03 - The Little Prince

221 15 3
                                    

- HERMIONA -

- (...) Tak o to dowiedziałem się drugiej ważnej rzeczy: że planeta, z której pochodzi, jest niewiele większa od domu! Nie miałem się specjalnie czemu się dziwić. Wiedziałem, że oprócz dużych planet, takich jak Ziemia, Jowisz, Mars czy Wenus, którym nadano nazwy, istnieją setki innych (...) - czytałam małemu jedną z lepszych książek z mojej mugolskiej podstawówki „Mały Książę". Jednak na chwilę musiałam przerwać, gdyż chłopiec musiał iść do łazienki.

- Słuchał Cię jak zahipnotyzowany – zaśmiała się Antromeda.

- Właśnie wiem. Zdziwiłam się.

- Emm... mam nadzieję, że nie będzie Ci to przeszkadzać, ale za chwilę przyjdzie tutaj Cyzia z rodziną.

- Cyzia?

- Narcyza.

- To ty tu mieszkasz, nie ja. I cieszę się, że w końcu się z nią pogodziłaś – powiedziałam szczerze.

- A to tylko dzięki Tobie – uśmiechnęła się.

- Nie prawda. To wy rozmawiałyście ja jedynie ustawiłam wasze spotkanie – zaśmiałam się. Andromeda chciała coś dodać, ale Teddy zaczął zbiegać ze schodów.

- Teddy mówiłam, żebyś nie biegał po domu, a tym bardziej po schodach.

- Przepraszam. – powiedział skruszony, jednak szybko się znowu ożywił. - Ciocia pójdziemy na lody?

- Na lody?

- Tak! Na czekoladowe albo truskawkowe albo nie na... - zaczął wymieniać wszystkie smaki lodów jakie zna. Spojrzałam z rozbawieniem na Antromedę, na co ona tylko kiwnęła co oznaczało, że możemy iść na lody.

- To zbieraj się pójdziemy na najpyszniejsze lody na calutkim świecie – powiedziałam i zanim się obejrzałam młody stał centralnie przede mną zwarty i gotowy do wyjścia.

- To chodźmy! - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi i gdyby nie refleks wpadłabym na osoby przede mną. Na przeciwko mnie stała Narcyza Malfoy, Lucjusz Malfoy oraz ich syn – Draco Malfoy.

- Dzień dobry panno Granger – powiedziała kobieta.

- Dzień dobry. - powiedziałam lekko speszona. Odwróciłam się w stronę Andromedy i z wymownym wyrazem twarzy powiedziałam, że wrócę później, a Teddy będzie cały i zdrowy. Przepraszając osoby by przejść ruszyłam do furtki by za chwilę iść w stronę parku znajdującego się niedaleko.

Pogoda była przepiękna. Słońce prażyło niemiłosiernie, gorące promienie aż zapraszały by pójść i wylegiwać się na plaży albo pójść właśnie na lody. Młody Lupin gdy tylko zobaczył budkę z lodami pognał tam jakby od tego zależało jego życie. Doszłam do niego kiedy chciał już sobie smaki wybierać.

- Ale tylko dwie gałki – powiedziałam.

- Czemu? - zapytał.

- Bo za duża ilość cukru jest nie zdrowa – taa... rodzice byli/są dentystami, więc zostało mi to, że nie można jeść za dużo słodyczy.

- Co podać?

- No dobra. Ja poproszę czekoladowe i truskawkowe – powiedział.

- A ja cytrynowe – pani podała nam lody, a ja za nie zapłaciłam. Usiedliśmy na ławce, która była naprzeciwko placu zabaw, więc chłopiec od razu po zjedzeniu lodów ruszył na plac zabaw.

- Tylko bądź ostrożny! - krzyknęłam za nim.

Patrzyłam na Teddiego i bardzo żałowałam, że ani Remus ani Tonks nie mogli patrzeć na to jak ich syn dorasta. Podczas wojny starałam się zachować obojętny wyraz twarzy by się nie rozproszyć i nie działać impulsywnie, ale najgorzej było kiedy wróciłam do domu. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Pamiętam, że wtedy cała zapłakana teleportowałam się do Andromedy.

Dwie godziny po bitwie o Hogwart...

Siedziałam na podłodze w swoim pokoju i płakałam. Fred, Remus, Tonks, Dumbledore i inni polegli w walce, których już nie zobaczę. Zapłakana wzięłam swoją różdżkę i teleportowałam się do Andromedy Tonks do jedynej osoby, z którą w tej chwili chciałam rozmawiać.

Zapukałam do jej drzwi, otworzyła mi ona równie smutna. Nic nie mówiąc po prostu się do niej przytuliłam i ryczałam. Traktowałam ją trochę jak mamę, gdyż moja mnie nie pamiętała. Bez rozmowy ruszyłyśmy do salonu.

- Co powiedzieć Teddiemu? – zapytała.

- Prawdę tylko wiesz tą wersję z aniołkami i patrzeniem z góry oraz nieszczęśliwym wypadkiem. Jednak gdy podrośnie warto było by powiedzieć mu co tak naprawdę się stało. Teraz jest za mały – powiedziałam.

- To straszne co się stało.

- Wiem, ale wszystko się skończyło. Dużo bliskich nam osób poległo, ale wiem, że nie poszło to na marne. Poza tym Remus – mimo wszystko - opieprzył by nas za to, że płaczemy – zaśmiałam się.

- Tak, to prawda – uśmiechnęła się na wspomnienie swojego zięcia
i córki...

Teraz...

Mimo wszystko jedna, samotna łza spłynęła mi po policzku na wspomnienie tamtego dnia. Wiedziałam, że Remus i Tonks byli by dumni z tego, że mają tak wspaniałego syna.

- Czemu płaczesz ciociu? - podbiegł do mnie.

- Nic ważnego. Po prostu smutne wspomnienie, chodźmy już... - nie dokończyłam, bo chłopiec mnie przytulił. Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.

- Nie płacz ciociu – wtulił się bardziej.

- Już nie płaczę – uśmiechnęłam się słabo, ale wiedziałam, że uwierzył. - Wracajmy do Andromedy – wróciliśmy przy okazji starałam się nie zagłębiać w swoje wspomnienia.

Otworzyłam drzwi po czym weszłam do środka. Słyszałam rozmowy i śmiechy. Cieszyłam się, że mimo wszystko Andromeda i pani Malfoy pogodziły się i znowu rozmawiały.

- O! Już wróciliście? - zapytała mnie gdy weszłam do salonu.

- Tak, muszę się zbierać i załatwić parę spraw.

- Coś ważnego?

- Muszę pomyśleć – przyznałam szczerze ignorując zaciekawione spojrzenia rodziny Malfoy.

- Pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać – podeszła do mnie.

- Pamiętam. Zobaczymy się następnym razem i Ci opowiem.

- Jasne, na razie – powiedziała.

- Pa – odpowiedziałam z uśmiechem. Rzuciłam jeszcze „do widzenia" Malfoy'om, a następnie teleportowałam się z powrotem do swojego domu.

Stwierdziłam, że dobrze mi zrobi gorąca kąpiel z jakąś kulę do kąpieli, do tego książka i kieliszek wina. Ciul z tym, że była dopiero 17. Niestety nie dane mi było zrobić nawet paru kroków w stronę łazienki, ponieważ w moje okno zapukała swoim dzióbkiem sowa ministra. Jej treść była następująca:

Droga Panno Granger,

Z racji pewnych komplikacji proszę o stawienie się w Ministerstwie Magii najszybciej jak to możliwe. Problem dotyczy jednego z wcześniej oskarżonych...

Z poważaniem minister magii
Kingsley Shacklebolt.

I tyle z przyjemnej kąpieli...

ɪ ᴡɪʟʟ ᴀʟᴡᴀʏꜱ ʙᴇ ᴡɪᴛʜ ʏᴏᴜ || ᴅʀᴀᴍɪᴏɴᴇ [ᴢᴀᴡɪᴇꜱᴢᴏɴᴇ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz