Trening

48 6 3
                                    

Od narady nie trzeba było czekać długo na ogłoszenie baronowej o jej niezależności od władzy króla Foltesta. Lada dzień mogło rozpocząć się oblężenie. Jakby się tak przechodziło codziennie przez temerski obóz, wydawałoby się, że żołnierze tylko ćwiczą. Sofia praktycznie mieszkała przy drewnianym pachołku do ćwiczeń.

– Sofia, kurwa, postawa! – Wrzasnął Roche, kiedy po raz kolejny dziewczyna nacierała na pachołek bez odpowiedniej postawy.

Blondynka warknęła przeciągle i się poprawiła. Była już mocno zmęczona i rozdrażniona, ale trzymała nerwy na wodzy. Zacisnęła ręce mocniej na rękojeści. Jedno cięcie, drugie, trzecie. Z pachołka sypał się pył, który szybko dostał się do nozdrzy oficera.

– Odpocznij chwilę. – Rzekł surowo, poprawiając swój chaperon.

– Tak jest. – Wbiła mieczy w ziemię i oparła się o drewniany płot.

Oddech był ciężki i urywany, nogi trzęsły się tak jakby miały same się ugiąć. Sofia próbowała go unormować, ale dość bezskutecznie. Wszystko ją bolało. Obejrzała się wokół wracając do pełnych zmysłów. Niebo zrobiło się ciemne, a wiatr był coraz zimniejszy. Przetarła twarz mokrą szmatką.

– Sofia? – Kapitan Niebieskich Pasów zbliżył się do dziewczyny. – Wielkimi krokami idzie oblężenie, a ty robisz małe postępy.

– Wiem, Vernon, ja... – Zaczęła, podnosząc ręce. – Chcę udowodnić, że zasługuje być w twoim oddziale.

Mężczyzna zdjął chaperon i przetarł swoje krótkie włosy. Stanął przed nią i spojrzał z góry. Mimo jego ciężkiego charakteru, nie chciał być aż tak surowy. Wiedział jak to jest budować wszystko od początku. W końcu sam musiał wykopać się z życia, jakie zaserwowała mu matka. Burdel to nie jest przyjazne miejsce dla dzieci. Kiedy poznał króla Foltesta wstąpił w niego drugie życie, jako oddany żołnierz, jako patriota. Temeria stała się jego jedyną miłością. Wziął głęboki oddech i wyciągnął z pochwy swój miecz.

– Spróbujmy sparingu. Może to ci pomoże. – Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. – Trzeba próbować różnych metod.

Mruknęła w odpowiedzi i wyciągnęła swój, wbity w ziemię. Stanęli naprzeciw siebie i przybrali postawę. Blondynka zamknęła oczy, aby się skupić. Burza myśli się uspokoiła, a ciało opanowało drżenie. Spojrzała Roche'owi prosto w oczy. On natomiast uznał to za znak gotowości. Natarł brutalnie na kobietę, która ledwo dała radę zablokować cios. Wyprowadzał ciosy, ale Sofia nie robiła tego samego.

– Cięcie! Wykonaj cięcie, do kurwy nędzy!

Włosy blondynki były pozlepiane od potu pomimo ich spięcia, a policzki były mocno zaróżowione od wysiłku. Wyprowadziła bardzo niespodziewany cios, trafiony w rękę kapitana, który w ostatniej chwili chciał się osłonić. Rezultatem była delikatna rana na ręce i zacieklejsza walka między nimi. Piwne oczy dziewczyny z trudem rejestrowały nadchodzące ciosy, aż do wykończenia i ich zamknięcia. Miecz bruneta wylądował na nodze Sofii, tym samym ją podcinając. Plecy odbiły się od twardej, wydeptanej gleby.

– Nigdy nie trać koncentracji. – Powiedział jak zawsze surowo i wystawił dłoń do leżącej.

– Przepraszam Vernon, jestem już naprawdę wykończona. – Podniosła się z jego pomocą.

– Ale przynajmniej mamy już jakiś punkt wyjścia. – Przyjrzał się rozcięciu na swojej koszuli i skórze. – Styl niespodzianki do ciebie pasuje. – Uśmiechnął się złośliwie.

Sofia dobrze wiedząc o co chodziło mężczyźnie, uderzyła go w zranione ramię.

– Daruj sobie te kąśliwe żarciki. – Westchnęła. – Muszę jeszcze coś załatwić. – Vernon wyglądał na bardzo ciekawego, a jednocześnie bał się co takiego. – O której jutro zaczynamy trening?

Cena Prawdy | Wiedźmin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz