Akt pierwszy, scena druga (część 1)

267 20 4
                                    

22 listopada 2019, Warszawa, godzina 23:36

- Cieszę się, że dałaś radę się wyrwać. - złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Dziewczyna zakołysała się na własnych nogach, ale znajdując w nim oparcie stanęła w końcu dość pewnie, tak aby się nie wywrócić.
- Myśli, że jestem z dziewczynami w Balu. Nawet zrobili nam kilka zdjęć, więc nie powinien nic podejrzewać - zachichotała rozradowana spotkaniem. - To co dzisiaj robimy? Idziemy do ciebie? Jeszcze nigdy mnie nie zaprosiłeś, a jest za zimno, żeby chodzić po mieście. Knajpy też zaraz zamkną, a nie mam ochoty żeby iść do klubu. I przestraszyłeś mnie w tym kapturze. Myślałam, że to jakiś kibol albo inny czub.
- Mam auto. Pojedziemy do mnie. Tylko jakbyś mogła wziąć klucz i pójść już do samochodu, a ja wypłacę tylko trochę pieniędzy z bankomatu. Po drodze zatankujemy. - mówiąc to wręczył jej kluczyki do starego modelu Fiata.
- Nie ma problemu. Tylko który to samochód? - po chwili schowała klucze do kieszeni kurtki i poszła zgodnie z jego wskazówkami.
Nie wiedziała tylko, że to ostatni raz,kiedy ktoś ją widzi. Kamery na trasie którą szła po raz ostatni uwieczniły ją na dziesięć minut przed północą.

5 marca 2029, Droga S8, godzina 07:13

-  Slejer, jeszcze raz bekniesz na głos w aucie, to przywiążę cię z gołą dupą przy drodze. Jeszcze brakuje, żebyś się zerzygał albo zesrał. - zaczął zirytowany Paweł zmuszony, żeby od rana słuchać "koncertu" czterdziestolatka.
- Zrzygał. - pomiędzy przednimi fotelami pojawiła się szczupła i pociągła twarz Lolo.
- Co? Gdzie? - Rosa rozszerzył oczy w panice starając się wciąż skupić na drodze. - Kurwa, to służbowe auto.
- Nigdzie. Poprawna forma to "zrzygał" a nie "zerzygał". - uśmiechnął się i położył rękę na kubku kawy, którą Slejer kupił jeszcze przed wyjazdem. - A kawa ci z tym bekaniem nie pomoże, więc pozwolisz, że się nią zajmę. - szybkim ruchem wyciągnął kubek i przyłożył go do ust natychmiastowo przechylając i wlewając w siebie brązową, letnią ciecz. - Nienawidzę takiej bez cukru. Nic dziwnego, że ciągle taki zgorzkniały i powykręcany chodzisz. - zaczepił kolegę.
- Gzi gzi. - mruknął brzuchaty wiedząc, że zdenerwuje tym krakowiaka.
- Co..? Zechcesz powtórzyć? - warknął do tej pory pogodny Lolo.
- Gzi, kurwa, gzi. GZI GZI! - krzyknął, po czym natychmiastowo spuentował swoje słowa głośnym beknięciem.
- Ale ci wpierdole. Słyszysz? Wpierdole ci jak tylko staniemy. Dostaniesz w głupi ryj, aż ci farba poleci ty kutasie. - zapowietrzył się i aż czknął. "Gzi-gzi" to słowa, jakimi Karol Kot opisywał swoje zbrodnie, a którymi koledzy z policji lubili denerwować Lolo. Nawet jego ksywka była żywcem zerżnięta z ksywy jego wuja, który niegdyś był postrachem całego Krakowa.
- Ty jesteś kutas i do tego giętki! - wykrzyczał Wojtek, bo tak naprawdę Slejer się nazywał. Każde słowo oddzielił oczywiście soczystym beknięciem.
- To ja wam zaraz wpierdole. Obu. Zamknąć mordy, jedziemy do pracy, a nie do przedszkola. Jeszcze jedno słowo i...- Rosa nie skończył. Wojtek beknął. - ...z kim ja się muszę użerać. - westchnął zrezygnowany i przyspieszył, byle tylko szybciej być na miejscu.

5 marca 2029, Wrocław ul. Joanitów, godzina 10:02

Paweł wyszedł z samochodu cholernie zmęczony. Nie chodziło o drogę - w końcu jechali tylko cztery godziny. Miał dość bekania, kłótni, fochów i chyba po prostu obecności współpracowników. Sama ta sprawa irytowała go sama w sobie. Co za debil próbuje płacić kartą sprzed dziesięciu lat?
- Dlaczego tak długo ją trzymał i jej nie użył? - zapytał Lolo poprawiając kaburę przy pasku. - Kiedy kradniesz, to zazwyczaj potrzebujesz kwitu na już,a nie na za dziesięć lat. To nie jest przecież lokata oszczędnościowa. - splunął na ziemię zaraz obok butów Wojtka.
- Ty to jednak głupi jesteś. Myślał, że po tym czasie się nikt nie zorientuje. - powiedział dumnie przeczesując brodę.
- Obaj jesteście warci siebie. Milionerów nie wygracie. - Paweł nacisnął na pilocie samochodowym guzik, który zamykał drzwi i włączał alarm. - Chodźcie, dzisiaj ma mieć zmianę ten chłopaczek, który przyłapał gościa z kartą Sochy. - ruszył przed siebie zostawiając w tyle swoich kompanów, którzy już po chwili zrównali z nim krok.
- Skąd wiesz, że będzie akurat dzisiaj? - rzucili niemalże jednocześnie Lolo i Slejer kiedy byli już przy stacji, jednakże na tyle daleko, żeby czujnik nie otworzył jeszcze szklanych drzwi. Rosa odwrócił się w ich stronę i włożył dłonie do kieszeni.
- I to właśnie, panowie, nas różni. Myślicie, że gdybym nie miał stuprocentowej pewności, że ten małolat dzisiaj pracuje to bym się z wami męczył od rana? Gielniewska go nam nagrała. Doskonale wiecie, że ta kobieta to demon a nie człowiek. - wzdrygnął się gdy tylko o niej pomyślał. Tak samo zareagowali obaj jego koledzy.
Kiedy weszli do budynku od razu udali się do kasy za którą stał szczupły mulat prawie o głowę wyższy od Pawła. Darowali sobie wszelkie grzeczności, bo i pracownik stacji wyglądał na wycieńczonego po nocce, którą zapewne miał za sobą.
- Paweł Rosa, warszawskie Archiwum X. Dostaliśmy informację o próbie płatności kartą zaginionej kobiety. Potrzebuję poznać wszelkie szczegóły zdarzenia jak i dostać kopię nagrania z każdej kamery z obiektu, również tych wychodzących na zewnątrz. - mówiąc to zdążył się wylegitymować i schować odznakę ponownie do tej samej kieszeni.
- Ostatnio już wszystko powiedziałem policji. A jeżeli chodzi o nagrania to musi się pan zgłosić do managera. - młodzieniec nie oderwał nawet oczu od ekranu kasowego komputera. Naciskał ciężkimi palcami w klawiaturę wodząc wzrokiem po kolejnych pozycjach w systemie.
- Nie interesuje mnie co powiedziałeś wczoraj. - sięgnął po najtańszego batona, którego rzucił na ladę. Mulat skasował go niemal zupełnie automatycznie i spojrzał na funkcjonariusza.
- Złoty dziewięćdziesiąt. Gotówka? Karta? - przez dłuższą chwilę oczekiwał od niego odpowiedzi. Kiedy jednak czuł na sobie jego przeszywające spojrzenie zaczął się jednocześnie denerwować i niepokoić. - No wie pan. Dawno to było, ja zmęczony jestem i nic już nie pamiętam.
Paweł rzucił na bilownicę pogięty banknot z Władysławem II Jagiełłą  a zaraz obok wylądowała świecąca dwuzłotówka.
- Reszty nie trzeba. - wykrzywił twarz w grymas, który miał być jednoznacznym uśmiechem. Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
- Coś sobie jednak przypomniałem. I jestem prawie pewien, że nie powiedziałem o tym policji. - wziął leżące przed sobą pieniądze. Dwójkę wrzucił niedbale do kasetki, natomiast banknot schował w kieszeń spodni. - Ten typek z wczoraj. On rozmawiał przez telefon zanim wszedł na stację. Akurat byłem na fajce i usłyszałem kawałek rozmowy. Nie żebym podsłuchiwał, on po prostu darł mordę jak jakiś walnięty. Mówił coś o konduktorze, który się przyczepił, że pieniądze jakimi mu płacił były mokre i nie chciał ich przyjąć. Gadał też coś, że jak był na jakiejś melinie w stolicy to razem ze znajomymi "to" znaleźli i aż żal było nie wziąć. Tylko nie wiem o czym dokładnie wspominał, bo przyszedłem za późno.
- A jak się zachowywał jak wszedł do budynku? - Paweł skrupulatnie zapisywał każde słowo swojego rozmówcy w małym, skórzanym kajecie z wytłoczką logotypu komendy policji.
- Ja już byłem za kasą, wprowadzałem dostawę.. w sumie tylko poprawiałem, bo ten cholerny EuroCash zawsze coś spieprzy z zamówieniem. - widząc zniecierpliwienie na twarzy Rosy delikatnie się obruszył, ale kontynuował. - No nie ważne. Zaczął chodzić pomiędzy półkami, a ja przełączyłem na komputerze z Forcomu na kamery. Wyglądał na złodziejaszka, a mi się nie uśmiechało płacić za jego zakupy z mojej pensji. No i jak go tak obserwowałem to zobaczyłem, że długo przypatrywał się tej karcie płatniczej. Oglądał ją z każdej strony, coś z niej zeskroby..
- Błoto i rdzę. Wiemy to od chłopaków z wrocławskiej dochodzeniówki. - do rozmowy wtrącił się Slejer.
Mulat przeszył go swoim spojrzeniem, które zdawało się mówić "Kto pytał?", ale postanowił kontynuować. Przesunął tylko językiem po wargach w celu ich zwilżenia.
- No więc jak skończył robić syf, to wziął jakiś czteropak. Ja już byłem gotowy, żeby za nim biec, ale na szczęście podszedł do kasy. Poprosił jeszcze o połówkę rocznika. Jak przyszło do płacenia to dwa razy wyskoczył błąd i zaciął się cały komputer. Za trzecim razem wyskoczyło powiadomienie, żeby zabrać kartę bo jest przedawniona i zgłoszona jako skradziona. On się chyba zorientował, że coś jest nie tak,bo zaczął spierda..to znaczy uciekać. A ja z jakimś menelem się w ganianego bawić nie będę więc zadzwoniłem po policję.
- Tylko tyle? - Paweł obadał wzrokiem chłopaka.
- No nie.. ale o tym wolałbym nie gadać w pracy. I jest jeszcze coś...bo ten.. - zaczął się denerwować. Podrapał się po nodze w miejscu, gdzie w jego spodniach znajdowała się kieszeń. Rosa od razu zrozumiał o co mu chodziło. Przywołał do siebie gestem ręki Slejera, który przyglądał się ustawionym w równe rządki alkoholom. Ten podszedł do nich gładząc jednocześnie ręką brodę.
- Poczekaj tu na managera i zabezpiecz nagrania z kamer. Jakby się pytał o młodego, to jest ze mną. - rzucił kątem oka na Lolo, który przez cały czas układał równo gazety. Uśmiechnął się pod nosem,bo szczerze rozczulił go ten widok. Wrócił wzrokiem na Wojtka. - A jakby narzekał, to powiedz mu, że ma Lolo w zastaw. Jak widać, wczuł się w robotę.
Krakowiak poczerwieniał i odłożył ostatnią z gazet. Schował dłonie w kieszenie i podszedł do Wojtka. Paweł tymczasem zdążył z Mulatem dojść do drzwi i zawiesić na nich tabliczkę "Zaraz wracam". Przeszli w milczeniu na tył budynku gdzie Rosa wyciągnął papierośnicę i po wyjęciu jednego Camela podał swojemu rozmówcy metalowe pudełko. Chłopak przez chwilę się wahał, ale postanowił przyjąć papierosa. Po chwili nad ich głowami uniósł się charakterystyczny dym, a ich sylwetki otoczył zapach tytoniu. Stali tak przez moment w ciszy, którą Paweł postanowił przerwać.
- Więc? Co to było? Co mu zwinąłeś? - rzucił jakby od niechcenia.
Mulat z początku zesztywniał. Słyszał, że policjanci z takich wydziałów są specjalnie szkoleni, ale nigdy w życiu by nie pomyślał, że potrafią przeczytać zupełnie obcą osobę jak książkę. Nawet nie jak książkę, bo wśród autorów zdarzają się tacy, których pióro jest niesamowicie trudne do zrozumienia - taka Tokarczuk czy Zychowicz, przy których człowiek czasami się namęczy i napoci, żeby zrozumieć czy spróbować przyswoić. Rosa odczytał jego intencję tak, jakby czytał książkę dla dzieci.
- Jakieś świecidełka. Chciałem je wyczyścić i dać dziewczynie. Są naprawdę ładne a my mamy niedługo rocznicę. Gdyby były brzydkie to bym je oddał policji. Ale rozumie Pan...wyglądają na prawdziwe złoto, a ja przecież z pensji kasjera musiałbym na nie odkładać z kilka miesięcy. - po wypowiedzeniu tych słów Mulat poczuł ukłucie w boku. Od samego początku wiedział, że to co zrobił jest złe i nie powinno mieć miejsca. Próbował się usprawiedliwiać tym, że przecież nic nie ukradł, tylko podniósł to, co uciekający przed policją facet zgubił. Zresztą skąd wiadomo, że to właśnie on zgubił biżuterie? Mógł to być ktokolwiek inny. Jakby jakaś starsza kobiecina przyszła i zapytała się, czy nikt nie znalazł biżuterii to Mulat pierwszy przyznałby się i jej ją oddał.
- Masz je przy sobie? - Paweł zdawał się nawet nie patrzeć na swojego rozmówcę. Skupiał się na punkcie oddalonym od nich o kilkaset metrów. Nasyp kolejowy wrocławskiego Dworca PKP tętnił życiem - czerwony namiot z książkami przyciągał do siebie klientelę w każdym wieku, ludzie czekając na Ubery i autobusy palili papierosy, rozmawiali, śmiali się. Powodowało to u Pawła dysonans. Z jednej strony widzi szczęśliwe społeczeństwo, spokojne i nie martwiące się o nic, z drugiej jednak strony zajmował się właśnie sprawą dziwnego "zaginięcia" młodej dziewczyny, która równie dobrze mogła być każdą, którą teraz widzi. Ale nie była. I w tym właśnie tkwi cały problem.
- Mam. - powiedział krztusząc się dymem z papierosa. - Ale czy jak oddam ten cholerny łańcuszek to nie będę miał przeje..
- Nie. Zrobię tak, że nie będziesz miał problemu. Powie się, że znalazłeś jakąś błyskotkę przy sprzątaniu i nie połączyłeś tego z tamtym gościem. Nikt nie będzie miał się do czego przyczepić, w końcu nie masz w obowiązku łączyć wszelkich najmniejszych wątków, a do tego byłeś zamroczony przez adrenalinę. Prawda? - ostatnie słowa wypowiedział podnosząc jedną brew i uśmiechając się jak rasowy cwaniaczek. Mulat odwzajemnił ten gest i poczuł, że gliniarze też potrafią być ludźmi.
Po spaleniu papierosów obaj udali się do budynku stacji, gdzie zastali Wojtka i Lolo przy automacie z kawą. Urządzenie wydawało z siebie dźwięki bardziej podobne do traktora niż młynka mielącego ziarna, a z zamontowanej po boku dyszy leciało spienione mleko i zalewało swoją rozcieńczoną przez wodę bielą blat i podłogę. Mężczyźni byli cali czerwoni - na początku przybierali taką barwę na swoich twarzach ze zmęczenia, gdyż starali się zatamować rozlew płynu, później bo zorientowali się, że Rosa już nawet nie patrzy na nich z politowaniem, a z irytacją. Fakt, że widzieli go jak pociera palcami grzbiet nosa potęgował tylko w ich głowach przekonanie, że przesadzili. Nie mylili się.
- Zostawić was kurwa na dziesięć minut, a wy potraficie rozwalić idiotoodporną maszynę. Co na linii wziąć kubek,wstawić pod dyszę i wybrać napój wam się nie udało? - rzucił Paweł widząc jak po jego pytaniu Mulat z załamanego zmienił się w lekko rozbawionego.
- No bo Slejer coś nawciskał, bo chciał zrobić miks i zaczęło piszczeć a potem właśnie tak lecieć. - powiedział Lolo podkładając kubek za kubkiem, które miały łapać kolejne wyrzuty brązowej cieczy - tak, brązowej cieczy, bo nazwanie jej kawą byłoby obrazą nawet dla pociągowej lury - z wnętrza automatu.
- Co ja, co kurwa ja?! To ty mi przełączałeś na maszynie a ja tylko chciałem coś innego i żeś to zepsuł debilu! - Wojtek podniósł się z podłogi z której ścierał rozcieńczone mleko i jednocześnie próbował upijać to, co leciało z dyszy.
- Ale.. - spróbował kontynuować Lolo.
- Żadne "ale". Rozjebaliście to zapłacicie. Ja mam to naprawdę w dupie. Skończeni kretyni. Powinni mi dać podwyżkę za pracę z niepełnosprytnymi umysłowo i do tego w trudnych warunkach. - ciężkim krokiem podszedł do maszyny i podał rękę Wojtkowi.  - Wstawaj z tej podłogi, koniec wakacji. Powiedzcie mi, że chociaż nagrania załatwiliście to może nie będziecie musieli biec za samochodem do Warszawy.
Wojtek przyjął pomoc, gdyż podłoga była cała śliska i łatwo było pozbyć się na niej zębów.
- Tak, zgrywają się na nośniki. - otrzepał spodnie.
W tym samym czasie Mulat, który już wcześniej podszedł do maszyny i zrozumiał co się stało roześmiał się niesamowicie głośno. Cała trójka, która mu się przyglądała była pewna, jakoby ten postradał zmysły. W pewnym momencie nacisnął na szczycie ekspresu mały, czarny guzik i maszyna się uspokoiła.
- Cudotwórca, bohater... - wymamrotał pełen podziwu Lolo.
- Albo po prostu potrafię wyłączyć czyszczenie ekspresu, lub czyścić go z podstawionym wiadrem na wodę. Ale proszę Pana - odwrócił się w kierunku Slejera - podziwiam, że był Pan w stanie wypić to mleko z czyszczenia. Ono potrafi kilka dni się kisić w tubie jak się go nie chce nikomu przepłukać.
Slejerowi wzięło się na wymioty, ale zamiast tego skwitował całą wypowiedź młodzieńca głośnym beknięciem.
- No nie, znowu się zaczyna. - westchnął Paweł. - Weź im daj mop i niech się popiszą umiejętnościami. Ja idę po nagrania, bo zaraz ich zabiję na miejscu. - zwrócił się do chłopaka z którym jeszcze chwilę wcześniej palił na dworze po czym zniknął za drzwiami prowadzącymi na zaplecze.



----------------
Hej hej!
Oryginalnie rozdział miał być o połowę dłuższy, ale z racji tego, że trwają moje konsultacje z byłym pracownikiem służb mundurowych i wprowadzane są merytoryczne poprawki muszę go podzielić na dwie części. Długo nic nie dodawałem, dlatego postanowiłem zrobić takie małe zawieruszenie i rozdział podzielić. Kiedy tylko skończę korektę od razu dodaję drugą część.
Zacząłem też prowadzić swój pamiętnik na Instagramie (casus_akuszerka), gdzie pokazuję co czytam i jakie ciasta piekę w myśl zasady ZEROWASTE. Planuję też w przyszłości pokazywać życie w Irlandii jeśli by kogoś to interesowało oczywiście.

Ps. Pijcie wodę i pamiętajcie, żeby się wysypiać. A jak macie problem z przyswajaniem żelaza to zdradzę Wam protip - natka pietruszki. Pomaga. Polecam ja, anemik od 9 lat, który zaczyna się zbliżać do dolnej granicy żelaza we krwi.
Buziaki,
Darragh.

Obsesja - Lakarnum x AwięcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz