak na jakiś pokaz mody. Tak samo Draco... Chodząc cały czas w garniturze chyba bym nie wytrzymała. Może w Hogwarcie będę miała trochę więcej luzu - uśmiechnęłam się do lustra nakładając mój podkład w kolorze trupa. Kiedy skończyłam się "pindrzyć" zeszłam na dół.
Przy stole siedział Draco, mama i ciocia. Usiadłam i zabrałam się do jedzenia sałatki podanej przez jednego z naszych skrzatów.

-No jak tam Mel przed pierwszym dniem w szkole? - spytała z uśmiechem ciotka
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam bez większego entuzjazmu
- Amelka czy ty nie możesz chociaż raz w życiu się uśmiechnąć?- spytała mama

Uśmiechnęłam się do niej. Na prawdę się uśmiechnęłam. Bardzo rzadko to robię, ale dzisiaj zrobiłam wyjątek.

- Od razu lepiej! - zaklaskała moja rodzicielka i zabrała się do swojego śniadania

Całe śniadanie Draco nie spuszczał ze mnie wzroku. Wiedział że się boję. On zawsze wie. Zna mnie lepiej niż ja sama, jestem tego pewna.

-Ciekawe czy poznasz tam jakiegoś chłopaka - spytała żartobliwie ciocia

Jeśli chodzi o Narczyzę to świetnie się dogadujemy. Obydwie jesteśmy w miejscach gdzie nie do końca chcemy być, ale nie mamy większego wyboru.

- Ha ha bardzo śmieszne - powiedziałam uśmiechając się
- Żaden chłopak na mnie nie zasługuje - udałam dumną i powagą ale po chwili na mojej twarzy pojawiła się ponownie radość - a przynajmniej coś co ją ptzypominało
- Rozumiem... - powiedziała z udawaną pokorą Narcyza
.
.
Klęczałam nad walizką i kończyłam ją pakować.
Ciuchy, książki, szaty, miotła (tak, gram w Quidditcha), pióra, pergaminy... Mruczałam pod nosem kolejny raz sprawdzając czy wszystko spakowałam.
Wtedy rozległo się pukanie do drzwi mojego pokoju które mało co nie przyprawiło mnie o zawał serca.
-Proszę! -krzyknęłam w stronę drzwi
-Nie przeszkadzam? - spytał Draco
-Nieee, wchodź...
- Stresujesz się?
- Jak cholera...
- Wiesz że jakby Potter chciał ci coś zrobić, to mów, a zabije go prędzej niż Czarny Pan - powiedział uśmiechnięty troskliwie Draco
-Dzięki, ale sama sobię z nim poradzę- powiedziałam z dumą w głosie
- Tego idiotę to nawet kot by załatwił...

•Slytherin Princess• Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz