Królobójca

40 3 5
                                    

Kiedy wybiło południe, zjawili się przed świątynnym dziedzińcem, ogrodzonym drewnianą broną. Na horyzoncie nie było widać nikogo, kto ewentualnie mógłby ją podnieść. Pod nią znajdowali się już żołnierze stalowych zbrojach z niebieskimi ornamentami, a także zjawił się Silas, inny członek Niebieskich Pasów. Sofia przestała opierać się na ramieniu Trzynastki i podziękowała skinieniem głowy.

– Ha! A gadali, że pod bramy nie podejdziemy! Pół dnia i miasto zdobyte! – Powiedział pewny siebie Foltest, jakby wiedząc o tym od początku.

Blondynka obejrzała się za siebie. Domy paliły się, a mieszkańcy stali pod jednym

budynkiem jakby mieli ich wszystkich zaraz zabić. Zdecydowanie jej się to nie podobało, ale cóż zrobić, wojna rządzi się własnymi prawami.

– Meldować! – Rozkazał kapitan.

– Walki o zamek trwają. Grupa rebeliantów zabarykadowała się w świątyni. – Odpowiedział Silas, mężczyzna o silnej posturze z twarzą schowaną pod kapturem.

– Co z moimi dziećmi? – Zapytał monarcha.

Jakby nie spojrzeć taki był cel tej całej wyprawy, poza tłumieniem buntu. Sofia czuła jak w jej żyłach buzuje krew. Jak mógł pozwolić swoim żołnierzom robić takie okropne rzeczy niewinnym ludziom, kiedy sam miał ratować swoje dzieci...

– Pewnie też w środku. Przycisnąłem jednego z kapłanów, który wspominał coś o jakimś przejściu pod murami...

– Taran nie podejdzie. Chyba że za tydzień.

– Próbować siekierami? – Zaproponował kapitan pasów.

– Trochę to zajmie, ale co robić. – Stwierdził Foltest, nie mając zbytnio innego wyjścia. – A ten kapłan? Co z nim?

– Zemdlał, zanim się rozkręciłem... Jest pod strażą, na dole. – Odpowiedział prędko Silas.

– Robota czeka, kapitanie. – Odezwał się ostatni raz król.

– Tak jest. Silas i Trzynastka zajmijcie się drzwiami. Idziemy, Fenn i Sofia. – Rozkazał Roche.

Kobieta odepchnęła się od murka i ruszyła za mężczyznami. Ciekawe co czeka ich w tej chwili. Wybrali się między alejki miasta, próbując znaleźć inne przejście do świątyni. Sofia odwróciła się za siebie, jakby spoglądając czy Geralt nie pójdzie za nimi, lecz tylko przemknął z drugiej strony alejki.

– Kapitanie, a co jak nie znajdziemy innego przejścia? – Zapytała ciekawsko, nachylając się w stronę dowódcy.

– Wtedy wrócimy do króla. – Odpowiedział szorstko mężczyzna w chaperonie.

Blondynka westchnęła. Przejmowała się losem Triss, a także tych biednych mieszkańców, którzy stali w trójszeregu, czekając na pewną śmierć. Krzyki dobiegały zewsząd tak jak swąd palonego drewna. W pewnym momencie doszli do zakręconej po łuku alejki, gdzie znajdowali się temerscy żołnierze. Nagle z jednej chałupy z krzykiem wybiegła kobieta, a po jej krzyku nastąpił wystrzał z kuszy. Ta kobieta próbowała się tylko ratować przed pewnym gwałtem i grabieżą. Sofia pobiegła w stronę tamtego domu, pozostawiając dwójkę mężczyzn samym sobie.

– Gdzie ty leziesz?! – Krzyczał za nią Vernon.

Kobieta wpadła do budynku jak strzała, a przed jej oczami stało dwóch ludzi należących do piechoty oraz dwóch mężczyzn, wyglądających na mieszkańców grodu. Nie byli ani rośli, ani krępi, byli najprawdopodobniej kupcami. Ich twarz była zastygnięta w przerażeniu.

– Stać! To są bezbronni ludzie! – Podniosła głos, stając za żołnierzami, którzy byli odwróceni tyłem do mnie.

– Idź stąd, kim ty w ogóle jesteś? Taka bezbronna kobieta jak ty nie powinna... – Zaczął chłystek, patrząc na nią jak na swoją podwładną.
– Jestem z Pasów. Jeśli zaraz nie wyjdziecie, nie wyjdziecie nigdy. – Mruknęła groźnie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cena Prawdy | Wiedźmin FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz