Przez następne kilka dni nie mogłam się pozbierać. Mój stan psychiczny i fizyczny upadł bardzo nisko. Nie potrafiłam nawet wstać z łóżka a co dopiero inne czynności.
Wiedziałam, że potrzebuje jedynie trochę czasu a potem wstane i będzie okej.
Zawsze tak było. Przesiadywałam tygodnie u siebie a potem wracałam jakby nic się nie stało.
Ale tak naprawdę działo się dużo.
Trzymałam to w sobie by uniknąć kolejnych wizyt u lekarza.
Jesteś twarda- powtarzałam sobie.
Ale czy w to wierzyłam? Czy wierzyłam w swoje własne słowa?
Noah codziennie przychodził i sprawdzał jak się czuje. Jednak szybko wychodził gdy jak zwykle powtarzałam tą samą regułkę.
„Jest w porządku. Możesz iść"
Mama zaczynała się martwić i naprawdę chciałam by przestała. Nie wiedziałam jak mam złożyć zdanie by uwierzyła, że nic się nie dzieje.
Wszystko z moich ust wydawało się jak tortury.
Nie ważne co powiedziałam i tak nikt by mi nie uwierzył.
Nie chciałam by ponownie to przeżywała. Tak samo jak i Noah. Wystarczająco już przeżyli.
Przyniosłam im w życiu wiele nieszczęścia.
Stworzyłam nam piekło.
Ja jestem diabłem. Ja ich torturuje. Mimo, że kiedyś byłam aniołkiem. Upadłam i zniszczyłam im życie.
Zawsze będzie mnie to prześladować. Nie ważne gdzie pójdę i co zrobię ta myśl zawsze będzie we mnie.
-Tessa kotku- powiedziała moja mama gdy po raz setny weszła do pokoju.
-hmm- zabrzmiało to bardziej jak jęczenie.
-masz gościa. - powiedziała - mówiłam, że źle się czujesz ale był bardzo uparty.
-kto to? -spytałam podnosząc lekko głowę.
Nie odpowiedziała ale przesunęła się lekko w drzwiach. Moim oczom ukazał się cholernie przystojny blondyn. Wiedziałam, że wyglądam jak stos nieszczęścia ale z całych sił wstałam chociaż do pozycji siedzącej.
Czułam na sobie jego ciężki wzrok. Spojrzałam w jego tęczówki i czułam, że odpływam. Za każdym razem gdy spoglądałam w jego oczy czułam się jak zahipnotyzowana.
-hej - powiedział robiąc krok do przodu. Ale wciąż nie przerwaliśmy kontaktu wzrokowego.
-hej- powiedziałam niemal niesłyszalnie.
-to ja później przyjdę z lekami - powiedziała uśmiechnięta moja matka gdy blondyn był już w moim pokoju.
Zamknęła drzwi i można było usłyszeć dźwięki jakie wydawały jej szpilki w spotkaniu ze schodami. Każdy ruch sprawił mi ból. Próbowałam wstać tak aby nie zauważył tego wszystkiego.
-co się dzieje? Dzwoniłem. -powiedział siadając na łóżku - leż
-chce wstać - powiedziałam dalej próbując - wyglądam okropnie.
-uspokój się -powiedział kładąc swoją dłoń na moją.
Ten niespodziewany gest bardzo mnie zaskoczył dlatego nie wiele myśląc odskoczyłam jak szalona.
Przez moje ciało przeleciała ogromna fala bólu. Nie mogąc tego kryć cholernie się wygięłam.
-co się dzieje? -spytał ponownie lecz tym razem lekko przerażony.
-źle się czuje. Ale im dłużej będę tak leżeć tym gorzej. - powiedziałam z krzywym uśmiechem.
-pomóc ci? - spytał.
Spojrzałam na wyraz jego twarzy. Było widać, że naprawdę chce pomóc i się martwi.
Ale to nic nie zmienia. Nigdy nikomu nie pozwalam sobie pomóc. Nauczyłam się, że muszę radzić sobie sama i tak właśnie będzie.
CZYTASZ
hell is my heaven⚡️|Vinnie Hacker [ZAWIESZONE]
Teen FictionRozdziały pewnie będą jeszcze poprawiane jeśli chodzi o błędy✨
![hell is my heaven⚡️|Vinnie Hacker [ZAWIESZONE]](https://img.wattpad.com/cover/249647514-64-k977261.jpg)